Rozdział 7 - Look

34 3 0
                                    

Siedziałem wraz z Vanessą w gabinecie pielęgniarki i czekałem aż Caro się obudzi. Przez głowę przemykały mi różne myśli. Na przykład dlaczego Sharon tak postąpiła. Jaki miała w tym cel ?! Zawsze była złem wcielonym, przynajmniej dla mnie, ale nigdy bym się nie spodziewał że odpierdoli coś takiego ! Przez czały czas nie dawało mi to spokoju ! Co ona do cholery chciała przez to osiągnąć !? Co takiego Caro jej zrobiła !? Po prostu chwilami miałem ochotę wybiec z tego posranego gabinetu, znaleźć Sharon, przykliszczyć ją do ściany, nadrzeć się na nią i zapytać jaki miała w tym wszystkim cel !
- Myślisz że Caro nic nie będzie ? - Z zamyślenia wyrwał mnie głos Vanessy, a kiedy tylko spojrzałem w jej niesamowite głębokie zielone oczy, cała złość ze mnie uleciała.
- Myślę że niedługo się obudzi a po góra trzech dniach znów będzie latać po szkolnym korytażu jak głupia. - Zaśmiałem się lekko, a po chwili rozpromieniałem jeszcze bardziej, gdyż spostrzegłem że Vanessa się uśmiecha.
- Możesz mieć rację. - Zaśmiała się dziewczyna.
- Oczywiście że mam ! Caro jest tak postrzelona że za kilka dni nawet nie będzie o tym pamiętać. - Uśmiechnąłem się lekko a Vanessa odpowiedziała mi tym samym.
- Aż tak bardzo ? - Zapytała Vanessa.
- Hmmm...? Ale co aż tak bardzo ? - Zapytałem jak kompletny debil.
- Czy naprawdę jest aż tak bardzo postrzelona ? - Zapytała jeszcze raz Vanessa.
- Oczywiście że tak ! Nie znam nikogo takiego innego... Ale... To bardzo miła dziewczyna i wszyscy ją lubią... - Odpowiedziałem.
- PRAWIE wszyscy... - Stwierdziła Zielonooka piękność.
- Tak... Wszyscy oprucz Sharon... No... I tej jej lalusiowatych koleżanek. - Powiedziałem na co dziewczyna się zaśmiała.
- Sharon coś ci zrobiła ? Widać że jej nie lubisz... Znaczy nie musisz mówić... !!!! - Powiedziała dziewczyna a ja się prawie nie słyszalnie zaśmiałem.
- Sharon... Ona... - Zacząłem się jąkać, a Vanessa ciągle siedziała i patrzyła na mnie wyczekująco.
- Próbowała... Mnie... - Ciągnąłem.
- Zaciągnąć do łóżka... - Powiedziałem prawie nie słyszalnie.
- Co ? - Zaczerwieniłem się na co Vanessa złapała mnie za rękę, i delikatnie ścisnęła, w geście dodania mi otuchy.
- Próbowała mnie zaciągnąć do łóżka. - Powiedziałem głośniej, tak że Vanessa na pewno to usłyszała.
- Chyba się nie dałeś... Mam rację ...??? - Zapytała dziewczyna a ja podniosłem na nią wzrok. Nasze twarze były tak blisko siebie. Czułem jej oddech na sobie. Wystarczyło by... Że bym się trochę przysunął a... Byśmy się pocałowali. W tamtej chwili naprawdę tego chciałem i potrzebowałem żeby ktoś mnie pocałował.
- Oczywiście że się nie dałem... A kto by się dał takiej głupiej laluni ? - Szepnąłem Vanessie prosto w twarz. Po chwili za nim się nawet zorjętowałem, złapałem "zielonooką piękność" za rękę, po czym przyciągnąłem ją do siebie i mocno się w nią wtuliłem.
"""""""""""""""""""""""""""""""""""""""'''
Mam nadzieję że się wam spodoba. Taki krótki rozdział ale się starałam ;) To do poczytania !
Pysia18 =^-^=

Tam Gdzie Grają SkrzypceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz