Podróżnicy spędzili ponad trzy godziny w Gnieździe Pustelnika, licząc na pojawienie się Havanny. Jednak zaraz po przedstawieniu, jakie urządziła, całkowicie zapadła się pod ziemię. Wraz z mijającym czasem Lucette coraz bardziej traciła nadzieję na spotkanie kobiety. Nie potrafiła zrozumieć jak mogło do tego dojść, że przez chwilę miała ją na wyciągnięcie ręki. Westchnęła przeciągle, czując przygniatającą ją bezsilność.
W tym samym czasie jej przewodnik umilał sobie żmudne oczekiwanie wlewaniem w siebie alkoholu. Arcyksiężniczka ani trochę nie rozumiała, w jaki sposób mógł pić to obrzydlistwo. Gdy się go o to zapytała, odparł, że i tak po kilku kieliszkach stracił poczucie smaku. Tym sposobem do tej pory zdążył się już dobrze podpić.
– I co?! Nie ma jej! – próbował przekrzyczeć stojące obok nich salamandry, które zdecydowały się na śpiewanie zbereźnych, marynarskich piosenek. Co więcej robili to w rodzimym języku serafinów.
Lucette była szczerze zdenerwowana, a do tego zmęczona i brudna. Miała po dziurki w nosie wszystkiego, co ją otaczało. Stary Salamander za barem denerwował ją równie mocno, co ci głośni pijacy. Lecz najbardziej działał jej na nerwy nie kto inny jak przewodnik, który zamiast jej pomóc, bawił się w najlepsze. Kiedy Julian chwycił kolejny kieliszek, Lucette tracąc panowanie nad sobą, wyrwała mu go z ręki i wylała jego zawartość na posadzkę.
– Hej! Piłem to! – zawołał oburzony.
– Nie musisz mi dziękować – odpowiedziała opryskliwie, wracając do wcześniejszej pozycji.
– Teraz jesteś mi winna kolejkę! – pogroził jej palcem.
– Jeżeli w końcu uda mi się porozmawiać z Havanną, to zafunduję ci ich tyle, że będziesz rzygał do każdego napotkanego dzbanku – syknęła, krzyżując ręce na piersiach.
Przez cały ten czas barman nie przestawał im się przyglądać. Arcyksiężniczka podejrzewała, że musiało go zaniepokoić wypytywanie o Havannę. W końcu dosadnie starał się im wcześniej wyjaśnić, aby jej nie szukali. Jednak dziewczyna przybyła do tego kraju właśnie po to i nie zamierzała rezygnować ze swojego celu, ponieważ jakiś starszy pan tak jej powiedział.
Niespodziewanie Julian wybuchł gromkim śmiechem.
– Moja łaskawa pani – wymruczał najemnik, pochylając się w jej kierunku. – Wątpię w to, że Havanna się tu zjawi. Zapewne już sobie poszła. Też powinniśmy się stąd ulotnić.
– Jeszcze nie... – zmarszczyła brwi, odsuwając się od niego, czując smród alkoholowy.
Julian westchnął przeciągle i podjął ciąg dalszy rozmowy, kompletnie zmieniając temat:
– Widziałaś jej szlafrok? Może i nie jestem bogaty, ale pracowałem z Mirrą rok i doskonale wiem, że za taki łaszek przez miesiąc żyłbym niczym pan.
– Masz rację – przyznała, opierając brodę o pięść. – Zapewne jako dowódczyni wojsk Loretanii musiała dorobić się pewnego majątku.
– No co ty?! – prychnął Julian. Lucette nie mogła uwierzyć w to, jak gadatliwy się zrobił. – Na tym stanowisku posiedziała sobie z rok i odeszła. Wątpię, żeby przez ten czas zarobiła jakoś bardzo dużo. Poza tym nawet gdyby to zrobiła, to do tego czasu i tak zdążyłaby już wszystko wydać – uważnie przyglądała się mężczyźnie, kiedy nieugięcie kontynuował opowiadanie o Firestone. – Słyszałem plotki o wyjątkowej dowódczyni cara, nawet jeśli nie znałem jej imienia! – barman znów napełnił mu kieliszek, na co zareagował szerokim uśmiechem. – Podobno jej jedno cięcie potrafiło przebić najtrwalszą stal. Kto wie, może gdyby dłużej pobyła na swoim stanowisku, carewicz nie zostałby zabity – zakończył czknięciem.
CZYTASZ
Klucz do Chaosu | Trylogia Klucza Tom I (poprawiane)
FantasyIstnieje pewne miejsce, w którym nigdy nie zachodzi słońce. Leży tam kraj, a w nim są mieszkańcy, mający bliżej do niebios niż do ziemi. Mówi się o nim jako mlekiem i miodem płynącym, gdzie nawet i sam władca ukoronowany jest promieniami słonecznymi...