Rozdział _5_

69 2 0
                                    

-Wszystko dobrze?- zapytała mnie nieco spanikowana.

-Tak...

-No ja mam nadzieję, a teraz odpocznij.- na jej słowa przytaknęłam i obróciłam się na drugi bok, a po dłuższej chwili weszłam do krainy Morfeusza (dobrze napisane?).

*****

Obudziłam się wypoczęta. Nagle do pomieszczenia weszła pielęgniarka.

-Za godzinę przyjedzie po ciebie mama. Przygotuj się.- powiedziała na dzien dobry, po czym wyszła. Postanowiłam spróbować wstać, jednak nie wyszło mi to za dobrze ale spróbowałam ponownie i tym razem się udało. Niepewnym krokiem podeszłam do torby którą przyniosła mi wczoraj mama i przebrałam się w czyste ubranie. Oczywiście cały czas towarzyszyła mi Leona. Gdy byłam gotowa usiadłam na łóżku, wzięłam telefon i zaczęłam przeglądać instagrama.

*****

Właśnie siedze sobie w moim pokoju i słucham muzyki na słuchawkach. Leona zasnęła jakiś czas temu więc miałam święty spokój. Spojrzałam na godzinę w telefonie i zobaczyłam, że jest 18:39. Nagle piosenka się skończyła i puściłam sobie taką piosenkę
(Media)
Gdy i ta piosenka się skończyła wyłączyłam słuchawki, po czym zeszłam na dół bo usłyszałam, że mama woła mnie na kolacje. Po zjedzeniu i ogarnięciu się na noc, położyłam się do łóżka, a po chwili zasnęłam.

*****

Rano obudziłam się wypoczęta. Wstałam z łóżka, wyciągnęłam jakieś ciuchy i niepewnym krokiem skierowałam się do łazienki. Pierwsze co zrobiłam to obmyłam twarz wodą. Następnie przebrałam się w różową koszulkę z krótkim rękawkiem i z czarnym napisem "LOVE", do tego czarną w czerwone kropki spódnicę do kolan i czarne pantofelki. Moje białe włosy zpiełam w dwa warkocze które sięgały mi do łopatek. Leona jeszcze spała, a nie chciałam jej budzić więc sama zeszłam na dół. Na dole była już moja mama, a gdy weszłam do kuchni zaniemówiłam. Bo ujrzałam na stole cały talerz naleśników z dżemem owocowym i ciepłym mlekiem. Jak zaczarowana usiadłam przy stole i zaczęłam od razu jeść, na początku delektowałam się każdym kensem lecz potem musiałam się pośpieszyć by nie spóźnić się do szkoły. Gdy zjadłam wstałam od stołu, odłożyłam talerz do zlewu i przytuliłam mamę.

-Takie śniadania chce codziennie.

-O nie ma tak łatwo, niestety.- ja na jej odpowiedź zrobiłam smutną minkę, a po chwili obie się śmiałyśmy. Gdy skąńczyłyśmy się tak śmiać poszłam do góry po plecak. Podeszłam do łóżka, zgarnęłam z niego plecak, a z szafki nocnej telefon. Przy okazji obudziłam Leonę. Gdy wszystko wzięłam, a moje kwami wleciało mi do plecaka wyszłam z domu, oczywiście żegnając się z mamą i wolnym krokiem skierowałam się do szkoły. Nie spieszyło mi się bo uknułam plan by się specjalnie spóźnić, bo przecież nikt nie wie, że wyszłam z szpitala, a z tego co mi mama mówiła to byłam w nim 3 dni. Spojrzałam na godzinę w telefonie i okazało się, że jest 8:02. Trochę przyśpieszyłam bo nie chciałam się tak fest spóźnić, a pierwsza jest wychowawcza. Gdy doszłam na miejsce i weszłam do budynku, zerknęłam na godzinę. Było 10 po 8. Pewnym krokiem skierowałam się do klasy. Stanęłam przed drzwiami lecz już miałam nacisnąć klamkę lecz się zawachałam. Nie wiem dlaczego, czy to strach, czy po prostu stres. Wzięłam głęboki wdech i powiedziałam sobie w myślach, że będzie wszysto idealnie, a po chwili wypuściłam powietrze z ust. Nadal niepewnym ruchem otworzyłam drzwi i weszłam do klasy.

-Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie.- powiedziałam, po czym wszystkie spojrzenia skierowała się w moją stronę, a rozmowy natychmiastowo ucichły. Przez dosłownie kilka krótkich sekund panowała grobowa cisza lecz wszystko się kiedyś kończy.

-Laura!- krzyknęła cała klasa naraz i najszybciej jak mogli podbiegli do mnie by się przytulić, o dziwo pierwsza była Marinette. Jedyną osobą która nie ruszyła się z miejsca była Cloe, bo dla niej całym światem jest makijaż, paznokcie, włosy i sława. Wszyscy się mnie pytali jak się czuję, albo się ze mną po prostu witali lub mnie przytulali. Po jakimś czasie wszyscy usiedliśmy na miejscach. Zauważyłam też, że nie ma Lili ale w sumie to dobrze. Połowa lekcji minęła na sprawach klasowych takich jak: oceny, jakieś wycieczki i co najważniejsze bo to w pewnym stopniu mnie zaintrygowało, dzień bochaterów który wypada za dwa tygodnie. Z tego co się dowiedziałam jest to 3 rocznica kiedy Biedronka i Czarny Kot bronią Paryż. W pewnym stopniu im zazdroszczę, bo oni mają narazie stałego wroga który z czasem staje się silniejszy, a ja? W Londynie było pełno gangów lub zbirów, z jednymy było łatwiej, a z jednymi trudniej. Takim trudnym przypatkiem był gang złotej krwi, okropni ludzie, oni zakończyli moją karierę londyńskiej bohaterki. Zapytacie pewnie, dlaczego? Oni byli jedynymi łotrami którzy nie dawali za wygraną, ich cel był jeden: kraść i mordować świadków. Z nimi policja nie dawała sobie rady. Podobno działali od 7 lat i dopiero ja ich wszystkich wyłapałam. Prawie przez nich 2 razy zginęłam. Jeden z nich przy pierwszym spotkaniu poszelił mnie w nogę i gdyby nie strój nieprzeżyłabym tego, a za drugim razem zostałam zaatakowana bardzo ostrym nożem przez ich szefa i to w bok. Gdyby nie to, że wcześniej wezwałam policję, prawdopodobnie bym już nie żyła. Po tamtej akcji została mi blizna na boku. Nagle usłyszałam głos.

Miraculum- Zawsze czy na zawsze?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz