Pers. Czechy
Siedzieliśmy tak kilka godzin obserwując stan Polski, bidulka... W pewnym momęcie ta maszyna co pika (xd powiedzcie mi jak to sie nazywa) zaczęła pikać coraz rzadziej, to było takie coś: pip
pip
pip
pip
pip
pip
pip
Słowacja jak najszybciej pobiegła po doktora, wparowała zbim do sali jak poparzona. Lekarz kazał nam wyjść a do sali wbiegły jakieś pielęgniarki. Drzwi się zamknęły i po chwili otworzyły, lekarz i pielęgniarki wywozili Polskę na ojom, skąd to wiem jej sala była blisko bloku operacyjnego więc z łatwością zobaczyliśmy jak tam biegną. Weszli i nie wychodzili przez dobre 5 godzin. Wkońcu lekarz podszedł do nas.
Cz(Czechy): Co się stało??
L: Musieliśmy zabrać ją na ojom. W jej organiźmie ciągle są te leki, usuneliśmy część ale reszta ciągle tam jest i nie da sie jej usunąć... Trzeba będzie czekać aż jej organizm sam zacznie walczyć, nic innego nie możemy zrobić...
W(Węgry): C-Czy pan chce powiedzieć że Polska w pewnym sęsie umiera...?...
L: Niestety, jej szanse na przeżycie to 20%...
Lekarz odszedł, a w naszych oczach pojawiły się gorzkie łzy... Czemu akurat ona...? Dlaczego nie ja...? JA NIE CHCE ŻEBY ONA UMARŁA!
Pers. Białorusi
Kiedy się obudziłam była już 12 postanowiłam więc sie przebrać i pójść do szpitala zobaczyć co u Polski
-po ubraniu się i dotarciu do szpitala-
Zaczęłam szukać sali w której znajduje się Polska, kiedy już znajdowałam się pod jej tymczasowym pokojem zastałam jej płaczące rodzeństwo.
B: Co się stało...?
Cz:... P-polska...
W: o-ona umiera...
C-co to nie może b-być prawda!
B: T-to wszystko przezemnie...- powiedziałam ze łzami w oczach- m-mogłam bardziej p-przypilnować P-polski...
Łzy lały mi się z oczu jak szalone, ale nagle podeszła do mnie Czechy i mnie przytuliła
Cz: T-to też n-nasza wina n-nie wspieraliśmy j-jej gdy coś się jej d-działo... To j-ja p-powinnam tam l-lerzeć nie o-ona...