Rozdział 13

589 40 240
                                    

Fragment napisany kursywą porusza temat choroby i lęku przed śmiercią, miej to proszę na uwadze, jeśli to dla Ciebie trudne kwestie.


sierpień 1976

Albert Terrace była niewielką, urokliwą uliczką, przytuloną do dwóch terenów zielonych - olśniewającego widoczną z niego panoramą Londynu Primrose Hill oraz królewskiego Regent's Park, gdzie można było odwiedzić zoo. Ponoć ceny domów w tej części dzielnicy Camden Town osiągały wartość nawet ćwierć miliona funtów, zarówno ze względu na to atrakcyjne sąsiedztwo, jak niewielką odległość od ścisłego centrum miasta.

Rufus Scrimgeour nie wiedział, czy to dużo, czy mało. Nigdy nie nauczył się sprawnie przeliczać mugolskiej waluty na galeony, mógł jednak obstawiać, że dom wybrany przez Avertusa Dawsona będzie wyglądał na najdroższy w całej okolicy. Porównawszy cyfrę na złotej tabliczce zdobiącej ogrodzenie z notatką, którą wyjął z kieszeni, przekonał się, że jest tak istotnie. Pokrytą jasnobeżowym tynkiem posiadłość zdobiły liczne stiuki, płaskorzeźby oraz balkony o misternych, kutych balustradkach. Wysokie okna dawały widok na jedwabiste trawniki Primrose Hill oraz majestatyczne drzewa, o tej porze roku iskrzące się najintensywniejszym możliwym odcieniem zieleni.

Rufus dyskretnie wysunął z rękawa różdżkę, po czym dotknął nią furtki, pozwalając, by go rozpoznała i wpuściła. Był oczekiwanym gościem - mimo to, pokonawszy kilka kierujących do głównych drzwi schodków, zawahał się, przystanął, nerwowo poprawiając mankiety koszuli. Dopiero potem zastukał, wywołując z wnętrza domu drobną kobietę o srebrnych włosach uczesanych starannie w niski kok.

– Zapraszam – powiedziała tylko, lustrując go pobieżnie i usuwając się z przejścia.

Dawson, zagorzały przeciwnik instytucji skrzatów domowych postanowił świecić w ministerstwie własnym przykładem, zatrudniając gospodynię. W wielu kręgach ten gest wzbudził szczery entuzjazm, jako że wybrał na tę posadę wdowę, która straciła męża i dwóch synów podczas starć ze śmierciożercami. Ludzie zachwycali się, jakie to szlachetne, dać starszej pani hojnie opłacaną posadę przy rodzinie, a zarazem szansę na poczucie jeszcze ciepła domowego ogniska. Rufus miał jednak własne zdanie na ten temat. W każdym z czynów Dawsona wyczuwał drugie dno.

– Czy pan jest w domu? – zapytał w związku z tym.

W liście, który napisała do niego Roselynn z prośbą o odwiedziny, znajdował się również dopisek, że jej mąż nie ma nic przeciwko tej wizycie. Była to doprawdy nowość, bo zazwyczaj obaj panowie unikali swojego towarzystwa. Z drugiej strony, Rose uzasadniła zaproszenie tym, że przykrzy jej się w chorobie, wymagającej leżenia, a czego jak czego, ale dbałości o jej zdrowie nie można było Avertusowi odmówić.

– Pan jest w swoim gabinecie, tu obok – gospodyni ściszyła głos, więc Rufus pochylił się ku niej lekko – Pani nie wie o tym, myśli, że pojechał do ministerstwa. Proszę nie wyprowadzać jej z błędu.

– Dobrze  odrzekł zdziwiony i pozwolił poprowadzić się w głąb korytarza.

Zauważył ją jeszcze zanim stanęli u podnóża szerokich, drewnianych schodów, prowadzących na piętro. Córka Rose i Dawsona, wiedział, że to ona, choć widział ją dotąd może z dwa razy, i to przelotnie. W tym domu nie było jednak innych dzieci, a poza tym, mała przypominała oboje rodziców wręcz zadziwiająco. Oczy miała po nim - duże, piwne, pozornie ciepłe. Skierowała je prosto na Rufusa, po czym wstała ze stopnia, na którym dotąd siedziała, by powitać go grzecznie i pozwolić mu przejść.

A Perfect Happy Ending [Syriusz Black x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz