Fragile creature

1K 69 4
                                    

Kąsający chłód wdzierał się w moje płuca co raz głębiej. Bogowie jedni wiedzą, że gdyby zimowe powietrze mogło zamrażać oddech, już dawno byłabym lodowym posągiem.

- Cally! - Wołałam zasłaniając oczy przed natarczywym śniegiem. - Błagam Cię! Wróć! - Załkałam.

Ślady pozostawione przez zielonooką na zasypanej śniegiem ziemi prowadziły w okoliczny lasek. Szłam po nich starając się dojrzeć w mroku postać szczupłej dziewczyny. Wszystko na próżno.
Stojąc przed pierwszą linią drzew miałam wrażenie, że wszystko nagle ucichło. Wicher przemienił się w pojedyńcze podmuchy wiatru kołysajacego skrzypiącymi drzewami. Śnieżyca ustąpiła miejsca łagodnemu pruszeniu. Wysokie sosny skrzypiały opowiadając swoje wiekowe przeżycia, a ślad prowadził dalej.

- Cally! - Zawołałam nieco przestraszona otoczeniem. - Dlaczego uciekłaś w tak upiorne miejsce?!

Odpowiedziało mi jedynie miarowe trzeszczenie drzew. Przełknęłam więc gulę w gardle i ruszyłam za dołami wyżłobionymi przez buty w śniegu.
Było mi co raz bardziej zimno, mimo płaszcza kasztanowo-włosej i ciepłych zimowych butów.

Skoro mi jest zimno... Co dopiero jej...

- Przepraszam! - Krzyknęłam czując jak cała sytuacja wymyka mi się spod kontroli.

- Kogo przepraszasz dziewuszko? - Zapytał niski, barytonowy głos dobiegający z mojej lewej.

Nie odwróciłam się jednak. Zaskoczenie wymieszane z przerażeniem sparaliżowało każdy mięsień w moim ciele.

Odwróć się do cholery... Odwróć...

Głowa jednak ani drgnęła. Stałam więc jak wryta i analizowałam sytuację w jakiej się znalazłam.

Ciemny i zimny środek lasu, brak telefonu, brak noża, rękawiczek, czapki, szala, kompasu, czego-kurwa-kolwiek.

Ale najstraszniejszy był fakt, że w tym zimnym i odległym mroku nie byłam sama...
Ile czasu minęło odkąd zadał pytanie?
Wieki? Sekundy? Czy nieznajomy wciąż tam stał? Nie byłam w stanie tego określić, ale musiałam wykrzesać z siebie choć odrobinę odwagi by to sprawdzić.

- Ja... Szukam kogoś... - Odezwałam się niepewnie za co chwilę później skarciłam się w myślach.

- Wyprostuj się. - Szeptał mi do ucha znajomy kobiecy głos. - Nie pozwól by zobaczył ofiarę. - Dodał, a po zamknięciu powiek widziałam tylko ją... Taką kruchą, ale wiedzącą jak zachować pozory.

- Może Pan ją widział? Posprzeczałyśmy się i mi zwiała. - Zagaiłam cofając nogę w tył by się obrócić.

W oczach wysokiego, barczystego mężczyzny znać było zdziwienie, ale chwilę później ustąpiło ono miejsca podejrzliwości.

- Nikogo tu nie widziałem, prawdę mówiąc nie wiele osób zapuszcza się tu nocą. - Stwierdził robiąc ledwo zauważalny krok w moją stronę.

- Łgaj. - Szeptał głos kobiety o miętowym spojrzeniu.

- Naprawdę?! Oh często tu bywam za dnia razem z psem i rodziną. - Odparłam przyklejając na usta najbardziej naturalny uśmiech na jaki było mnie stać. - No nic, skoro jej tu nie ma, to pewnie wróciła do domu i teraz śmieje się ze mnie pijąc moje kakao! - Dodałam usiłując się roześmiać.

- Oj już mnie Pani opuszcza? - Zapytał szczerząc pożółkłe zęby. - Liczyłem, że potowarzyszy mi Panienka jeszcze jakiś czas. - Rzucił robiąc krok w moją stronę.

Zimny dreszcz przebiegł mi po plecach, jeżąc przy tym wszystkie włosy na mojej głowie.

- Myślę, że mojej matce mogłoby się nie spodobać, że wracam tak późno... Jest głównym detektywem rejonu Rejkjavik. - Powiedziałam, a prawda dodała mi otuchy.

Call me HazelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz