Cześć Wam.
Dodaję rozdział, ale nie wiem kiedy będę w stanie napisać kolejny. Co prawda coś tam skrobię, ale nie wiem kiedy będzie skończone. Niedługo wracam do pracy i dopóki się nie wdrożę znów w mój nowy rytm dnia, będę miała nieco mniej czasu. Przepraszam Was bardzo za tę niedogodność i mam nadzieję, że gdy znów zacznę dodawać, będziecie śledzić dalsze losy bohaterów.
Pozdrawiam, Magda
Luca
Wyszedłem z sali nieco przytłoczony. Wiedziałem, że wychowanie dziecka samotnie, to niezłe wyzwanie, ale to jest po prostu za dużo. Tyle informacji, że aż mi uszami wychodzi. Jestem pewien, że Hayes sobie świetnie poradzi, gorzej ze mną
W takich chwilach naprawdę tęsknię za moją żoną. Dan wiedziałaby to wszystko zanim przyszłaby na spotkanie. Zawsze się informowała zanim gdzieś szła lub coś zrobiła. Przed adopcją Hayesa, czytała wszystkie możliwe książki, artykuły o noworodkach. Oglądała też reportaże o dzieciach adoptowanych. Jeszcze zanim Hayes do nas trafił, ona wiedziała wszystko o niemowlakach i ich rozwoju. Moja żona zawsze była na wszystko przygotowana. Ja nie jestem. Czuję się jak dziecko we mgle, a mam wrażenie, że będzie tylko gorzej.
Do tego jego nauczycielka. Przyjaciółka Chloe. Mia Jones. Ładne imię. Kobieta ma bardzo ładny uśmiech, taki szczery. Zdecydowanie ma coś w sobie. Jest naprawdę zwyczajna, ale przy tym piękna. Na ulicy pewnie nie zwróciłbym nawet na nią uwagi. Jezu, ja naprawdę nie powinienem myśleć w ten sposób o wychowawczyni mojego syna. Teraz zrozumiałem co miała na myśli matka, mówiąc, że kiedyś poczuję brak intymności. Cholera, że też musiałem poczuć to właśnie teraz! Nie zauważyłem, żeby panna Jones nosiła obrączkę, ale po pierwsze, to o niczym nie świadczy, a po drugie, na miłość Boską, ja nie mogę o niej tak myśleć! Co się do chuja ze mną dzieje?
Na podjeździe stoi kompletnie nieznane mi auto. Kto mógłby mnie odwiedzać? W końcu w domu jest tylko moja mama z młodym. Wchodzę do domu, a po chwili do drzwi podbiega mój uśmiechnięty synek. W tle słyszę, że mama z kimś rozmawia. Rozbieram się i wchodzę do salonu. Na kanapie siedzi Drew z Chloe i dyskutują zawzięcie z moją mamą.
- Cześć.
- O! Siema Luca. Przepraszamy za najście, ale miałem potworny dzień. Poznajcie się, to Chloe, nasza klientka. To jest Drew, mój przyjaciel i szef.
- Witaj, miło cię poznać. Co się stało? – siadam na fotelu i biorę Hayesa na kolana. Mama w tym czasie przeprasza nas i idzie do kuchni.
- Po spotkaniu z Chloe miałem jechać do domu. Poszedłem do auta, ale nie chciało zapalić. Na szczęście Chloe jeszcze nie odjechała, chyba zobaczyła, jak walę ręką w kierownicę, bo zapytała czy może mi pomóc. Podrzuciła mnie do domu, ale okazało się, że klucze z aktówką, zostawiłem w aucie, które odholowano do mechanika. Dzwoniłem tam, ale mają już zamknięte. Chloe podrzuciła mnie do ciebie, żebym zabrał swoje klucze.
- No to faktycznie miałeś dzień pełen wrażeń. – Hayes zaczął kręcić się na moich kolanach. – Idź na górę misiu, zaraz przyjdę się z tobą pobawić.
- Okej tato. Pa wujku Drew! Pa Chloe.
- Cześć maluchu – pomachała mu dziewczyna uśmiechając się od ucha do ucha.
Teraz miałem okazję bliżej jej się przyjrzeć. Czarne włosy i zielone oczy. Mimo młodego wieku ma trochę zmarszczek przy oczach. Oznaka, że często się śmieje. Czyli Drew miał racje. Wygląda bardzo sympatycznie.
- Jak poszło w szkole?
- A jak miało być? Poznałem wychowawczynię Hayesa. Okazała się na szczęście całkiem miłą osobą. Dostałem tonę świstków do wypełnienia i moją głowę wypełniono tysiącem informacji. Do września połowę i tak pewnie zapomnę.
- Na pewno sobie dacie radę. Nauczyciele też nie mają lekko.
- Coś w tym jest. – odzywa się dziewczyna – moja przyjaciółka uczy w podstawówce. Nie dosyć, że musi dużo pamiętać i robić wszystko zgodnie z odgórnymi wymogami, to jeszcze dzieciaki potrafią zgotować piekło.
- No tak, dzieciaki potrafią być okrutne. – Mówi Drew. – Podejrzewam, że trafiają się też i rodzice z piekła rodem.
- Oj tak. Można by książkę napisać. Czasem, jak Mia opowiada, co niektórzy rodzice mają w głowach, to aż trudno uwierzyć. – Śmieje się Chloe. - Myślę, że to problem dzisiejszych czasów. Każdy myśli, że może wszystko. A nie daj Boże ma jeszcze do tego pieniądze, to w ogóle myśli, że posiada cały świat.
Drew się zamyślił. Pewnie myśli o pracy, ilu dupków w niej spotkamy, co myślą, że mogą wszystko, bo mają dużo zer na koncie bankowym. Po chwili wstaje.
- Luca, nie będziemy ci dłużej zawracać głowy. Dasz mi te klucze?
- Jasne. Zaczekaj chwilę.
Idę do gabinetu, gdzie mam wszystkie zapasowe klucze. Po chwili wracam z pękiem należącym do Drew.
- Trzymaj. Potrzebujesz podwózki?
- Nie, dzięki. Zostań z Hayesem. Chloe już mi zaproponowała, że zawiezie mnie do domu.
- Okej. Jak uważacie. Jeśli to dla niej nie kłopot.
- Żaden. I tak nie miałam planów na dziś, a poza tym, muszę jechać stąd do domu. Wszystko jedno, czy go od razu podwiozę.
Oboje się ubierają i żegnają. Zamykam za nimi drzwi i obserwuję, jak znikają za bramą. Dołączam do mamy w kuchni, żeby zrobić sobie coś do jedzenia.
- Miła ta dziewczyna.
- Tak, wygląda na miłą.
- Drew mógłby coś na tym zyskać.
- O czym ty mówisz mamo?
- Kochanie, nie widziałeś jak ona na niego patrzy? Jak na ósmy cud świata. A on udaje, że jej nie widzi, ale gdy mógł, to obserwował ją. Nie jestem ślepa.
- Coś w tym jest. Gdy byliśmy w barze, Chloe i jej przyjaciółka też tam były. Drew opowiadał, jak to bardzo za nią nie przepada, ale też wyczułem w tym blef. Nie chciał jednak tego zauważyć, więc dałem sobie spokój. Prędzej czy później sam na to wpadnie.
- Jesteś dobrym obserwatorem, Luca.
- Po kimś to w końcu odziedziczyłem.
- No tak. Jak poszło w szkole?
- Dobrze. Jego wychowawczyni wygląda na naprawdę sympatyczną kobietę. Jak się okazuje to przyjaciółka Chloe.
- No popatrz, jaki ten świat mały.
- Taa. – wyciągam kubek i nalewam sobie kawy. - W każdym razie mam trochę do rzeczy do zorganizowania przed wrześniem.
- Dasz radę. Potrzebujesz mnie jeszcze?
- Nie mamo, dziękuję. Dziękuję ci za wszystko.
- Nie ma za co skarbie. Wiesz, że was kocham. Uwielbiam spędzać czas z wnukiem.
- Wiem. Jednak musisz spędzać go też trochę więcej z ojcem. Może wtedy zacznie mniej pracować.
- Nie sądzę – śmieje się – w końcu wyszłam za pracoholika.
Ma rację. Ojciec do śmierci będzie ciężko harował. Wiem, bo jestem taki sam.
Gdy mama wychodzi, przygotowuję kolację dla nas, a następnie idę się pobawić z moim synem. Nawet nie zdążę otworzyćdrzwi do jego pokoju, a on już na mnie wskakuje i mnie tuli.
- Tato! Jak fajnie, że już jesteś.
- Obiecałem, że przyjdę smyku. Przygotowałem kolację i jestem. W co się będziemy bawić?
- Ułożysz ze mną Lego? Dostałem od wujka Drew nowe zwierzątko i muszę zbudować dla niego klatkę.
- Jasne.
Hayes uwielbia zbierać zwierzęta z Lego. Ma ich już całą gablotę. Za każdym razem, gdy dostaje nowe, buduje mu klatkę. Potem zwierzątko trafia za szybę, a klatka zmienia się w coś innego. Uwielbiam to, że ma tak świetną wyobraźnię. Czuję wtedy, że nie zawodzę go jako rodzic, że mimo braku mamy, nie odczuwa tego aż tak bardzo, skoro nie jest zamknięty w sobi. Cieszę się, że pozostaje beztroskim dzieciakiem, bo ja daję z siebie wszystko, by go uszczęśliwić.
CZYTASZ
Zaginione szczęście
RomansŻycie Mii zakończyło się, tak na prawdę zanim się w ogóle zaczęło. Jedna, podjęta lata temu decyzja, odcisnęła na niej piętno na zawsze. Położyła cień, na jej przyszłości. Gdy myślała, że gorzej być nie może, życie pokazało jej w jak wielkim błędzie...