Lethargy

1.3K 78 30
                                    

Hazel

- Halo, jesteś tam? - Zadźwięczał głos kobiety o kasztanowych włosach.

- Nie... Znaczy tak! Ymmm... Jakie było pytanie? - Zapytałam pocierając czoło wierzchem dłoni.

- Gdzie byłaś?

- Przecież cały czas tu jestem. - Powiedziałam patrząc w leśną zieleń jej tęczówek.

- Ciałem owszem, a myślami? - Odparła dotykając mojego przedramienia drżącą dłonią.

- Wybacz... To ten projekt, nie mogę się za niego zabrać.

Kłamczucha z Ciebie Hazel...

- No tak... Ciężki temat... - Powiedziała gładząc moją skórę swoim kciukiem.

Jej dotyk niezmiennie mnie obezwładniał. Był uzależniający, a jeśli tak czują się nałogowcy, to jestem jednym z nich. Wystarczyło jedno jej muśnięcie, a pod moją skórą krew wrzała niczym lawa.
Momentalnie zrobiło mi się gorąco, a zapach jej ciała przebijający się między szpitalnymi środkami do dezynfekcji sprawiał, że chciałam ją stąd wynieść. Zabrać tę niezwykłą kobietę ze sobą gdzieś gdzie nikt nas nie znajdzie, gdzie będę mogła się nią delektować dzień po dniu.
Zbliżyłam usta do jej ciepłych, pełnych warg, które jeszcze nie odzyskały pełnego kolorytu po zabiegu, i delikatnie pocałowałam lekarkę.
Jej smak i ciepło rozlewały się w moim sercu niczym przypływ na piaszczystej plaży.

- Co Ty ze mną zrobiłaś Cally? - Szepnęłam między pocałunkam.

- Aktualnie pocałowałam. - Odparła z tak klasycznym dla niej uśmieszkiem.

- Nie o to mi chodziło, ale dziękuję za sprostowanie. - Powiedziałam gładząc jej włosy.

- Dla córki szefowej wszystko! - Zaśmiała się gardłowo a po chwili przyszedł kaszel.

- Pokarało Cię za te twoje żarciki... - Podsumowałam podając Zielonookiej chusteczkę.

Dziewczyna otarła nią usta i powoli, łapiąc oddech, odsunęła skrawek papieru od bladych warg naznaczonych teraz czerwonym pasmem.
Zawsze czujna, wychwyciła mój zaniepokojony wzrok i szybko zareagowała na niego.

- Spokojnie... To po intubacji...

- Będę spokojna gdy stąd wyjdziesz. - Powiedziałam podając kasztanowowłosej szklankę z wodą.

- Ja nie narzekam. - Stwierdziła upijając łyk cieczy. - Przynajmniej wiem jak chujową pompę drenującą mamy na stanie... Trzeba to będzie zgłosić. - Oznajmiła pokazując cienką silikonową rurkę, która łączyła wnętrze jej boku z maszyną, która co jakiś czas odsysała płyn zgromadzony w jej ciele.

- Mówisz jak moja mama... - Stwierdziłam patrząc na jej smukłe dłonie. - Ona też wiecznie coś koryguje, zgłasza, poprawia... Traktuje ten oddział jak dziecko.

- Cóż... Taka nasza praca Loczku. - Odparła

- Tak, ale niektórzy lekarze przychodzą, robią swoje i wychodzą.

- Chciałabyś do takiego trafić?

- Nie... Ale gdy byłam mała chciałam, żeby mama była takim właśnie lekarzem...

- Masz szczęście, że masz ich sztuk dwie. - Powiedziała, a w jej oczach widać było cień smutku.

- Racja, nie powinnam narzekać. - Odpowiedziałam czując jak dziecinne było moje wyznanie.

- Masz do tego prawo, jak każdy człowiek. - Stwierdziła.

- A... A Twoja mama? - Zapytałam nie mając pojęcia jaka będzie reakcja tej kruchej istoty.

Call me HazelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz