Faith podeszła nieco bliżej. Patrząc się wprost na mnie przekręciła głowę na bok w swój charakterystyczny ptasi sposób.
–Lekko zdziwiony?–spytała.
–Zdziwiony?! Faith, co do cholery...Co tu się dzieje?!– ciągle walczyłem o wyjaśnienia. Cierpliwość nigdy nie była moja mocną stroną, choć starałem się nad tym pracować.
Rozejrzałem się dookoła i zamarłem. Wszystko wyglądało zupełnie inaczej. I jeszcze to okropne poczucie straty czasu. Niepewny całej tej sytuacji spytałem:
–Powiedz mi ile czasu minęło od kiedy zostałem zaatakowany?–pytam zdezorientowany.
–Pozwól, że najpierw udamy się w bezpieczniejsze miejsce, gdzie na spokojnie będę mogła wyjaśnić ci cokolwiek.
Bezsilnie przytaknąłem. Nie lubiłem niewiedzy. Milion pytań przychodziło mi do głowy, a każde następne rodziło kolejne. Chciałem jak najszybciej dowiedzieć się wszystkiego co dane jest mi wiedzieć, ale nie byłem do końca pewny co zrobię, kiedy to już się stanie. Właściwie nie miałem bladego pojęcia. Właśnie to powoduje niewiedza. Nie możesz zaplanować ani przewidzieć co zrobisz w przyszłości.
–Nie zawsze zrobisz to co zaplanujesz–znów słyszę ten głos.
Powoli zacząłem się przyzwyczajać do tego typu formy 'nękania'. Ignorowanie daje temu radę, jak na razie.
Podeszliśmy udeptaną ścieżką w stronę rogu jedynego małego budynku, który znajdował się na tym pustkowiu. Za nim stało auto przypominające połączenie lamborghini veneno i stealth'a B6. Istne cudo. Drzwi otworzyły się automatycznie, wysuwając się do góry. Faith ruchem ręki wskazała, żeby szybko wsiąść do auta. Nie zdążyła dobrze usiąść za kierownicą, kiedy już jechaliśmy z prędkością 450 kilometrów na godzinę. Co zdziwiło mnie najbardziej, w ogóle nie słyszałem pracy silnika. Po długiej, uciążliwej ciszy, Faith zaczęła mówić:
–Po pierwsze, jedna zasadnicza rzecz—odkąd cię napadnięto minęło 50 lat, nie jeden dzień—głos lekko jej drżał.
–Więc co działo się ze mną przez ten czas?–spytałem niepewnie, próbując łączyć ze sobą jakiekolwiek fakty.
–Napadli cię twoi ludzie, rozumiesz? Zabraliśmy cię w porę, podłączyliśmy do aparatury i wtedy straciłam kontrolę nad tym co robią ludzie z mojej bazy...Zaczęli grzebać w twojej pamięci, aby dowiedzieć się kogo zabiłeś.
–Zabiłem? Przecież nigdy nie dostałem zlecenia żeby kogokolwiek zabić–pomyślałem głośno.
–Tak Davidzie, nawet nie masz pojęcia jak wiele osób zamordowałeś z zimną krwią. Zostałeś stworzony jako maszyna, aby to właśnie robić. James najzwyczajniej w świecie znalazł osobę trzecią, którą mógł kontrolować i za jej pomocą usuwać niewygodnych mu ludzi. Po każdej jednej zbrodni wymazywali ci pamięć, podczas kiedy ty myślałeś, że wypełniasz zwykłe misje. Aż do teraz...
–A więc to wyjaśnia dlaczego czułem chęć sprzeciwienia się...
Zamilkłem na jakiś czas. Ona również. Chciałem sobie wszystko uporządkować , chociaż nie było to łatwe. Postanowiłem, że zanim dojedziemy na miejsce dam sobie spokój, Skupiłem się na Faith. Dzisiaj jej włosy były spięte w niesfornego koka, przez co mogłem podziwiać często zaróżowione policzki. Tak ładnie kontrastowały z jej bladą cerą. Zacząłem się zastanawiać, co ona czuje. Jakie ma podejście do tego wszystkiego? Co robiła przez te 50 lat , kiedy mnie nie było obok? Och, znowu tyle pytań. Skoro jestem maszyną, to szkoda, że nie posiadam przycisków w stylu „Wyłącz myślenie” lub „skup się na”. Byłoby trochę łatwiej.
Minęła godzina zanim dojechaliśmy na miejsce. Od razu zauważyłem, że nie znajdujemy się już na takim pustkowiu jak wcześniej. Faith kliknęła jakiś guzik przy desce rozdzielczej. Szyby lekko się przyciemniły.
–Teraz sobie pooglądaj, lustro weneckie, widzisz ich, ale oni nie widzą ciebie. Stary dobry bajer. Wcześniej nie uśmiechało mi się, żeby ktoś dostrzegł twoją twarz wlepioną w szybę auta–zaśmiała się.
Zaparkowaliśmy przy budynku o geometrycznym kształcie. Na większość budowli składał się metal i szkło. Co dziwne był to jedyny wieżowiec, który zachował swoją świetność. Pozostałe dookoła były totalnie zrujnowane i sypiące się. W niczym to do siebie nie pasowało, dlatego jeszcze bardziej zaintrygował mnie ten jeden "rodzynek". Chciałem zobaczyć jak najwięcej 'nowego świata', jednak Faith ostrzegła mnie, że musimy wejść do budynku w miarę niezauważonym. Opuściliśmy wygodne siedzenia auta, po czym pewnym krokiem powędrowaliśmy w stronę obiektu. Nieoczekiwanie Faith złapała mnie za rękę idąc dalej jak gdyby nigdy nic. Spojrzałem na nią pytającym wzrokiem.
–No co? Trzeba stwarzać pewne pozory, 'zakochańce' zazwyczaj nie wzbudzają podejrzeń–uniosła kąciki ust w naprawdę szczerym uśmiechu, tak jakby była dumna ze swojej strategii. Tak czy siak, ta strategia nawet zaczęła mi się podobać. Nawet jeśli dookoła nie zobaczyłem ani żywej duszy...
CZYTASZ
Przebudzenie
AcakPo pięćdziesięciu latach od wybuchu bomb atomowych ocalały David budzi się w tajnym laboratorium. Rzeczywistość nie jest już taka sama, a „wolność" przestaje istnieć. Nowe hybrydy budzą się do życia, a ludzkość zaczyna zmierzać w niebezpiecznym kier...