Wizyta

596 46 5
                                    


Peter

Od kilkunastu minut patrolowałem ulice. Dzisiejszy dzień był spokojny. Była już 17:30, a ja złapałem tylko włamywacza i gościa, który chciał ukraść torebkę.

Właśnie miałem zamiar zawrócić kiedy pajęczy zmysł mnie ostrzegł. Co to? Odwróciłem się i zobaczyłem Ironmana. - Cholera! Jesteś Ironman - Powiedziałem gapiąc się na niego - Musisz iść z nami - powiedział.

- Whoops, nie mogę. Widzisz w przeciwieństwie do Playboya dla małego Pajączka jest teraz pora aby iść do łóżka, więc jeśli mi wybaczysz... - Powiedziałem patrząc się na ręce. Znów poczułem pajęczy dreszczyk. Schyliłem się i odwróciłem. Zauważyłem Kapitana Amerykę, który właśnie rzucił we mnie swoją tarczą.

-Wiesz że to nie jest miłe kiedy rzuca się rzeczami w obcą osobę? - Zapytałem podczas obmyślania planu. -To jest dziecko- powiedział Tony kiedy strzelał do mnie. -Woah,woah! - powiedziałem próbując uniknąć strzałów Ironmana.
Uderzyłem plecami o coś, co mnie złapało.
Kurwa. Kapitan mnie unieruchomił.
-Daj spokój człowieku co ja w ogóle zrobiłem? - Wiem, że zostałem złapany ale dzisiaj naprawde nie mogłem być gdzieś zabrany.

Próbowałem wyrwać się z uścisku Kapitana ale byłem pod złym kątem i nie mogłem znaleźć sposobu ucieczki. Ironman podszedł do nas - Dzieciaku* idziesz z nami. - Powiedział podnosząc swoją maskę dzięki czemu  mogłem zobaczyć jego twarz.
- Przede wszystkim która godzina? -spytałem

Popatrzył na mnie dziwnie przed powiedzeniem 19:30.

-Super. Naprawdę. - Powiedziełem głośno. Tony popatrzył na Kapitana z zirytowanym wyrazem twarzy. -Przez was jestem spóźniony. Teraz mam jeszcze większe kłopoty. - Narzekałem głośno.

Poczułem, że Kapitan poluzował chwyt. Widząć swoją szansę szybko wydostałem się z jego uścisku i zeskoczyłem z budynku. Wystrzeliłem sieć i jak jak najszybciej próbowałem dotrzeć do sierocińca.

Kiedy stałem przed drzwiami mojego celu, drzwi otworzyły się. Zobaczyłem opiekunkę i przez chwilę wąchałem się czy nie uciec- Dwie godziny spóźnienia - opiekunka powiedziła z jadem w głosie. - Twoje kara będzie jeszcze gorsza - Odwróciłem się i zauważyłem ją w poczekalni.

- Bez jedzenia jak wcześniej. Jutro rano dostaniesz lanie. Sobotę sprzędzisz zamknięty w komórce, a w niedzilę pomożesz sprzątać. Teraz odłuż swoje rzeczy i idź do komórki. - Powiedziła piorunując mnie wzrokiem.

Szybko poszedłem na górę odłożyć swoje rzeczy, wziąłem prysznic oraz przebrałem się. Poszedłem do komórki i usiadłem. Miałem lekkie zawroty głowy i czułem się chory. To nie będzie dobry tydzień. Pomyślałem kiedy sen ogarnął moje osłabione ciało.

Steve

-Ok, chodźmy dzisiaj jest nasz dzień! - Krzyknąłem z podekstytowaniem kiedy wszedłem do naszej sypialni w której Tony wciąż spał. -Hej, wstawaj. - Mówiłem podczas szturchania Tony'ego.

- Co dlaczego? - Zapytał ziewając. - Dzisiaj mamy zaadoptować dziecko, chodź. - Ożywił się na te słowa. Cały czas czekaliśmy na moment adopcji dziecka i dzisiaj on nadszedł. Szybko się ubraliśmy, zjedliśy śniadanie i wskoczyliśmy do auta.

- Tym razem staraj się nie przejechać żadnego dziecka. - Powiedziełm do Tony'ego który wyjechał z piskiem opon z garażu. - Hahaha jesteś przezabawny - powiedział przewracając oczami.

Zaparkowaliśy auto przed budynkiem i ruszliśmy ramię w ramię. Kiedy dotarliśmy na szczyt schodów, czas jakby się zatrzymał. Minęła minuta zanim wzięliśmy się w garść i zapukaliśy. Drzwi otworzyła nieprzyjemne wyglądająca starsza kobieta
-Jak mogę wam pomóc? -Powiedziała lustrująć nas wzrokiem -Chcieliśmy zaadoptować dziecko. - Tony powiedział zaczynając iść do przodu. -Wejdzcie - Powiedziała z wymuszonym uśmiechem.

Tony

Ta baba jest wstrętna. To miejsce jest obrzydliwe. Myślę że będę wymiotował. Pomyślałem.- Ładne miejsce - powiedziałem . - Chcielibyście chłopca czy dziewczynkę?

- Chłopca - Powiedziałem - W jakim wieku? Małe dziecko czy nastolatka? - Zapytała ponownie

- Nastolatka - powiedział Steve rozglądajac sie i patrząc sceptycznie. - Ok, mamy jednego nastolatka. Ma na imię Peter Parker, jest tu najdłużej czyli ponad rok. Jest również tym najstarszym. - Jej twarz wykrzywiła się w zniesmaczeniu.

- Dobrze, chciałbym go zobaczyć - powiedziłem uśmiechjąc się złośliwie do kobiety. - W porządku. Jest na górnym piętrze na lewo. - Powiedziła zanim wróciła do robienia swoich rzeczy.

Ja i Steve poszliśmy na górę i zapukaliśmy w dane drzwi. Na początku nie było odpowiedzi, ale za chwilkę usłyszeliśmy ciche - Proszę -. Wszedłem pierwszy do pokoju. Był przeokropny. Był mały, bez łóżka i na ścianach było pełno pleśni.

Dziecko wcale nie wyglądało lepiej. Był bardzo chudy i wyglądał na chorego. -Hej -
- To jest ten dzieciak, którego omal nie potrąciłeś. - szepnął do mnie Steve, na co przewróciłem oczami.

-Hej. - Powiedziałem zwracajac się do dziecka. - Jestem Tony Stark-Rogers a to jest Steve Stark-Rogers . Jesteśmy tutaj ponieważ chcemy zaadoptować dziecko.

Popatrzył na mnie i Steve zmęczonymi oczami. Do licha, to dziecko potrzebuje wizyty u doktora. - Cześc jestem Peter Parker - Powiedział trochę niewyraźnie. Odwróciłem się do Steve, uważam że myślimy o tym samym. Musimy wydostać tego dzieciaka z tego piekła.

---------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak długo czekaliście.

Postaram się dodawać rozdziały w soboty.

Identity  (tłumaczenie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz