Rozdział 2

64 5 3
                                    



     Poczułem delikatne ukłucie na przedramieniu. Powoli otworzyłem oczy. Znowu to jaskrawe światło. Nade mną stała blond włosa kobieta w obcisłym, białym uniformie, ze strzykawką w ręku. Wyszła tak szybko, że nie zdążyłem nawet wydusić z siebie jakiegokolwiek słowa. Pomieszczenie, w którym się znajdowałem należało do co najmniej dziwnych. Białe kafelki na podłodze, białe ściany i nieprzyjemna wilgoć unosząca się w powietrzu. Łóżek takich jak moje było jeszcze kilka, jednak "pacjenta" ani jednego. Przynajmniej to wskazywało, że nie znajduję się w izolatce. Całe szczęście. Rozglądałem się dookoła, kiedy nagle automatyczne drzwi otworzyły się i do sali wszedł nieznany mi mężczyzna, a tuż za nim idąca pewnym krokiem Faith. Boże , jaka ona była piękna. Jej popielate włosy zawsze układały się w perfekcyjne fale, a zielone oczy ciągle skrywały jakąś tajemnicę. Miałem ochotę rzucić się w jej stronę i objąć jej drobne ciało, bo przecież jednak żyła. Kamień spadł mi z serca, ale dopiero teraz dotarło do mnie, że ostatnie co pamiętam to wybuch. Nie wiem skąd się tu wziąłem i miałem milion pytań. Chciałem  podnieść się z łóżka, ale przeróżne rurki i kable podpięte we mnie strasznie to utrudniały. Faith zauważywszy to podeszła do mnie szybkim krokiem i odpięła całe urządzenie. Od razu poczułem ulgę. Usiadłem i już chciałem otworzyć usta z nadzieją, że wreszcie coś powiem, jednak ona posłała mi oczywisty znak milczenia – przyłożyła palec do swoich pełnych, naturalnie lekko różowych ust. Tajemniczy mężczyzna przyglądał mi się jakbym był jakimś nadnaturalnym stworzeniem. Minęło kilka minut, kiwnął delikatnie głową i  wyszedł. Zostałem z Faith sam na sam.

– Wyjaśnisz mi jak się tu znalazłem? Jesteśmy tu bezpieczni?–spytałem nerwowo.

– Jutro przetransportuję cię w pewne miejsce. Nikogo o nic nie pytaj. Po drodze wszystko ci wyjaśnię. Teraz odpoczywaj. Może czekać cię niezłe zaskoczenie– odpowiedziała.

– Ale Faith, potrzebuję jakichś wyjaśnień– dodałem zakłopotany.

– Zaufaj mi i nie rób niczego głupiego, proszę – dostrzegłem troskę w jej głosie.


Po tych słowach wyszła zanim zdążyłem powiedzieć coś więcej.  Nie spodziewałem się, że ta rozmowa przebiegnie w taki sposób.  Każde jej zdanie było dla mnie zagadką. Tylko problem tkwił w tym, że trochę trudno było zabrać się do jej analizowania z głową nafaszerowaną tymi wszystkimi środkami. Po chwili przed oczami zaczęły pojawiać  się ciemne plamy, byłem okropnie zmęczony. Padłem na łóżko i zasnąłem bez dalszych wyjaśnień.

Przebudzenie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz