Hazel
- Wiesz Hazel... To jest... - Zaczęła ostrożnie mama.
- Nie mogę burzyć waszego porządku domowego... - Wtrąciła Cally.
- No i nie możemy przecież zabierać Call jej niezależności. - Oznajmiła mama patrząc na kasztanowowłosą.
- Oh tak! Zdecydowanie! - Powiedziała ta druga potakując energicznie głową.
- Czy chwilę temu nie błagałaś wręcz żeby ta tutaj, zwana dalej moją drogą rodzicielką, wypuściła cię ze szpitala? - Zapytałam starając się ukryć rozbawienie.
- Nooo... - Wyjąkała zakłopotana Zoe.
- Wiesz, nie nazwałabym tego błaganiem... - Przerwała jej Cally. - Raczej głęboką prośbą!
- Też odniosłam takie wrażenie! - Stwierdziła szatynka przyklaskują rękoma na znak aprobaty.
- Gdzieś tu jest ukryta kamera czy wy naprawdę trzymacie wspólny front zachowując się jak bohaterki paradokumentu? - Zapytałam siadając na boku łóżka szpitalnego.
- Zależy co nazywasz paradokumentem... - Powiedziała z lekkim śmiechem mama drapiąc się po karku.
- Oh na litość boską! - Sapnęłam ujmując twarz w dłonie. - Okay, ustalmy fakty. - Stwierdziłam zakładając nogę na nogę.
- Bawisz się w swoją matkę? - Zagadnęła Cally.
- Tak i mi nie przerywajcie, nie odwrócicie mojej uwagi. - Odparłam. - Cally chce wyjść ze szpitala, ale ty jej nie wypuścisz bo nie ma nikogo do pomocy. Z kolei jeśli zostanie w szpitalu to znienawidzi ją cały personel za bycie porównywalnym wrzodem na dupie co jej jakże pedantyczna szefowa i też nie będzie miała opieki albo w końcu ktoś złoży pozew. - Wyliczałam. - Ja natomiast mam kupę wolnego czasu bo poza projektem końcowym mam tylko jedne zajęcia na uczelni, raz w tygodniu i akurat w ten dzień mama Ray ma wolne więc zawsze jest ktoś w domu. - Dodałam patrząc jak obie spuszczają wzrok. - Co więcej! W dni gdy nie masz dyżuru, popołudniu jesteś w sumie cały czas w domu więc osobiście możesz kontrolować stan zdrowia Cally! - Powiedziałam pocierając brodę w geście głębokiego zastanowienia. - No i wujek Tim mieszka rzut beretem od naszego domu więc zawsze może podejść!
- Ale w szpitalu jest więcej sprzętu! - Zawołała zielonooka z radością w głosie, ciesząc się, że znalazła lukę w mojej dedukcji.
- Ależ Skarbie! - Zawołałam wstając z łóżka. - Przez wszystkie lata swojej kariery zawodowej obecna tu Zoe Collins-Frost wyniosła pół szpitala i przyniosła do naszego domostwa "tak na zaś". - Powiedziałam uśmiechając się i tuląc mamę od boku. - Jak dobrze, że to zrobiła, prawda?! Teraz w końcu te wszystkie podwędzone duperele znajdą swoje zastosowanie! - Oznajmiłam udając szał radości.
- Serio szefowo? - Zapytała z lekkim chichotem zielonooka.
- Nic na mnie nie macie! - Powiedziała Zoe z miną niedowierzania. - Okay pani detektyw... Pozostaje kwestia twojej drugiej matki. Wiesz, że każdą decyzję podejmujemy wspólnie! - Stwierdziła z triumfem w głosie.
- Masz rację mamuś... - Powiedziałam udając żałość i smutek. - Gdyby tylko w XXI. wieku istniał sposób na skomunikowane się z nią z tym momencie! - Dodałam udając zastanowienie. - Oh ja głupia! Po prostu do niej zadzwonię! - Zawołałam klepiąc się w czoło.
- No to mamy przesrane. - Wyszeptała obok Cally.
- Domyśliłam się. - Odparła kasztanowowłosa.
- Cześć mamuś! Słuchaj, czy Cally mogłaby u nas pomieszkać aż się wyleczy, żeby nie musiała zostać w szpitalu? - Zapytałam po czym dałam rozmowę na głośnik.
CZYTASZ
Call me Hazel
RomansaHazel Collins-Frost to 24 letnia studentka akademii sztuk pięknych i duma swoich matek, Zoe i Ray. Nadchodzi czas podjęcia decyzji o dalszej przyszłości i zawodu, który ma zamiar wykonywać. Niezwykle pilna i błyskotliwa dziewczyna jako pracę zalicze...