Rozdział 7

30 4 3
                                        

     –On jest alfą – powiedział to zbyt poważnym tonem w stosunku do jego osoby.

     –A więc może mnie oświecisz i powiesz co to znaczy?–spytałam.

     –Słuchaj, mam dość twojej arogancji i tego zachowania. Zapomnijmy o tym co było i skupmy się na tej dość poważnej rzeczy. Tak na marginesie widzę jak na niego patrzysz, więc wątpię, że mogłoby coś jeszcze między nami być.

      Zdziwiłam się tą nagłą zmianą jego zachowania. Było to do niego wręcz niepodobne. Mimo wszystko zawsze znajdę jakieś plusy, a tym razem była nim ta rozmowa dotycząca nas, która tak czy siak zbliżała się nieubłaganie od jakiegoś czasu.

–Mam przez to rozumieć, że odpuszczasz na dobre? –spytałam dość niepewnie.

Shane podszedł do mnie i ujmując moje dłonie w swoje powiedział prawie szeptem:

–Faith, zapamiętaj, będę cię zawsze kochał i nic tego nie zmieni, ale nie zatrzymam cię przy sobie na siłę. Sama zdecyduj czego chcesz, niczego nie będę miał ci za złe, możesz być tego pewna.

Musiałam przyznać, w tamtym momencie lekko mnie zatkało. Nie przypuszczałam, że Shane będzie aż tak wylewny. 

–Zdziwiłeś mnie swoją tolerancją, naprawdę. Ale doceniam to Shane. A teraz wyjaśnij mi o co chodzi z tym alfą, co to w ogóle znaczy?–kontynuowałam jak gdyby temat sprzed chwili nie został poruszony. 

–A więc, David jest pierwszym i nieudanym eksperymentem Jamesa. Dlatego jest zdolny do większej samokontroli niż nam się wydaje. My nadaliśmy to sobie komputerowo i podstępem tak? Natomiast u niego ta cecha wkradła się jako pewien błąd, który niestety jest do wykrycia tylko podczas testu kontrolnego w twojej bazie. Będę musiał go solidnie przygotować, aby nic się nie wydało. Jeśli to w ogóle możliwe–dodał z zawahaniem.

–W takim razie, co robimy? – Spytałam niepewnym głosem. 

–Obawiam się, że będziecie musieli skorzystać z mojej gościnności nieco dłużej...

     Obudził mnie zapach croassantów i świeżo parzonej kawy. Kawa, o tak, czuję, że tego właśnie potrzebuję. Jednak bardziej czułam, że potrzebne mi jest jeszcze pięć minut w łóżku. Mimo,że nie kojarzy mi się najlepiej, bo tutaj spałam z Shanem, to muszę przyznać, że wciąż jest tak samo wygodne. Przesunęłam dłonią po białej satynowej pościeli, a w głowie mignęło mi wspomnienie tak silne, jakby to wydarzyło się wczoraj. Leżeliśmy wtuleni w siebie w  ciemności. Z otwartego okna wpadały chłodne podmuchy wiatru, a migoczące światła budynków oświetlały nasze ciała. Właśnie wtedy, w ostatnią noc, którą razem spędziliśmy David zadał mi pytanie.

Faith, powiedz mi, czy żałujesz czegoś co kiedykolwiek zrobiłaś ?–Mówiąc wciąż wodził palcem po moich ramionach.

–Nie przypominam sobie niczego takiego. Zawsze robię to co chcę i nie żałuję, życie jest na to za krótkie. A ty? Żałujesz czegoś Davidzie? –spytałam.

-Czasem tylko tego, że nie mam wyboru...

Nie prosząc o wyjaśnienie zasnęłam wtulona w Niego.

      Teraz uświadomiłam sobie, że to ja żałuję, bo miałam wybór ale o tym nie pomyślałam. Liczyło się dla mnie mieć przy sobie kogokolwiek. Ta bezustanna rządzą posiadania, nawet kiedy ktoś nic dla Ciebie nie znaczy. Gdybym czekała na Davida, nie miałabym tego kamienia na sercu. Mimo,że Shane dał mi wyraźne "błogosławieństwo". Tak zabłądziłam myślami, że całkiem zapomniałam o kawie i chłopakach, oraz o burczącym brzuchu uciszanym już kilkakrotnie. Ubrałam jeansy i koszulę z wczoraj i zeszłam schodami na dół, bo przecież doskonale wiedziałam co gdzie się znajduje w tym jednym wielkim labiryncie.

Przebudzenie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz