Prolog

668 29 12
                                    

Taksówką dotarłam na miejsce. Spojrzałam zza szyby auta na dwupiętrowy budynek z białej cegły, w głębi duszy chcąc uciec stąd jak najszybciej. Jednak wiedziałam, że nie mam wyjścia, muszę to wszystko wyjaśnić. Jeśli mi się to nie uda, to przynajmniej będę mieć świadomość, że próbowałam. Uspokoję swoje sumienie. Nie będę się potem zadręczać pytaniem, a co by było gdyby? Przez te wszystkie nerwy słabo sypiam, nie mogę jeść. Czuję, że jestem bliska powrotu depresji. Dlatego tu jestem. Muszę naprawić swoje życie, zanim stanie się jedną wielką niekończącą się tragedią.

Po kilku minutach rozmyślań, gdy taksówkarz zapytał, czy w końcu wysiądę, czy jadę dalej, opuściłam auto. Zapłaciłam za kurs, przewiesiłam torebkę przez ramię i pełna obaw, z zaciśniętymi w pięści dłońmi, ruszyłam naprzód. Wydawało się, że zmierzałam w stronę budynku całą wieczność. Długi podjazd, wyłożony szarą kostką zdawał się dziś nie mieć końca. Gdy dotarłam pod drzwi, zawahałam się. Po kilku głębokich wdechach, zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam dzwonkiem. Gdy usłyszałam kroki, serce podeszło mi do gardła i cała się spięłam. Wiedziałam, że to będzie ciężka przeprawa. Jednak bez tego się nie obejdzie. To najcięższa rozmowa w moim życiu. O ile do niej w ogóle dojdzie. Od niej zależy wszystko. Dosłownie wszystko. Czułam, jak drżę, nie z zimna, a z przerażenia. Do tego byłam cała spocona. Odniosłam wrażenie, że za chwilę rozpadnę się na kawałki na tej wycieraczce.

Po chwili, otworzył mi drzwi. Uśmiechał się. Serce na chwilę stanęło mi w piersi na ten widok. Patrząc na niego sama miałam ochotę się uśmiechnąć. Jednak w chwili, gdy dotarło do niego, kto stoi za drzwiami jego domu, wyraz twarzy natychmiast mu się zmienił. Nie był w garniturze. Był ubrany w zwykłe szare dresy i czarną opiętą koszulkę z dekoltem w serek. Do teraz nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo uwielbiałam moment, gdy wracał z pracy i już w drzwiach ściągał krawat dając mi buziaka. Szedł pod prysznic, by ubrać się wygodnie i zjeść razem kolację. Potem siadaliśmy na sofie z popcornem, a czasem kieliszkiem wina, by obejrzeć wspólnie film.

Gdy zebrałam się na odwagę i spojrzałam mu w oczy, od razu tego pożałowałam. Z jego cudownych oczu buchała czysta nienawiść. Pomyśleć, że do niedawna widziałam w nich tylko czystą, niczym nieskalaną miłość i zaufanie. Oficjalnie mogę powiedzieć, że zniszczyłam wszystko to co między nami było. Jeśli do tej pory się łudziłam, że mi wybaczy, tak teraz całkiem straciłam nadzieję.

- Co Ty tu robisz Mia? - Warknął.

- Musimy porozmawiać.

- Nic nie musimy! - Wydarł się. Wychodząc przed drzwi. Wolałabym nie robić sceny przy sąsiadach, ale widocznie nie miałam innego wyjścia. Po takim powitaniu z pewnością nie wpuści mnie do środka by na spokojnie porozmawiać. - Rozmawiać mogliśmy dawno temu! Teraz to już nic nie da. – Spojrzał na mnie z pogardą. - Zastanawia mnie jedno, czy to wszystko, to była kompletna ściema? Z tym jak się nazywasz też kłamałaś? Nie wiem jak mam się do Ciebie zwracać. Może kłamczucha? Bardziej pasuje do takiej zakłamanej su... - Zacisnął usta, a potem wypuścił nosem powietrze. - kobiety jak Ty!

Cofnęłam się o krok. Wiedziałam, że będzie zły, szczerze mówiąc nawet mu się nie dziwię. Mimo wszystko po tych słowach poczułam się jakbym dostała cios w splot słoneczny.

- Oczywiście, że tak się nazywam. - Powiedziałam cicho. Nie ma sensu się wściekać. Sama naważyłam sobie tego piwa i muszę ponieść wszelkie konsekwencje. Muszę się zmierzyć z jego złością. Wytrzymać ją.

- Nic tu nie jest do cholery oczywiste! Pogrywałaś sobie ze mną. Boże, to wszystko była jedna wielka bujda! Kłamstwo! Kurwa. - Przeczesał włosy w geście frustracji i westchnął. – Nie chcę cię więcej widzieć na oczy, Mia. Zniknij z mojego życia raz na zawsze.

- Nie wszystko jest kłamstwem! Naprawdę się w Tobie zakochałam! Wysłuchaj mnie. Proszę. – dodałam ściszając głos.

- Nie wierzę Ci! Potrafisz tylko kłamać i manipulować! Wynoś się! - Wskazał palcem na bramę wjazdową za mną. - Do cholery, wynoś się i nie pokazuj mi się więcej na oczy! Jeśli jeszcze raz cię zobaczę koło mojego domu, załatwię zakaz zbliżania się! Nie żartuję, Mia. – Zacisnął pięści, jakby starał się powstrzymać przed rzuceniem się na mnie. Zabolały mnie jego słowa. Dotknęły głęboko mojej duszy. Roztrzaskały ją w drobny mak.

- Posłuchaj...

- Ostrzegam po raz ostatni, jak za chwilę się stąd nie ruszysz zadzwonię na policję! - Wysyczał przez zaciśnięte zęby. - Nie rozumiesz, że nie chcę cię znać? Wypierdalaj! - Wszedł do środka i zatrzasnął drzwi.

Przez chwilę stałam jak słup soli, wpatrując się w zamknięte drzwi. Gdy zauważyłam u sąsiadów na ganku Panią Collins, odwróciłam się i zaczęłam powoli iść w stronę mosiężnej bramy. Poczułam wiatr na mokrych od łez policzkach. Nawet nie wiem, w którym momencie zaczęłam płakać. Oddalałam się od domu, w którym spędziłam najlepsze chwile mojego życia. Wiem, że teraz nic tu po mnie. Muszę znaleźć inny sposób, by zechciał ze mną porozmawiać. Muszę sprawić, by mi uwierzył. Muszę odzyskać jego zaufanie. Bo tak naprawdę tylko w jednej sprawie go okłamałam. Nie miałam jednak innego wyjścia, inaczej nie wpuściłby mnie do swojego życia. Teraz muszę opracować plan, by odzyskać wszystko to, co straciłam. Muszę odzyskać miłość mojego życia.

*****

Za okładkę chciałam bardzo serdecznie podziękować Koronka (Ronnie V. Keller). Jest cudowna ❤️

Zaginione szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz