༞ 𝘙𝘰𝘻𝘥𝘻𝘪𝘢𝘭 8 ༞

306 21 30
                                    


— Węgry..- odezwał się po naprawdę głębokim milczeniu jakie pomiędzy nami panowało, a na jego twarzy zawidniał delikatny, prawie nie widoczny, szyderczy uśmiech, który pewnie niejednej osobie zmroził by krew w żyłach. Jego głos był niski i zachrypnięty, przez co chwilami brzmiał o wiele inaczej niż zwykle, w ogóle, kiedy wpatrywałem się w jego twarz, w całą jego osobę, nie widziałem już tego samego człowieka którego widziałem na codzień szkole, tego uśmiechniętego, gotowego do pomocy i poświęceń chłopaka, to nie był on..

— Co ja ci do cholery zrobiłem??- Podniosłem na niego głos prostując przy tym swoje plecy. Nie jestem pizdą która boi się wszystkiego co się rusza.. bez przesady, umiem się postawić, jednak czy w takiej sytuacji opłaca się zgrywać twardziela?
— Oh! Co zrobiłeś? Cóż.. - zaśmiał się zakrywając dłonią swoje usta.- Zmieniłeś moje życie..a teraz ty i ja.. będziemy już razem, na zawsze..- Chłopak zagryzł wargi śmiejąc się pod nosem.
— My razem? Chyba żartujesz. - Parsknąłem zawieszając ręce na ręce po czym odwróciłem głowę na bok.- Nie możemy być razem, nie czuje tego co ty.- Dopowiedziałem widząc kątem oka jak twarz chłopaka z każdą sekundą blednieje a jego dłonie zaczynają się trząść, jednak ta reakcja nie wynikała z tego jak bardzo ściska mu się serce na wieść że nie odwzajemniam jego uczuć.. wyglądał na wściekłego? Zupełnie tak jakby nie docierała do niego ta informacja, w każdym bądź razie.. Nigdy nie pomyślałbym o tym że Rumunii może chodzić o związek ze mną.. Nie podejrzewałem go o to, że może coś do mnie czuć, nigdy nie dawał tego po sobie poznać, z wierzchu wyglądał jakby był samowystarczalny, tak jakby zupełnie wystarczali mu jego przyjaciele.. nie wiedziałem że mnie kocha? To.. Dziwnie brzmi..

— Ty nie masz wyboru, jesteś już mój, czy tego chcesz czy nie. - Wysyczał przez zaciśnięte zęby podkreślając wyraźnie każde wypowiedziane przez niego słowo. Zmarszczyłem brwi cofając się o krok. To wszystko co działo się w tym miejscu, nie było normalne.. a ja doskonale zdawałem sobie z tego sprawę.. jednak co mogłem zrobić w takiej sytuacji? Uciekać? Gdybym zaczął nagle biec w przeciwnym kierunku prędzej czy później i tak by mnie dorwał. Rumunia jest o wiele szybszy i silniejszy ode mnie, jest wręcz najlepszy w bieganiu ze sztafetą w całej klasie.. a może i szkole? Ugh.. przeklęty klub sportowy. Zresztą nie ważne, napewno nie mam zamiaru zdechnąć w takim miejscu.

— Uwierz mi Węgry, jesteśmy dla siebie stworzeni! Jednak ty jeszcze tego nie widzisz.. Ale spokojnie hahaha..- przerwał nie powstrzymując się od szyderczego śmiechu. - Wszystko niedługo się zmieni..- dodał a z kieszeni jego spodni wyjął rozkładany, srebrny nóż mieniący się w świetle księżyca. Zamarłem widząc jak chłopak podchodzi do mnie z niebezpiecznym narzędziem na bardzo bliski dystans, a ja znowu.. starłem jak głaz nie mogąc nic zrobić.. To dla mnie za wiele.. co powinienem zrobić w takiej sytuacji?..Czy moje życie to musi być zawsze taka wielka porażka?..
Kiedy mężczyzna był już na tyle blisko że nasze twarze dzieliły zaledwie centymetry zrozumiałem w co tak naprawdę się wpakowałem. Czy teraz będę musiał udawać że go kocham abym.. przeżył? Tak nie wyglada miłość..

— I- i co, zabijesz mnie teraz?- Nie spuszczałem wzroku z ostrego jak brzytwa ostrza, czując jak po moim czole spływa zimny pot.
— Zabić??..- stanął w miejscu wpatrując się we mnie z udawanym zaskoczeniem. - Ohh nigdy w życiu.. Za wiele dla mnie znaczysz abym mogł to tobie zrobić..- Powiedział przejeżdżając kciukiem po moim policzku. Nieśmiało spojrzałem prosto w jego oczy czując jego lodowate dłonie na mojej skórze.
— R-rumunia, jeżeli kogoś kochasz, nie możesz robić mu takich rzeczy..- wyszeptałem a wzrokiem zjechałem w stronę noża przyłożonego do mojego brzucha.
— Hmm cóż..nie dałeś mi wyboru.- powiedział przyciskając mocniej wcześniej wspomniane narzędzie. Z każdą sekundą coraz trudniej było mi nabrać oddechu a moje ciało było sparaliżowane, czułem jak łzy napływają mi do powiek, już tylko to mi zostało.. płakanie nad własną egzystencją.
— W-wyboru? Co masz na myśli.- wyszeptałem drżącym głosem czując jak ostrze rozcina cienką warstwę mojej skóry.
— Ty i Polska, spędzacie ze sobą zbyt wiele czasu.. robicie wszystko razem, to mnie irytuje..- warknął bezzastanowienia gryząc swoją wargę z której po chwili zaczęła sączyć się krew. - Jeżeli będzie próbował mi ciebie zabrać.. zabije go, i to w najokrutniejszy sposób jaki potrafię.- mówiąc to nachylił swoją głowę nad moją lekko przygryzając moje ucho. Po moim ciele przechodziły kolejne fale nieprzyjemnych dreszczy a w mojej głowie zapanował ogromny chaos. Wpatrywałem się w ciemność przed moim wzrokiem a obraz przed oczami powoli mi się zacierał.. było cicho.. aż za bardzo.. „ dlaczego wszystko umilkło?"- usłyszałem głos w swojej głowie czując jak powoli tracę kontrole nad swoim ciałem a podmuch zimnego wiatru z każdą sekundą stawał się coraz mocniejszy.
Po moim policzku spłynęła łza a przed oczami przeleciały mi wszystkie dobre wspomnienia z mojego życia. - „ czy tak wygląda śmierć?" ..
Moje serce zacisnęło się na myśl, że mogę nie zobaczyć już nigdy więcej swojego przyjaciela. Tego idioty bez którego dzień bez przypału jest dniem straconym, a zarazem przyjaciela, który zostawił mnie, bo nie jestem mu już więcej potrzeby, to okrutne.. jednak pomimo tego.. on nadal potrzeby jest mnie.

  𝖥𝗈𝗋𝖾𝗏𝖾𝗋 𝖺𝗇𝖽 𝖺 𝖽𝖺𝗒 - hunpolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz