Rozdział 5

313 8 1
                                    

Nadal czułam ten zimny dreszczyk, który ciągle przezemnie przechodził. Siedziałam i patrzyłam w samochodzie przez okno jak jechaliśmy w kierunku jeziora po kolejna wskazówkę. Niebo było dzisiejszego dnia spokojne i niebywale piękne chmury różowo-fioletowe idealnie się razem komponowały, czułam się w bajce w radiu leciała piosenka: ,, supergirl reamon '' bylo naprawdę pięknie.

Zbliżaliśmy się na miejsce zachód słońca nadal nam towarzyszył, z daleka widziałam już jezioro było śliczne, niewielkie ale bardzo urocze. Wokół jeziora znajdywała się pustka były poszczególne kamyki i wyższe liście trawy. Te jezioro pomimo tej zwyczajnej pustki i tego wszystkiego miało tak zwane to coś. Chmury i zachód słonica powoli zachodził więc trzeba było się spieszyć i szukać tej wskazówki. Ja ruszyłam w stronę wysokiej trawy Nathaniel szukał koło jeziora, a Liam poszedł w stronę.. Chwila gdzie jest Liam? Właśnie zorientowałam się, że nie widać nigdzie Liam'a.

— Nathaniel! — Wstałam z trawy i krzyknęłam w stronę Nathaniel'a, który niemal wpadał do jeziora.

— Czy ja śnie czy woła mnie moja piękność? — Chłopak zanim się obejrzał wylondował w jeziorze, a ja się rozśmialam się na cały głos i podeszłam do Nathaniel'a. Coraz bardziej ignorowałam jego wściekle zaczepki na moją osobę.

— Ojeju, ktoś tu wylądował w jeźorku cały mokry po sam czubek głowy. — Nachyliłam się nad chłopakiem, a on wbijał we mnie rozgniewany wzrok.

— Choć tu, a nie cieszysz się swoim cwanym usmieszkiem. — Oderwał swoje zielone tęczówki od moich i szybkim ruchem wziął mnie za biodra i razem wylądowaliśmy w jeziorze.

— Pojebało cię?! — Nathaniel uniósł swój kącik ku górze a ja patrzyłam na chłopaka wrogim wzrokiem.

— Dobra musze Ci coś powiedzieć, Bo Li-. — Nie dokończyłam, ponieważ chłopak przytknął mi swojego wskazującego palca do ust co miało oznaczać, że mam cicho. Nathaniel zbliżał się do mnie powoli a ja się patrzyłam na niego z wielkim znakiem zapytania. Nie miałam pojęcia co zamierzał i co chciał zrobić. Wraz z jego podejściem do mnie odpływałam krok dalej. Torres zaczął chlapać wodą dokoła i również na mnie a ja na niego. Byliśmy już cali mokrzy, aż z tego wszystkiego zapomniałam co mam mu powiedzieć jutro miałam szkole, a ta tajemnicza gra dobiegała konica.

— Nathan, musimy się pospieszyć masz tą kartkę? — Zapytałam powoli wychodząc z wody, było mi zimno więc szybko pobiegłam do samochodu a Nathaniel szedł odrazu za mną powolnym i zdecydowanym krokiem.

— Czekaj, gdzie jest Liam? — Wsiadłam do czerwonego lexus'a zapinając przy tym pasy.

— Pewnie wolał pójść na piechotę. —
Zaśmiał się szeroko pokazując przy tym błyszczące kiełki.

— Ja mówię na poważnie. — patrzyłam na niego z poważnym wyrazem twarzy.

— Ja też. — Uniósł swój kącik ust ku górze, zbliżając jego dłoń do mojego uda. Szybkim ruchem odepchnęłam jego rękę i złapałam za klamkę od samochodu.

— Gdzie się wybiera moja Pani? — odwróciłam się a moje oczy ujrzały wpatrujące się we mnie zielone tęczówki, które uważnie mi się wpatrywały.

Twoja pani idzie na poszukiwania. — Posłałam mu wścibski uśmieszek. I wysiadłam z auta trzaskając lekko drzwiami. Zauważyłam ciemny niewielki lasek pomyślałam, że Liam mógł tam wejść, ponieważ to droga na skróty do jego niedaleko położonego domu było już coraz ciemniej można było również doznać lekką mglę nie miałam pojęcia, czemu idę w stronę lasku, którego nawet nie znałam po prostu nie mogłam zostawić Liam'a gdzieś samego po ciemku. Powoli zbliżałam się do lasu słyszałam przeróżne dźwięki wokół było nie za fajnie trząchałam się, że zimna miałam na sobie tylko szare do kostki bawełniane dresy do tego miałam na sobie koszulkę w stylu oversize w kolorze białym i na sobie rozpinaną bluzę w barwach beżowego odcieniu, a na nogach miałam białe adidasy. Las wydawał się znacznie mniejszy, zanim do niego weszłam drzewa były bardzo wysokie było gęsto nie widziałam już, gdzie iść i z której strony weszłam, czyli jednym słowem zgubiłam się szybko wyciągnęłam z mojej prawej kieszeni telefon, aby sprawdzić, gdzie jestem i zadzwonić po kogoś, ale oczywiście na ekranie telefonu ujrzałam ani jednej kreski zasięgu i tylko połączenia alarmowe super wystarczyło iść przed siebie i jakoś się stąd wydostać. Błąkałam się tak dobre 30 minut to były najdłuższe minuty dotychczas w moim życiu postanowiłam dalej się trzymać zasady pójścia przed siebie nawet ta „zasada" się chyba sprawdzała, choć niemi to oceniać, ponieważ las był długi i wysoki.

The story of us Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz