,,Super, czyli bez udawania."
— A może tu postawimy lodówkę? — Loki zadał pytanie, zakreślając coś na dużej, prostokątnej kartce, a Peter zaśmiał się na jego zaangażowanie. — No co? — zapytał, zbity z tropu.
— Po co nam lodówka w schronie?
— Zamierzasz głodować czy zamawiać pizzę pod ziemię? Wiem, że lubisz się z pająkami i w ogóle, ale Peter, one nie przyniosą ci nic oprócz cukru lub obrzydliwego robactwa. Nie ma co na to liczyć — skrzywił się na swoją wzmiankę o robactwie, a Peter po dwusekundowym namyśle pokiwał głową.
— Dobrze, tu postawimy lodówkę, a obok jeszcze jedną. Jedna na różnego rodzaju napoje, a druga na różnego rodzaju jedzenie. Brzmi dobrze, nie sądzisz? — uśmiechnął się, szukając w komputerze zdjęcia lodówki, którą mógłby wydrukować, a następnie wkleić na kartkę.
Loki patrzył na projekt, który stworzyli razem do tego momentu i był zachwycony. Był zachwycony tym, że Peter go dalej nie skreślił. Był zachwycony tym, że robili to razem. Był zachwycony po prostu Peterem Parkerem, tym głupim, dobrym nastolatkiem. Zerknął na komputer i przesunął lekko nadgarstek pająka, żeby ten wybrał lodówkę, która bardziej pasowała bożkowi. Brązowowłosym czując muśnięcie palcy na swojej dłoni, zerknął w tamtym kierunku, a jego kąciki ust uniosły się do góry.˚ ༘♡ ⋆。˚ˏˋ°•*⁀➷
Po skończonym planie architektonicznym byli z siebie bardziej niż zadowoleni. Anthony Stark jednak nie podzielał ich entuzjazmu, ponieważ jak powszechnie wiadomo, robił większości za sponsora. Najbardziej jednak za sponsora robił dla swojego "syna". To słowo dziwnie kuło go w język, w głowie natomiast domagało się pierwszeństwa. Jego umysł nie akceptował "Peter" lub "dzieciak", czy "nastolatek, "fan". Żadne to określenie nie pasowało wystarczająco dobrze. Żadne, oprócz tego jednego, przed którym się wzbraniał.
Stephen otwarcie się z niego naśmiewał. Otwarcie naśmiewał się z niego Bucky, a Stave starał się uspakajać swojego chłopaka, jednak Tony wiedział, że ten też się z niego nabija. Miał jednak zbyt dobre serce, żeby się z tym obnosić. Co z jednej strony było zabawniejsze, niż uczucia Iron Mana względem całej sytuacji, ale ten się nie wypowiadał. Jeszcze by się Rogersowi odmieniło i nie miałby ani jednego zwolennika. Agentka Romanoff również miała super poczucie humoru, do którego namawiała swojego przyjaciela (Clint i Natasha razem to były wcielone diabły). Natomiast Bruce, jej chłopak zawsze stawał po stronie Tony'ego. Pielęgnował tym ich przyjaźń, a samo to sprawiało bohaterowi dużo radości. Nawet nie samo wsparcie, bo tego aż tak nie potrzebował, ale to, że miał go przy sobie pomimo swojej osobowości i wszystkich popełnionych błędów, dodawało mu sił.
— W porządku. Załatwię to wszystko, ale te konkretne meble i rzeczy, które totalnie do siebie nie pasują czy coś, co ma więcej sensu? — zapytał, śmiejąc się przy tym. Zmieszany Peter uśmiechnął się do niego delikatnie i wyjaśnił, jak ma to z grubsza wyglądać (w jego opisie miało to więcej sensu, dzięki Bogu!), więc Stark po zrozumieniu przekazu udał się do siebie i od razu wziął się za zamawianie większości rzeczy.
Z zaskoczeniem zauważył, że Loki podążył za nim. Zauważył to złe słowo. Dowiedział się w momencie, w którym dostrzegł Lokiego z ręką przy drzwiach od jego pokoju. Prawdopodobnie chciał zapukać, a przynajmniej tak to wyglądało. Bohater zmarszczył brwi, a były złoczyńca westchnął sfrustrowany. Wszedł do środka bez zaproszenia i zamknął za sobą drzwi.
— Stephen się zgodził. Thor również. May była zachwycona. Zostałeś mi tylko ty, więc drogi Iron Manie. — Zmarszczył brwi w zamyśleniu i warknął sam do siebie. — Nie potrafię tak. To, że lubię Petera, nie oznacza, że muszę lubić też ciebie, prawda? — zapytał, a kiedy miliarder pokiwał potwierdzająco głową, ten kontynuował. — Super, czyli bez udawania. Chcę wziąć Petera do Asgardu. Zanim zaprzeczysz, przypomnij sobie trzy pierwsze zdania, które wypowiedziałem, wchodząc do tego pokoju. — Usiadł na łóżku, nie oczekując twierdzącej odpowiedzi, ale wiedział też, że nie zrobi nic przeciwko mężczyźnie. Obiecał Parkerowi, że spróbuje się z nim dogadać i będzie brać pod uwagę jego zdanie. Tak więc zrobił. Najwyżej niespodzianka nie wypali.
— Zgoda — wypłynęło z ust Starka i ten przez moment musiał się dokładnie zastanowić, czy on sam to powiedział, ale tak. Zrobił to. Westchnął po tym, siadając obok bożka, ale wzrok miał utkwiony w drzwiach. — Ale musisz mi pomóc.
— W czym? — Cena nie była ważna. Liczyło się szczęście Petera, który marzył o wyprawie na inną planetę. Loki liczył, że jego planeta mu wystarcza i nie muszą zapuszczać się w niebezpieczne rejony galaktyki.
— Jak przejść od dzieciaka do syna? — zapytał szybko, nie chcąc przeciągać sytuacji, która sama w sobie była przerażająco niezręczna. Nie powinien rozmawiać o tym z Lokim. Jednak z jakiegoś powodu sądził, że ten go nie wyśmieje. Miał rację. Czarnowłosy najpierw zmarszczył brwi, a później odezwał się łagodnie.
— Spójrz w kierunku drzwi. — Sam spojrzał w tamtym kierunku, a kiedy Stark wziął z niego przykład, dostrzegł młodego super bohatera stojącego w drzwiach, który miał niepewne spojrzenie i był lekko zmieszany.
— Chciałem sprawdzić jak wam idzie szukanie, ale to chyba nie jest odpowiedni moment? — zapytał niepewnie, bawiąc się przy tym palcami. Tony odetchnął głęboko i pokręcił przecząco głową.
— W rzeczywistości, synu. Mogę tak do ciebie mówić, prawda? — zapytał, przełykając ciężko ślinę. Był pewny siebie w każdym wypadku. Każdym, prócz jednego. Każdym, prócz Petera Parkera.
Nastolatek na zadane pytanie, ochoczo pokiwał głową, a kiedy to zrobił, wszystkie złe emocje i powątpiewania opuściły ciało starszego mężczyzny. Czuł się spokojny i wolny od niepotrzebnych zmartwień. Sumienie, które dwadzieścia cztery na siedem oznajmiało mu, że jest złym człowiekiem na ten moment jakby się zamknęło. Prawdopodobnie musiało przeanalizować z jakiego powodu taki dobry dzieciak, jak Peter zgodził się na taką propozycję, wypływającą z ust Iron Mana. Sam Iron Man nie był pewny, dlaczego Spider Man tak postąpił, ale chyba wolał nie znać odpowiedzi na to nurtujące pytanie. To, że było nurtujące, nie oznaczało, że było ważne. Czasami lepiej jest żyć w niewiedzy.
— Okej, dobrze — stwierdził, posyłając mu lekki uśmiech i kontynuował. — Loki chcę cię zabrać na inną planetę. Jeśli obiecujesz, że nie wpakujesz się w kłopoty i będziesz go pilnować, to jestem skłonny się zgodzić.
Po wypowiedzianych słowach Peter i Loki spojrzeli po sobie, nie do końca pewni, do którego z nich została skierowana ta uwagi. Bożek już otwierał usta, żeby zareagować, na co Stark machnął ręką. Czarnowłosy przewrócił oczami i dał mówić zestresowanemu nastolatkowi, który kiwał głową jak w transie.
— Oczywiście, panie Stark. Nie zniszczymy świata. Nie stworzymy kolejnego. Nikt nie umrze, przysięgam. Dotrzemy z powrotem na Ziemię i nie będzie żadnych komplikacji — obiecał, wymieniając kolejne rzeczy, o które mógłby się obawiać miliarder. Nie zrobimy tego, tego, tamtego też nie, o, tego też nie możemy? Spoko, bez problemu!
Po skończonej rozmowie w sprawie wycieczki doszli do innej ważnej sprawy: meble do bunkra. Tony bez problemu zajął się zamawianiem mebli, które wskazywała mu para przyjaciół, a kiedy już skończyli, odetchnął głęboko. Uzbierało się trochę pieniędzy, które musiał wydać na to wszystko. Jednak nie była to kwota, której by nie posiadał. Ba, ona tylko lekko musnęła to, co miał na koncie. Nie zmieniało to faktu, że spędzenie dwóch godzin przed ekranem komputera nie było najprzyjemniejsze, więc chciał z tym skończyć i móc udać się do warsztatu.
Było mu to dane, kiedy Peter oznajmił, że pójdzie się spakować na podróż, a Loki musiał załatwić jeszcze kilka spraw organizacyjnych. Kiedy wyszli, Tony został sam. Wtedy odetchnął naprawdę głęboko i szczerze się zaśmiał. Miał syna.
˚ ༘♡ ⋆。˚ˏˋ°•*⁀➷Na następny dzień wszystko było już zorganizowane i Loki wraz z Peterem, który dopiero co wrócił ze szkoły, mogli udać się do domu starszego. Bucky nie był zachwycony perspektywą takiej podróży, Stave dziesięć razy zapytał nastolatka, czy na pewno wszystko spakował, a zirytowana May przewracała na wszystkich oczami. W jej mniemaniu Peter był na tyle odpowiedzialny, że umiał sam o siebie zadbać. Na pożegnanie pocałowała go w czoło i życzyła dobrej podróży. Uśmiechnął się do niej z wdzięcznością i mocno przytulił ją do siebie.
Spojrzał w kierunku trzech osób, które żywo ze sobą dyskutowały i westchnął cicho. "Tata" nigdy nie będzie miał odwagi, żeby powiedzieć Stephenowi, co do niego czuje. Przynajmniej ma odwagę na niego krzyczeć, tylko po to, żeby następnie krzyczeć razem z nim na Lokiego, którego jedyną reakcją na to jest przewrócenie oczami.
Kiedy im się przyglądał, nie dostrzegł osoby, która się do niego przybliżyła. Zrozumiał, że ktoś stoi obok niego dopiero wtedy, gdy usłyszał głos. — Jest szczęśliwy. Dzięki tobie — powiedział Thor, patrząc w tym samym kierunku co Peter.
Młody bohater uniósł oczy i spojrzał na jego zmęczoną twarz z dołu, a następnie znowu spojrzał na czarnowłosego. Centrum jego świata. Centrum wszystkich innych światów. Centrum galaktyki i wszechświata. Przełknął ciężko ślinę.
— Mówi o tobie. Wcześniej nie mówił praktycznie wcale, jeśli nie miałoby to komuś zrobić przykrości. Teraz mówi. Mówi dużo dobrych rzeczy. Zanim zapytasz, nie powiem, co mówi, bo nie to jest najważniejsze, ale myślę, że go zmieniłeś. Jemu to się chyba nie podoba. Nie podoba mu się zmiana, ale podoba mu się, kto ją wprowadza. To tak jakbyś narzekał, że coś zmieniasz, ale jest dobrze, bo ty to zmieniasz. On jest jednak zadowolony, że to nie on wprowadza zmiany, tylko że to ty je wprowadzasz. Cieszy się, że go zmieniasz. Ja też się cieszę — wyznał szczerze, patrząc na swojego brata. — Dziękuje — dodał i nie pozwalając nastolatkowi udzielić odpowiedzi, odszedł w kierunku osób, którym Peter uparcie się przyglądał.
Nastolatek nagle poczuł się przytłoczony. Jakby nie na miejscu, ale w tym samym momencie, gdy to poczuł, dostrzegł na ustach swojego przyjaciela uśmiech, a wszystkie wątpliwości opuściły jego ciało. Był na miejscu.˚ ༘♡ ⋆。˚ˏˋ°•*⁀➷
— To jak podróż samolotem? — zapytał, kiedy wyczekiwali, aż Hajmdal uruchomi most. Loki uśmiechnął się delikatnie i pokręcił przecząco głową.
— W rzeczywistości, nie wiem do czego mogę to porównać. Co prawda, za pierwszym razem może być ci trochę niedobrze, ale ogólnie trwa tylko krótką chwilę. A ta krótka chwila naprawdę jest warta małych zawrotów głowy.
— Obiecujesz? — zapytał niepewnie.
— Obiecuje — powiedział, patrząc mu prosto w oczy i właśnie wtedy Hajmdal wykonał swoją robotę. Nie można było powiedzieć nawet, że trwało to chwilę. Co najwyżej, bardzo krótką chwilę, na której Peter się nawet nie skupił.
Pamiętał wpatrujące się w niego z uwagą zielone oczy i nikły uśmiech błąkający się na ustach starszego mężczyzny. Sama podróż nie była tak istotna. Po wylądowaniu natomiast skupił się już na samej planecie. Strażnik wyglądał na zaskoczonego jego obecnością. Tak jakby był świadomy, że ten przyleci wraz z Lokim, ale nie dowierzał, że naprawdę tak się stało.
Bożek przywitał się ze swoim "znajomym", a Peter tylko lekko pomachał ręką i wymamrotał przy tym coś, co prawdopodobnie miało być powitaniem. Następnym co pamiętał był zamglony obraz i mroczki przed oczami. Miał problem z wyłapaniem słów, które ktoś do niego mówił. Tak właściwie, miał problem nawet z tym, żeby zrozumieć, kto do niego mówi. W krótkiej chwili zakręciło mu się w głowie i osunął się na ziemię. Usłyszał nad sobą zdenerwowany głos. Ten natomiast był ostatnim co zapamiętał.
Nie był do końca pewny, ale chyba zemdlał.
CZYTASZ
Odds
FanfictionLoki Laufeyson potrzebował kolejnej szansy, a Peter Parker, no cóż, on mógł mu ją dać. ( postacie: nie należą do mnie, pochodzą z uniwersum marvela) ( okładka: -amoore ) ( start: 29.08.2021r. ) ( koniec: ? )