Pov Katie
Pędem ruszyliśmy do szkoły, zgarniając wcześniej Rona. Gdy wchodziliśmy po schodach, które nagle postanowiły zmienić swoje położenie Harry opowiadał jakie sny nawiedzają go od ostatniego czasu. Chłopak mówił tak szybko, że ledwo co rozumiałam o co chodzi. Był tym tak przejęty i wcale mu się nie dziwiłam. Siedziałam cicho, ale w środku aż mnie rozsadzało.
— Harry, błagam zaczekaj chwilę. A jeśli Voldemort chciał żebyś to wreszcie zobaczył. Może zwabił Syriusza tylko po to, żeby wreszcie dorwać ciebie? — uwaga Gryfonki była słuszna, jednak wiedziałam, że okularnika nic nie przekona.
— No i co z tego? Przecież nie mogę dać mu zginąć. Hermiona poza nim i Katie nie mam już nikogo na świecie. — na samą myśl o śmierci taty poczułam nieprzyjemne ukłucie w sercu. Miał rację poza sobą nie mieliśmy już bliskich. A przynajmniej takich, których chcielibyśmy znać. Musiałam pomóc tacie. Nie pozwolę aby ktokolwiek zrobił mu krzywdę.
— Ja też nie pozwolę go zabić. Choćbym miała pójść tam sama i go uratować to, to zrobię! — spojrzałam na przyjaciół i widziałam ich wątpliwości. Pisaliśmy się na coś, na co nie da się przygotować. Nie mogłam ich do tego zmuszać. To jak chcieć uciec, ale zostać.
— I co teraz — Ron spojrzał z lekko zdezorientowaną miną na Harry'ego. Widać, że walczył z samym sobą, żeby się nie bać. Nic dziwnego że odczuwał strach, każdy z nas w tamtym momencie go czuł tylko, że z innych powodów. Hermiona bała się o okularnika, Ron bał się Voldemorta, Harry straty Syriusza, a ja bałam się tej cholernej samotności, którą czułam od dziecka aż do chwili gdy nie poznałam prawdy i swojego taty.
— Musimy skorzystać z sieci Fiu. — Potter od razu zaczął biec w górę po schodach więc też to zrobiłam.
— Ale Umbridge kazała pilnować wszystkich kominków. — zauważyła Hermiona co było trafną uwagą. Ta jędza zabroniła wszystkiego i czujnie pilnowała, żebyśmy przypadkiem nie złamali jej chorych zasad.
— Z wyjątkiem jej własnego. — faktycznie ten jeden kominek został nienaruszony, bo w końcu był w jej gabinecie. Czym prędzej ruszyliśmy do jej pokoju i za pomocą zaklęcia alohomora weszliśmy do środka. Harry natychmiast podszedł do kominka.
— Zawiadomcie członków zakonu. — powiedział spoglądając na nas. No chyba go coś boli jeśli myśli, że pozwolimy mu iść samemu.
— Nie ma mowy, idziemy z tobą. — Ron spojrzał na niego, a ja skinęłam głową. Widziałam tą niepewność w oczach chłopaka. Bał się o nas i jak zwykle uważał, że jeśli coś nam się stanie to będzie to jego wina. Mylił się, bo każde z nas z pełną świadomością podjęło tą decyzję.
— To zbyt niebezpieczne. — stwierdził natychmiast. Był zdeterminowany, a jednocześnie przestraszony.
— Zbyt niebezpieczne, żebyś szedł tam sam. Idziemy z tobą. — na moje słowa twarz chłopaka delikatnie się rozpromieniła, a Ron uśmiechnął się pod nosem. Hermiona jednak popatrzyła na mnie zaniepokojonym wzrokiem.
— Katie może ty lepiej zostań. Może ci się coś stać. No wiesz...nie masz...— urwała w pół zdanie, zastanawiając się zapewne czy dobrym pomysłem jest powiedzenie tego, czego chciała.
— Mocy. Tak wiem, ale radziłam sobie bez nich przez całe życie i przetrwałam więc i tym razem sobie poradzę. — nie zawahałam się ani razu mówiąc to wszystko. Taka była prawda nie potrzebowałam mocy, żeby pomóc tacie. Nie pozwolę przecież aby poszli sami go ratować. Byłam nieugięta więc Hermiona wzruszyła tylko bezradnie ramionami, ale nic nie odpowiedziała. Może nawet chciała, ale ktoś jej przerwał.
CZYTASZ
Wonderful Muggle
FantasyKaterin, mugolka wychowująca się w domu dziecka, przez przypadek dowiaduje się o świecie czarodziei za sprawą dwóch żartownisiów. Co zrobią, gdy tajemnica magicznego świata wisi na włosku?!