gdybym mogła rozpalić ogień słowami
mój język plonąłby ogniem piekielnym
nigdy nie byliśmy tacy sami choć zawsze tego oczekiwali
moim marzeniem nie jest żyć wiecznie
moim marzeniem jest umrzeć nędzniesensem istnienia jest egoizm który niczym hak dociska mnie do życia
no bo jak mogłabym sobie coś zrobićto właśnie myślę kiedy kolejna fala żartu i cynizmu wypływa z ich ust jak krew ze zdartego kolana
obserwuje ichuśmiecham się
uśmiecham sie nawet gdy mówisz ze
on byl taki sam
nigdy nie chcialam byc taki jak on
zawsze chcialam byc kims więcejkim jest wiec on skoro chce byc więcej
pamiętam jak mówiłeś ze powinnam zmaleć
pamiętam wieczór w którym płakałam ze nie wygladam jak reszta
proszę obejrzyj moje wszystkie blizny i powiedz jeszcze raz jaka jestem
możesz nawet zakopac mnie w piachu
któryry bede musiala żuć ale spójrz na te ślady i powiedz to jeszcze raz
spraw że będę więcej płakać
a potem patrz na mnie jak doprowadzam sie do stanu w którym moje myśli wypełzają z nory niczym obrzydliwe robale których boją się male dziewczynki
możesz nawet napluć mi w twarz
ale miej potem odwage spojrzeć na te sama twarz która wcześniej zalałeś swoja pewnością siebie