Rozdział 2

174 9 3
                                    

Amarantha przez dłuższą chwilę patrzyła na ludzką dziewczynę, zanim zwróciła się do attora.

- A to co?

- Tylko jakaś człeczyna, którą znalazłem na dole - Głos attora był raczej sykiem, patrząc jak jego rozwidlony język wsuwa się między ostre jak brzytwa zęby.

-  To widzę - zamruczała Amarantha muskając naszyjnik z kością wielkości ludzkiego palca. Dziewczyna miała wbity wzrok w podłogę. - Ale dlaczego miałoby to mnie obchodzić?

Attor zachichotał. Przypominało to bardzo wodę syczącą na rozgrzanej blasze. Szponiastą stpoą dźgnął szarooką w bok.

- Powiedz jej wysokości, dlaczego skradałaś się korytarzami katakumb. Dlaczego wślizgnęłaś się do tej starej jaskini prowadzącej na ziemie Dworu Wiosny.

Rheana spojrzała na Tamlina, który siedział cicho i nieruchomo po usłyszeniu interesującej wypowiedzi attora. Połączyła kropki. Ta ludzka dziewczyna była kluczem do złamania klątwy Tamlina. Małe ziarno nadziei rozbłysło w sercu Rheany. Gdy attor ponownie kopnął dziewczynę, musiał zranić dziewczynę, ponieważ do nosa Rhei dostał się zapach jej krwi. 

- Powiedz jej wysokości, ty ludzka szumowino.

Brązowowłosa wstała powoli, trzymała ręce blisko siebie. Zapewne, by mogła pochwycić broń, którą miała przy sobie. Nie wiedziała, że na nic się jej przydadzą.

- Przyszłam, aby odzyskać swojego ukochanego - powiedziała powoli i spojrzała na Tamlina.

- Ach - Amarantha pochyliła się do przodu.

- Przyszłam po Tamlina, księcia Dworu Wiosny.

Wśród zebranych fae rozszedł się szmer zdumienia. Amarantha odchyliła tylko głowę do tyłu i zaśmiała się. Jej śmiech przypominał skrzeczenie kruka. Królowa zwróciła się do Tamlina, uśmiechają się złowrogo.

- Zdecydowanie nie próżnowałeś przez te wszystkie lata. Zasmakowałeś w ludzkich bestyjkach, mój drogi?

Nie odpowiedział ani słowem. Siedział sztywno na tronie. Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji.

- Ale... -   dodała Amarantha, przeciągając sylaby. Attor i wszyscy zebrani ucichli i wyczekiwali na dalsze słowa królowej. - Zastanawia mnie jedno... Skoro po utracie jednego ze swoich poddanych mogłeś zabrać tylko j e d n ą ludzką dziewczynę... - Oczy jej zabłysły. Rhea przewróciła na jej podniecenie dyskretnie oczami. - Och, jesteś cudowny. Pozwoliłeś mi torturować tamtą niewinną niebogę, żeby ochronić tę? Czyż to nie urocze! Naprawdę zdołałeś rozkochać w sobie ludzkiego robaka. Wspaniale! - Zaklaskała, Rheana ponownie przewróciła oczami, a  Tamlin tylko odwrócił wzrok. Pierwsza i jedyna jak dotąd reakcja z jego strony.

- Uwolnij go - zażądała.

Amarantha ponownie się roześmiała.

- Podaj choć jeden powód, człeczyno, dla miałabym cię nie zgładzić tu i teraz - Wyszczerzyła w uśmiechu równe zęby tak nieskazitelnie biały, że aż świeciły. Rhea poczuła narastający strach dziewczyny.

- Oszukałaś go. Został nieuczciwie pojmany.

Tamlin zesztywniał.

Amarantha mlasnęła i uniosła do oczu bladą dłoń. Na palcu wskazującym zalśnił pierścień. Klejnot osadzony w nim był zaczarowanym ludzkim okiem zatopionym w krysztale, które się poruszyło.

- Wy, ludzkie bestie, jesteście tak mało pomysłowe. Poświęciliśmy wiele lat, aby nauczyć was poezji i retoryki, a ty potrafisz wymyślić tylko tyle? Powinnam wyrwać ci język za mielenie po próżnicy.

Dwór zmierzchu i gwiazdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz