#37

62 5 2
                                    


Powoli otworzyłam oczy czego natychmiast pożałowałam, bo oślepiło mnie słońce, wpadające przez uchylony rąbek zasłony. Chciałam wstać, ale uniemożliwiła mi to czyjaś ręka leżąca na mojej talii. Co kurde? Natychmiast się odwróciłam, zobaczyłam George'a i jak grzmot uderzyły we mnie spojrzenia z ostatniej nocy. Nie to się nie dzieje. Czy w końcu byłam z chłopakiem, w którym podkochiwałam się od dobrych kilku lat? Jak się okazało ze wzajemnością. I właśnie teraz zrozumiałam tyle rzeczy, których kiedyś za wszelką nie potrafiłam. Jego zachowanie po tym jak poznałam Cedrika, Charliego czy Jake'a. To była zwyczajna zazdrość, z powodu której powstało tyle nieporozumień między nami. Każda nasza rozmowa, niedoszły pocałunek czy spojrzenie nie były żadnemu z nas obojętne. Wszystko to coś znaczyło. Uśmiechnęłam się pod nosem na swoje przemyślenia i wpatrywałam w twarz śpiącego chłopaka. Wyglądał słodko z roztrzepanymi na wszystkie strony włosami. Usta miał delikatnie otwarte, a koszulka odkrywała jego obojczyki i kawałek klatki piersiowej. Przejechałam po niej końcami palców, czując przy tym jak ta jest ciepła.

- Wiem, że jestem zabójczo przystojny, ale czuje się wykorzystywany, co z chęcią przyjmę, gdy nie śpię.- usłyszałam zaspany głos chłopaka, który z lekko przymrużonymi oczami przyglądał się mojej twarzy. Speszona zabrałam dłoń, uderzając go lekko w ramię za to, co powiedział.

- Kretyn. - parsknęłam cicho widząc jego spojrzenie. Ten delikatnie musnął moje usta i wrócił do wpatrywania się w moją osobę, co przyznam było kompletnie dezorientujące. Leżeliśmy tak jeszcze dłuższy, rozmawiając na jakieś błahe tematy lub po prostu wymieniając się spojrzeniami. Chciałam zostać w tej bańce jak najdłużej jednak czekało mnie spotkanie z szarą rzeczywistością i tym wszystkim co się wczoraj wydarzyło. - Dobra musimy wstać i zejść na śniadanie. - mruknęłam, wychodząc spod kołdry, a przez uderzenie z zimnym powietrzem moje ciało niekontrolowanie drgnęło. Chłopak zrobił po chwili to samo, wyciągnął różdżkę z kieszeni leżących na stołku spodni. Jednym ruchem ręki zaścielił łóżko, które jeszcze przed chwilą było w całkowitym nieładzie. Sam zaś ściągnął swoją koszulkę, która służyła mu za piżamę i zamienił ją na tą, w której przyszedł. Zrobił to tak szybko, że nie zdążyłam napatrzeć się na jego ciało. I w tym momencie przypomniała mi się wczorajsza sytuacja znad stawu. Musiałam mu powiedzieć, mimo że nie chciałam zburzyć tego spokoju, którym oboje byliśmy pochłonięci. Chciałam zresztą dowiedzieć się o co mogło chodzić, w końcu może to skutki tego, że prawie umarłam albo to sprawka tej przepowiedni.

- Geo, bo muszę ci coś pokazać. - przeszłam przez pół pokoju, podchodząc do biurka, na którym leżała moja torebka. Chwyciłam ją i zaczęłam szukać różdżki, której nie mogłam znaleźć. Zawsze gdy czegoś potrzebuje tego nigdzie nie ma, ale gdy nie jest mi to potrzebne to magicznie się znajduję. - No przecież jeszcze wczoraj tu była. - pomyślałam, przeszukując zawartość torby od nowa. W końcu trafiłam na to, co szukałam. Wyciągnęłam różdżkę i spojrzałam na rudowłosego, stojącego nieopodal i opierającego się o ścianę. Wzięłam głęboki oddech, czując jak moje ciało się rozluźnia, a płuca napełniają spokojem, którego teraz tak bardzo potrzebowałam. Wykonałam byle jaki ruch, nie wypowiadając żadnych słów, bo w końcu przyrząd, który trzymałam nie był stworzony dla mnie jak być powinno. To zwykły prezent, dzięki któremu stało się coś niezwykłego. Gdy tylko ruszyłam różdżką z jej końca wyleciała biała poświata, a zaraz potem masa białych piór, które ze sporym impetem uderzyły w mojego chłopaka. Spojrzałam na jego twarz, która teraz była cała biała i opierzona. Zaśmiałam się na ten widok, a on ze zdumieniem otworzył widok, wypluwając kilka piórek.

- Nie wierzę. Odzyskałaś moce! - krzyknął uradowany, po czym z ogromnym uśmiechem przytulił mnie i pocałował w usta. - Jednak twoja babka jest nienormalna. Musiałaś prawie umrzeć, żeby to się stało. No wariatka, ale u was to chyba rodzinne. - mruknął, ale jego humor, tak jak i mój wcale się nie pogorszył na wspomnienie mojej krewnej. Wizja możliwości, które teraz bym miałam była wspaniała, ale też zwodnicza, bo w końcu nie o to musiało w tym chodzić. Zaśmiałam się na słowa chłopaka i za karę znów chciałam użyć różdżki, ale ten szybko mnie powstrzymał. - Ani mi się waż, bo zaraz z ciebie zrobię kurczaka. - zwęził groźnie oczy, ale zaraz po tym parsknął śmiechem.

- Dobra to teraz chodź na śniadanie. - chwyciłam go za rękę i splotłam nasze palce. Ten posłał mi zadziorny uśmiech, oczyścić z piór i ruszył razem ze mną do stołówki. Nie martwiłam się czy ktoś będzie miał coś przeciw dodatkowej osobie, bo doskonale wiedziałam, że nie. Zbyt dobrze znałam te osoby, żeby teraz mieć jakiekolwiek wątpliwości.

Po chwili doszliśmy do pomieszczenia, w którym pozostała garstka osób, zajadająca się naleśnikami. Zauważyłam swoich przyjaciół siedzących przy jednym ze stolików. Znajdował się on najbliżej miejsca, w którym wydawano posiłki. Od razu tam podeszliśmy, a gdy nas zauważono każdy uśmiechnął się, a Thomas od razu przysunął w naszą stronę talerz z naleśnikami. Chwyciłam jednego i przełożyłam na swój talerzyk, na którym posmarowałam go czekoladowym kremem i zawinęłam. Dopiero po chwili zorientowałam się, że większość osób wpatrzona jest w moją osobę, w tym George. I w tym momencie zrozumiałam o co im wszystkim chodzi.

- A tak. To jest George, mój chłopak. - mój wzrok spoczął na sylwetce chłopaka, który skanował teraz wzrokiem Joe'go. - To jest Joe, dalej Thomas i Lucy. - mruknęłam i wróciłam do zajadania się swoim naleśnikiem, na którego widok aż ciekła mi ślinka. Blondynka patrzyła na mnie rozbawiona, przez co przypomniała mi się wczorajsza sytuacja, gdy ta weszła do pokoju w nieodpowiednim momencie.

- To o nim nam wczoraj opowiadałaś? - zapytał Joe, spoglądając na rudowłosego. Kiwnęłam tylko twierdząco głową, bo wzrok młodego Weasley'a strasznie mnie peszył. A szczególnie ten łobuzerski uśmieszek, który teraz wstąpił na jego twarz. - Wczoraj byłaś bardziej rozmowna. - zaśmiał się, a ja spiorunowałam go wzrokiem pewna, że zapadnę się pod ziemię, gdy chłopak dowie się co mówiłam. Już teraz delikatnie się zarumieniłam, co rozbawiło pozostałych.

Nareszcie dali mi spokój i rozmowa zeszła na inne tematy, podczas których musiałam być ostrożna z George'm, żeby przypadkiem nie wyjawić za dużo. Szło nam to tak dobrze, że nie myślałam o tym w ogóle, po prostu mówiłam prawdę z małymi niewyjaśnionymi szczegółami. Rozmawialiśmy, śmialiśmy, opowiadając o wszystkim co nam wpadło do głowy. George od razu złapał dobry kontakt z pozostałymi, przez co byłam niezwykle zadowolona. Większość osób wyszła już tak, że została tylko nasza piątka. Jednak to wszystko nie trwało długo. Moment budzący moją rzeczywistość przyszedł szybciej niż mogłam się spodziewać. Chwila, która zburzyła moją całą pewność siebie i zastąpiła ją zwątpieniem we wszystko. Czy powiedzieliśmy coś nie tak? Albo zrobiliśmy? Nic na to nie wskazywało. Nadszedł czas, podczas którego nie wiedziałam jak się zachować. Bańka pękła przez pięć słów, które usłyszeliśmy. Słów, które tak samo mocno wstrząsnęły mną, jak i rudowłosym.

- A jak tam w Hogwarcie? 

Wonderful MuggleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz