༞ 𝘙𝘰𝘻𝘥𝘻𝘪𝘢𝘭 7 ༞

213 23 21
                                    


Węgier siedział właśnie na ziemi oparty plecami o kamienny murek znajdujący się zaraz obok wielkiego boiska szkolnego. Miejsce te było na uboczu, dodatkowo zakryte drzewami, więc Madziar nie musiał martwić się o to, iż ktoś go tutaj zauważy. Nawet pragnął w tym momencie pobić się trochę z własnymi myślami, chociaż szczerze brakowało mu obecności swojego przyjaciela. Węgier nie czuł się dobrze od incydentu z kantorkiem, głównie przez dobijającą go myśl iż Polak nawet nie raczy się do niego odezwać.

— A może jest zajęty?- wyszeptałem sam do siebie przytulając swoje szczupłe kolana do klatki piersiowej, wpatrując się w tętniącą życiem przestrzeń przed sobą. Była przerwa, a Węgier już od jakiegoś czasu nie mógł znaleść swojego przyjaciela który nawet nie odpisywał na jego wiadomości.
Wtedy złotooki poczuł, jak to bardzo uzależnił się od Polaka, znali się zaledwie 3 miesiące, a stali się dla siebie najlepszymi przyjaciółmi. Czyż nie wydaje się być to odrobinę za wcześnie? Może nie powinien był tak bezmyślnie zaufać drugiej osobie?

— A może to nie to?- mruknąłem na głos. - Może on w cale nie chce być moim przyjacielem, i tylko udaje bo poznał moją przygnębiającą historie?..- Wyszeptałem czując drętwienie swojego gardła.

Madziar schował swoją twarz w kolanach a jego gardło aż samo mu się zaciskało. Chłopak nigdy nie miał prawdziwego przyjaciela. To właśnie Polak, był pierwszą i jedyną osobą z którą bardzo dobrze się dogadywał, a myśl o tym że mógłby go stracić.. stracić jedyną osobę którą lubi, bardzo go przygnębiała. Chłopak tak bardzo nie chciał znowu być sam, już wystarczająco długo wycierpiał w samotności. Chciał tylko aby ktoś go polubił.. czy to tak wiele?

— Wszystko dobrze?- Z jego przygnębiającego myślenia wyrwał go niespodziewanie znajomy mu głos.
— T-tak! Wszystko dobrze.- Chłopak podskoczył delikatnie w miejscu po czym szybko podniósł głowę wymuszając krzywy uśmiech, jednak jego oczy zdradzały zupełnie coś innego.
— Nie kłam.- Wypowiedział a na twarzy Rumunii wymalowało się delikatne współczucie.

Szatyn o niebiesko-czerwonych pasemkach usiadł zaraz obok, na co Madziar szybko odwrócił głowę w drugą stronę.
— Dlaczego siedzisz tu sam?- powiedział zerkając na mnie kątem oka. — Zwykle spędzasz czas z Polską.
— Musiał gdzieś pójść, właśnie na niego czekam!- skłamałem krzyżując swoje ręce.
Nie mialem ochoty z kimkolwiek rozmawiać, a zwłaszcza z nim. Jego wścibskość coraz bardziej mnie denerwowała, jednak starałem ważyć swoje słowa aby nie wyjść na kogoś wrednego.

— Oh! Rozumiem.. Jak chcesz mogę poczekać razem z tobą!- Zaproponował uśmiechając się od ucha do ucha. Przewróciłem oczami czując jak fala niezadowolenia zalewa moje ciało.
— Przepraszam ale naprawdę muszę już iść.- powiedziałem stanowczo szybko wstając na równe nogi po czym ruszyłem w nieokreślonym kierunku. Rumunia był moim kolegą z klasy, ale nie rozmawialiśmy ze sobą często. Bardziej nasza relacja wyglądała na szybkiej wymianie zdań, typu: „ Hej co tam?", a potem oboje nie zwracaliśmy na siebie uwagi, zwykle zajmując się własnymi sprawami. Dlatego nie traktowałem chłopaka jako kogoś bliskiego, bardziej w tym wszystkim interesował mnie Polska i jego dziwne zachowanie.
— Czy to moja wina? Czy teraz przeze mnie nie chce się odzywać? Mogłem być wtedy ostrożniejszy.. - skarciłem się w myślach nie zwracając uwagi na to że Rumunia idzie tuż obok mnie.

— Masz jakieś plany po lekcjach?- powiedział uśmiechając się do mnie zdezorientowany.
— Mam w planach pójść do domu.- odpowiedziałem oschle po czym ruszyłem w dalszą drogę. Powoli irytowało mnie to jak Rumunia się narzucał, czy on naprawdę nie mógł zrozumieć tego że nie chce z nim rozmawiać?

  𝖥𝗈𝗋𝖾𝗏𝖾𝗋 𝖺𝗇𝖽 𝖺 𝖽𝖺𝗒 - hunpolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz