Single tear

1.5K 79 14
                                    

Hazel

Odgłosy burzy były co raz wyraźniejsze. Błyskawice rozświetlały nieboskłon wszystkimi barwami nocnej palety, od alabastru przy pierwszym błysku poprzez, lapis i agatowy fiolet, aż do onyksowej czerni.
Krople deszczu z impetem uderzały o parapet dając o sobie znać każdemu domownikowi.
Kolejny piorun rozjaśnił sklepienie wykurzając tym samym Propana z jego ulubionej kryjówki obok kominka sąsiadującego z oknem tarasowym. Odgłos kocich łapek, tuptających w szybkim tempie po schodach, kontrastował miękkością i łagodnością z nieokiełznanym charakterem nawałnicy.
Już po chwili futrzasta kulka ugniatała pościel na moim łóżku niczym najdelikatniejsze ciasto by po chwili zwinąć się w kłębek i z mrukiem zadowolenia ponownie zasnąć. Tuż obok mnie, w mroku, leżała półnaga kobieta. Krótkie, kasztanowe włosy rozsypane na poduszce, lśniły przy każdym błysku pioruna. Spokój na twarzy lekarki był niezmącony, tak jakby jej rysy odlane były z najgładszego marmuru, nieporuszone, nieubłaganie stoickie.

Ciekawe czy w pracy też jest taka spokojna...

Gładka szyja osadzona na smukłych barkach była nieskazitelna. Poniżej odznaczały się lekko zarysowane obojczyki. Wodziłam opuszkiem palca po obydwu kosciach gdy zauważyłam ciemne przebarwienie poniżej lewej z dwóch bliźniaczych struktur. Prostokątne znamię o zaokrąglonych narożnikach o lekko pofalowanej fakturze i ciemnawym odcieniu zdobiło skórę jej lewej piersi, tuż nad sercem. Przesunęłam opuszkami po górnej krawędzi znaleziska gdy dostrzegłam intensywną zieleń spojrzenia, które bacznie mnie obserwowało.

Od jak dawna mi się przygląda?

- To blizna. - Oznajmiła w końcu cichym głosem. - Po jednej z elektrod defibrylatora.

Na sam dźwięk odpowiedzi po moich plecach przebiegł dreszcz.

- Moja mama też musiała być defibrylowana... Tak się poznały z mamą Zoe... Ale ona nie ma takich blizn. - Wykrztusiłam.

- Ponieważ Twoja matka jest profesjonalistką. - Odparła zielonooka. - Za każdym razem na klatkę piersiową powinno naklejać się specjalne nakładki żelowe, które przewodzą prąd i izolują ciało od gorąca elektrod. Jeśli nie ma się nakładek można użyć żelu do USG. Czasem jednak... - Powiedziała i zamilkła na chwilę. - Reanimacji dokonuje ktoś kto nie jest doświadczony... Lub jest spanikowany. Wówczas zapomina o takich rzeczach i działa najszybciej i najprościej jak to możliwe. - Oznajmiła w końcu. - Tak też było w tym przypadku. Wysokie napięcie, brak żelu, brak nakładek... I zostajesz z bliznami. - Dodała odkrywając lewy bok na którym widniała analogiczna zmiana.

- Nie można tego jakoś usunąć?

- Można, ale te dwie zostaną ze mną już na zawsze.

- Dlaczego nie chciałaś ich zaleczyć?

- Miały mi przypominać o tym dlaczego je mam, żebym nigdy więcej nie popełniła takiego błędu.

- A jaki to błąd?

- Zakochanie się. - Odpowiedziała, a jej oczy przysłonił cień.

Jej piękna twarz w jedną sekundę postarzała się o co najmniej 10 lat. Wyglądała jakby ktoś w tej samej chwili, w której wypowiedziała te słowa, wyssał z niej chęć i radość życia. Była obecna, a zarazem nie było jej przy mnie. Jej umysł znajdował się teraz poza moim zasięgiem, gdzieś gdzie tylko ona miała dostęp.

- Nie wiem czy ma mi być przykro, że nie wyszło Ci z unikaniem powtórzenia tego błędu, czy raczej szczęśliwa, że mimo wszystko do niego doszło... - Odparłam w końcu.

Oczy Call po chwili rozbłysły ponownie swoim jasnym odcieniem zieleni, jak gdyby ktoś zapalił światła w pustym domu i wszedł do niego nadając mu życia. Kobieta spojrzała na mnie i uśmiechnęła się delikatnie.

Call me HazelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz