Rozdział VII

99 15 39
                                    

Departament policji zdawał się znacznie bardziej zatłoczonym, niżeli życzyłby sobie tego starszy z braci Anderson. Przez szum rozmów oraz odgłosy telefonów, ledwo dało się usłyszeć własne myśli. Nie trzeba opisywać co musiało się dziać w sali konferencyjnej, gdzie to wydział narkotykowy działał na pełnych obrotach. Idąc na wprost, przez chwilę wydawało mu się iż widzi w oszklonym gabinecie pęki czerwonych róż, które przycinała ciemnoskóra kobieta, jednak znikła ona tak szybko, jak tylko się pojawiła - za mrugnięciem oka. Chłopak szybko przypisał to pod stres połączony z zmęczeniem i nie myślał o tym dłużej, zbyt zdenerwowany wewnątrz, by skupić się na czymś innym niż własne bicie serca.

Connor miał wrażenie, jakby chodzenie z kulą nagle stało się znacznie cięższe, niżeli wcześniej. Powolnym krokiem zbliżył się do oszklonego biura Kapitana, gdy kątem oka dostrzegł zmartwione spojrzenie utkwione w jego osobie, pochodzące od Chrisa, który zdawał się spędzić w tym tłoku znacznie więcej czasu niżeliby chciał. Miller posłał mu pocieszający uśmiech, gdy ten zalazł się przed drzwiami do gabinetu, na co brunet pokazał mu kciuka w górę i zamknął za sobą drzwi.

Chociaż biuro miało dźwiękoszczelne szkło, które praktycznie nigdy nie działało swoją drogą, teraz piwnooki cieszył się z choć odrobinę przytłumionego natłoku na komisariacie. 

- Dobrze, że jesteście. - Dotarł do uszu bruneta znajomy głos Kapitana, wyjątkowo ubrany w zmęczenie i słaby uśmiech.- Miło cię widzieć z powrotem, Connor. Przykro mi że w takich, a nie innych okolicznościach. - Dodał po chwili posyłając przepraszające spojrzenie w kierunku piwnookiego.

Ciemnoskóry mężczyzna siedział lekko przygarbiony za biurkiem, widocznie bardziej zmęczony od obu bliźniaków razem wziętych. Zmarszczone czoło podpierał o dłoń, częściowo masując skronie, podczas gdy gruby plik schludnie ułożonych dokumentów zapełniał jego uporządkowane biurko. Connor zsunął delikatnie brwi na ten widok. Nawet przed "wypadkiem" bardzo rzadko zdarzało mu się widywać Fowlera w takim stanie. Oczywiście, przed pojawieniem się jego młodszego brata do DPD, bywał u niego dość często, jak to wzorowy pracoholik, któremu mężczyzna na fotelu kilku krotnie groził przymusowym urlopem - jednak widok zmartwionego do granic możliwości kapitana, delikatnie poruszył jego sercem, nadając uczucie wrażenia, że coś jest nie w porządku.

Oczywiście, Connor wiedział.

Sam odkąd, zaledwie kwadrans temu, gdy usłyszał sam początek złej nowiny, wewnątrz czuł jedynie narastający niepokój. Aż do momentu wejścia do biura, miał szczerą nadzieję że nie będzie to spotkanie po latach z nieuniknioną przeszłością, a jedynie naprawdę kiepski żart.

Fowler zawsze był dla niego kimś więcej niż sztywnym przełożonym - wbrew wszystkim skargą oraz wizytą na dywaniku, które Connor pieszczotliwie nazywał "rozmowami przy herbacie na czerwonym dywanie", Kapitan zawsze dbał o to aby utrzymał się stanowisku i czasami przespał się poza komisariatem. Prawdopodobnie nigdy by się do tego nie przyznał, jednak nazwałby mężczyznę przyjacielem, a może nawet członkiem jego dziwnej rodziny, której lista obecnie składała się z wyrośniętej sprzątaczki, robocopa po mentalnej pięćdziesiątce, największego plastikowego kutasa, jaki miał przyjemność chodzić po tej ziemi oraz ekscentryka z kompleksem boga.

Brunet był świadomy, czemu w Kapitanie pojawiało się wahanie, nim zdecydował się wdać w szczegóły ich nagłego wezwania. Sprawa z Ignis wykończyła psychicznie i fizycznie wielu ludzi, a jeszcze więcej nigdy nie miało szansy na faktyczną poprawę. Praca w policji nigdy nie należała do najłatwiejszych, jednak końcówka 2036 szczególnie dała im wszystkim w kość. Connor wciąż pamiętał, jak kilka godzin po końcu jego nocnej zmiany stał zgarbiony w łazience na stacji policji i uporczywie starał się zmyć karmazynową ciecz z koszuli, jakby zależało od tego jego życie. Jak przez mgłę widział jak ktoś mu ją w końcu zabrał i odprowadził go do pokoju socjalnego, nie będąc pewnym czy wysłanie go do pustego domu było w tamtej chwili najlepszym rozwiązaniem.

Still Alive || D:BHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz