Cześć. To wcale nie tak, że kompletnie zapomniałam o tej książce. Ja poprostu ten... no... ymm sprawdzałam waszą czujność? Ymmm tak, dokładnie to robiłam, sprawdzałam was. Nie zapomniałam, wcale.
Do rzeczy, chciałabym na samym początku przekazać kilka informacji:
- trochę mnie nie było (znowu), więc no cóż mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe,
- ostatni rozdział był pisany dawno temu więc troszeczkę zapomniało mi się fabuły jaka miała być heh,
- mój styl pisania raczej się zmienił nie wiem jak bardzo, to się zobaczy w trakcie (mam nadzieję, że wam to nie będzie przeszkadzało),
- z racji iż wiele rzeczy z tej książki zapomniałam i tak dalej i tak dalej, to mogą pojawiać się pewne niezgodności fabularne - wybaczcie mi je,
- rozdziały na pewno nie będą się pojawiały regularnie, postaram się jednak nie robić jakichś sporych przerw,Z tego jakże długiego wstępu byłoby na tyle (pewnie znowu wstęp będzie dłuższy od rozdziału),
Zapraszam do czytania
(Wstęp - 153 słowa)
##################################Pov Ukraina
To chyba miło ze strony tego szwaba, że wpuścił mnie do siebie. Nigdy nikogo nie wpuszczał, zawsze twierdził, że obecność gości tylko zakłóca jego spokój, no i oczywiście, że dom mu niby goście zabrudzają. Zwłaszcza twierdził tak o nas ze wschodu. Dziwna ta nagła zmiana. Swoją drogą ładnie tu ma od wejścia patrząc w prawą stronę da się zauważyć ładną, białą kuchnie z nowoczesnym wyposażeniem i kilkoma paprotkami stojącymi w czarnych doniczkach na białych drewnianych półakch. Ukradkiem oka dałam radę zauważyć też część salonu był on połączony z kuchnią. Salon, a przynajmniej ta część, którą widziałam, wyglądała olśniewająco, wszystko było czyste, w białych kolorach, gdzieniegdzie widać było kolejne paprotki i to wszystko błyszczało i pachniało świeżością. W głowie miałam tylko jedno pytanie: kto to wszystko sprząta? Było to jednak w tej chwili naj mniej istotne. Podszedł do mnie tam szwab.Niemcy: Pozwól proszę, że zabiorę od ciebie te papierki i odłożę je na komodę. - powiedział z pogodnym, niewzbudzającym żadnych podejrzeń tonem.
Ukraina: Oh... To miłe z twojej strony. - powiedziałam zdumiona i wręczyłam mu ulotki.
Przez myśl przez chwilę przebiegło mi, że coś jest nie tak. Zignorowałam to jednak i wytłumaczyłam sobie w myślach, że szwab mógł mieć po prostu jakiś lepszy dzień czy coś i dlatego jest taki miły. Kiedy Niemcy odłożył ulotki na komodę stojącą przy drzwiach wejściowych, gestem ręki pokazał mi bym weszła do kuchni. Posłuchałam się i weszłam do pomieszczenia dziennego w którym zazwyczaj spożywane są posiłki. Pierwszym jednak co w tej atmosferze czystości rzuciło mi się w oczy była spalona patelnia leżąca w zlewie. Oh...
Czyli o tym wtedy rozmawiał. Poczułam jak wielki kamień spada mi właśnie z serca. Czyli jednak szwab potrafi być miły? Brzmi dziwnie, ale chyba jestem w stanie uwierzyć. Niespodziewanie odezwał się Niemcy, który najwidoczniej zauważył, że moje oczy cały czas wgapione są w brudną patelnię.Niemcy: Oh... Najmocniej przepraszam za ten bałagan... Niestety podczas robienia śniadania coś poszło nie tak i patelnia uległa uszkodzeniu. Wybacz mi proszę ten bałagan. - powiedział Niemcy opuszczając przede mną na przeproszenie głowę. Tego się nie spodziewałam. Kompletnie.
Stałam przez chwilę jak wryta i patrzyłam się na szwaba. To było bardzo niespodziewane nawet przed Unią nigdy nie opuścił głowy, przed nikim nigdy nie opuścił głowy. Miły szwab jednak istnieje... własnym oczom nie wierzę. Zdałam sobie sprawę, że cały czas gapiłam się na Niemca, pośpiesznie więc odpowiedziałam.
Ukraina: Naprawdę nie szkodzi, składam najszczersze kondolencje z powodu patelni. - Nie wiem czemu wypowiedziałam to drugie zdanie na głos, trochę się sobą w tym momencie zażenowałam. Niemcy już pewnie ma o mnie złą opinię, a teraz jeszcze dowaliłam dla niego na pewno nie śmiesznym żartem.
Niemcy: Ha ha. - on się zaśmiał, co jest. To szwab potrafi się śmiać? - Rozsiądź się, a ja za ten czas przygotuję herbatę! - w jego głosie usłyszałam szczerość i entuzjazm, definitywnie ma jeden z lepszych dni.
Usiadłam na białym drewnianym krześle przy białym drewnianym stole. Wygodnie było. Więc tak na codzień mają bogaci ludzie? Ciekawe odczucie. Poczuć się chociaż na chwilkę jednym z tych lepszych... Musiałam długo myśleć ponieważ w tej chwili usłyszałam piszczenie czajnika elektrycznego informujące o zakończeniu gotowania wody.
Niemcy: Jaką herbatę byś chciała? Mam do wyboru cytrynową, zieloną lub czarną. - spytał się mnie pogodnym tonem szwab.
Ukraina: Poprosiłabym cytrynową. - odpowiedziałam równie pogodnie.
Niemcy zajął się przygotowywaniem herbaty, a ja w tym czasie znowu odpłynęłam do swojej krainy myśli. Tym razem zaczęłam myśleć co się dzieję z Rosją nie dostałam od niego żadnych znaków życia od czasu kłótni, która miała miejsce kilka dni temu... Może to nawet lepiej, że się ode mnie odczepił? Z nim zawsze były same kłótnie i problemy. Eh... szkoda nawet na niego myśli marnować. Właśnie w tej chwili Niemcy postawił przedemną kubek z lekko wystygniętą już herbatę, a on sam zajął miejsce przede mną.
Niemcy: Smacznego!
Ukraina: Dziękuję, również smacznego! - określenie "smacznego" w tym przypadku było dla mnie trochę dziwne, no ale cóż.. może u niego w kraju tak się mówi nawet przed spożywaniem napoi?
Wzięłam do ręki kubek i zaczęłam powoli pić. To była jedna z lepszych herbatę jakie piłam, no w sumie Niemcy jest bogaty on sobie może pozwolić na takie rarytasy. Całą herbatę wypiłam dosyć szybko. Mam jednak nadzieję, że nie uraziłam zbyt szybkim piciem Niemca, nie wiem w sumie jak miałabym to zrobić no ale cóż... Niemcy to Niemcy, nie chcę być niemiła. Szybko jednak moją chęć bycia miłym zgasiło pytanie.
Niemcy: Ile słyszałaś? - zapytał poważnym, niskim tonem Niemcy. Coś jest nie tak. Czy jemu chodzi o jego rozmowę przez telefon?
Ukraina: Nie rozumiem pytania... Czy możesz wyjaśnić o co Tobie chodzi? - zapytałam lekko łamiącym i wahającym się głosem.
Niemcy: Nieudawaj głupszej niż jesteś, wiesz o co chodzi. - otrzymałam szorstką odpowiedź. A więc tak chce pogrywać co? Rozumiem.
Ukraina: Wystarczająco. - odpowiedziałam równie szorstko.
Na te słowa Niemcy uśmiechnął się delikatnie, nie był to jednak pogodny uśmiech, ten był szyderczy, pełen nienawiści i przerażający. Poczułam spory nie pokój, po co ja to mówiłam takim tonem? Może on mi coś teraz zrobi? Głupia ja, mogłam pomyśleć! Niemcy wyglądał coraz bardziej niepokojąco, a ja czułam się coraz bardziej niekomfortowo.
Niemcy: Jak smakowało? - zapytał, jednak jego tonacja głosu dalej pozostała zimna i niska.
Ukraina: Dobre było. - odpowiedziałam pośpiesznie chcąc jak najszybciej uciec z domu tego szwaba.
W tej chwili moją uwagę przykuł jednak Niemcy, który pokazywał na małą buteleczkę którą trzymał.
trucizna
Moje serce znacznie przyśpieszyło. Ten szwab dodał to coś do herbaty? Chce się pozbyć niewygodnych świadków? Czyli jednak nie chodziło o patelnię, a szwab nie potrafi być miły. Ah mogłam pomyśleć! Głupia ja! Od początku całe jego zaproszenie mnie do domu czymś śmierdziało! Po co ja się godziłam?! Mogłam przecież powiedzieć, że się śpieszę. Czemu nie pomyślałam! Czy ja teraz umrę? Poczułam jak moje serce zaczęło bić coraz szybciej, a zimny pot zaczął spływać mi po dłoniach i karku. Poczułam się strasznie słabo, zaczęło mi się kręcić w głowie.
Ukraina: Czemu?
Zanim zamknęłam jednak oczy usłyszałam ciche...
Gute Nacht.
##################################
Tym oto akcentem chciałabym zakończyć ten rozdział. Zawiera on około 985 słów. Mam nadzieję, że wam się on spodobał. Postaram się opublikować w bliskim czasie następny rozdział!
Pa!