༞ 𝘙𝘰𝘻𝘥𝘻𝘪𝘢𝘭 2 ༞

328 33 14
                                    



Moje powieki otwarły się pod wpływem słońca wpadającego na moją twarz przez szczeliny od rolety.
Nic nie pamiętam a głowa boli mnie nie miłosiernie, no ale cóż to moja kara za picie jak świnia. Wczoraj całkowicie urwał mi się film i szczerze to..-
Chwila.
— gdzie ja do kurwy jestem? - szepnąłem do siebie nadal leżąc na mięciutkim posłaniu.
Rozejrzałem się zdezorientowany po pokoju o kremowych ścianach i białych meblach. Był uporządkowany i czysty, a na ścianach wisiały pojedyncze plakaty oraz półki z książkami. Było tu całkiem przytulnie, jednak to nie było teraz najważniejsze, bardziej zastanawiającą mnie rzeczą było to, jak ja się tutaj w ogóle znalazłem. Spojrzałem na stolik obok łóżka na którym była szklanka wody oraz tabletka najparwdopodobniej przeciwbólowa. Dam sobie radę bez tego, nie potrzebuje niczyjej pomocy, zwłaszcza że jestem w jakimś obcym domu i nie wiem tak naprawdę z kim mam do czynienia, dlatego  postanowiłem niczego nie dotykać. Nagle usłyszałem jakiś dźwięk jakby dobiegający z pokoju obok, wtedy zdałem sobie sprawę że jednak nie jestem tu sam. Postanowiłem to zignorować i jak najszybciej wydostać się z tego miejsca.
Powstałem do pozycji siedzącej rozprostowując swój kręgosłup. Przetarłem oczy i ponownie przeleciałem swoim wzrokiem cały pokój. Byłem jeszcze lekko przytłumiony wczorajszą nocą przez co miałem problem z koncentracja, jedyne co sobie mogę przypomnieć to to że uchlałem się w cztery dupy i jak jakiś menel wpadłem najprawdopodobniej do jakiegoś rowu, więc całkiem logicznym wytłumaczeniem tego skąd się tu wziąłem może być to iż widocznie ktoś musiał mnie stamtąd zabrać.

Wstałem z łóżka starając się nie wydawać żadnego dźwięku. Ubrałem swoje czarne trampki leżące obok i szybkim krokiem podeszłem do drzwi. Złapałem za klamkę i delikatnie otworzyłem wrota wychylając się za nie aby „ przeczesać teren", kiedy zauważyłem że po drugiej stronie nikogo nie ma, po prostu wyszedłem z pomieszczenia nadal zachowując cisze.
Nie bałem się czy coś w tym stylu, po prostu nie chciałem mieć żadnej konfrontacji z domownikiem, przez to mógłbym mieć same problemy, pewnie ten ktoś powiadomiłby mojego ojca lub już to zrobił, dlatego aby nie pogorszyć swojej sytuacji po prostu chce wyjść stąd bez słowa.
Schodziłem po schodach słysząc tykanie zegarka znajdującego się w salonie, czułem się jakby ktoś mnie obserwował jednak ja nie widziałam ani jednej żywej duszy na horyzoncie. Byłem już na dole widząc drzwi wyjściowe, kilka kroków dzieliło mnie aby wyjść stąd i już nigdy nie wrócić. Czułem jakbym miał to zwycięstwo z ucieczki w rękach, jednak cały misterny plan legł w gruzach kiedy usłyszałem męski głos za moimi plecami.

— hej ty.. nie jesteś przypadkiem za młody na to aby tak pić?- powiedział nie znajomy.
Moje ciało przeszył nieprzyjemny dreszcz kiedy zrozumiałem że zostałem przyłapany na ucieczce. Po chwili jednak odwróciłem się pogardliwym wzrokiem do rozmówcy aby zobaczyć na czym właściwie stoję. Był to delikatnie niższy chłopak ode mnie o czekoladowych włosach i bursztynowych oczach, ubrany był w czarną koszulę i dresowe spodnie a na lewym oku miał przyklejoną gazę.

— Chuj cie to obchodzi. - wysyczałem widząc po jego wyrazie twarzy delikatne zdziwienie. Chłopak westchnął i podszedł bliżej mnie.
— Nie powinieneś tego robić.- odwrócił wzrok. — to cię niszczy.- dodał.
— Nie jesteś moją pieprzoną matką aby mówić mi co mam robić.- Podirytowany odstąpiłem od niego na krok marszcząc brwi. Co ten mały chuj sobie w ogóle wyobraża? Świętoszek pieprzony z choinki się urwał i pierdoli mi co mam robić a co nie.
— nie spinaj się tak bo ci żyłka pęknie.- uśmiechnął się całkowicie nieświadomy tego iż bardziej sprowokował mnie do kłótni, jednak nie miałem zamiaru się z nim użerać, przewróciłem oczami i odwróciłem się do drzwi. Nie zadowolony miałem już złapać za klamkę kiedy niespodziewanie zatrzymał mnie nieznajomy chłopak.

— Wczoraj mocno wyrąbałeś w krawężnik, masz całą rozwaloną głowę, jeżeli chcesz to mogę zmienić ci opatrunki.- Puścił mój nadgarstek.
— o czym ty do mnie- nie dokończyłem ponieważ poczułem pieczenie z boku głowy. Dotknąłem się w tamto miejsce czując miękki bandaż. Skurczybyk ma racje, ale nie potrzebuje jego pieprzonej pomocy.
— Meh, nie dzięki.- przewróciłem oczami i udałem się w stronę wcześniej wspomnianych drzwi. Chłopak za mną jeszcze coś mówił jednak przerwałem mu zamykając drzwi przed nosem.

— idiota. - mruknąłem i pospiesznie przeszukałem swoje kieszenie w poszukiwaniu szlugów.
Na szczęście znalazłem swój skarb po czym uradowany otworzyłem opakowanie. Wyciągnąłem jednego i zapaliłem. Zaciągnąłem się dymem po czym wypuściłem go z płuc czując jak wszystkie moje problemy powoli ze mnie spływają. Uśmiechnąłem się zrelaksowany trzymając papierosa w dłoni. Spojrzałem w prawie że bezchmurne, błękitne niebo na którym przeleciały właśnie jakieś ptaki. — Obym nigdy już nie spotkał tego chłopaka, strasznie działał mi na nerwy. - pomyślałem kiedy poczułem delikatną wibrację z bocznej kieszeni moich spodni. Wyciągnąłem przedmiot będący źródłem dźwięku po czym zobaczyłem 16 nieodebranych połączeń, oczywiście od mojego ojca.
— ciekawe od kiedy ten stary dupek się o mnie martwi.- podniosłem brew gapiąc się przez chwilę w rozbity ekran telefonu. Zaciągnąłem się dymem po czym wypuściłem go ze swoich płoć.
— No to coż.. czas się zbierać.- rzuciłem niedokończonego papierosa na ziemie po czym ugasiłem go nogą. Nie zawracają sobie głowy wcześniejsza sytuacją, schowałem zobojętniały przedmiot z powrotem do kieszeni. Po czym udałem się w drogę do domu. Nie zajęło mi to jakoś długo, bo po nie całych 15 minutach byłem już na miejscu.

  𝖥𝗈𝗋𝖾𝗏𝖾𝗋 𝖺𝗇𝖽 𝖺 𝖽𝖺𝗒 - hunpolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz