Śniadanie i praca

603 17 0
                                    

Obudziłem się i spojrzałem na zegarek. Było jeszcze bardzo wcześnie, ale burczało mi w brzuchu. Wstałem z łóżka i skierowałem się do kuchni, która była połączona z salonem. Z racji tego, że nie jestem zbyt bogaty jedzenia w lodówce było dość mało. Inaczej mówiąc nie było w niej prawie nic, zdatnego do jedzenia. Oprócz nienadającej się do jedzenia sałaty stały tam jeszcze dwa słoiki.

- Dobra nie obchodzi mnie to wszystko - burknąłem do siebie - idę do sklepu kupić coś normalnego. Mam dość bigosu. - powiedziawszy to zacząłem się zbierać do wyjścia.

Szybko zebrałem wszystko co było mi potrzebne i wybiegłem z domu. Droga nie była długa. Dotarłem na miejsce w dość krótkim czasie i zacząłem wybierać potrzebne mi produkty. Nie wziąłem jednak koszyka, bo po co, prawda? Po chwili uzbierało mi się tyle rzeczy, że zacząłem się zastanawiać czy mnie na to wszystko w ogóle stać. Z rękami pełnymi pyszności stanąłem przy kasie i walczyłem o życie mojego jedzenia, jednak... Nie udało mi się. Z wielkiej sterty na moich rękach spadło mi mleko.

- Kurwa no, nie mam jak go podnieść. - powiedziałem w myślach.

Patrzyłem się na to mleko i aż mi głowa parowała. Jak ja mam to podnieść? W pewnym momencie jakiś ciemnowłosy chłopak, który właśnie przechodził obok, podniósł ten karton i podał mi. Popatrzył się na mnie, a na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech. Podziękowałem mu, a następnie, widząc, że taśma się zwolniła wyłożyłem wszystko co trzymałem. Rachunek był dość duży, nie wiedziałem czy starczy mi pieniędzy na przetrwanie tego miesiąca. Zapłaciłem jednak, przecież nie miałem innego wyjścia. Wyszedłem ze sklepu, skręciłem w prawo, z powrotem kierując się do domu.

Gdy dotarłem, zacząłem przygotowywanie jedzenia. Śniadanie wyszło przepyszne, naprawdę żadna Magda Gessler nie zrobiła by lepszego. Niby normalna kanapka, ale jaka pyszna.

Niedawno obchodziłem dwudzieste urodziny, jednak dalej trochę czuję się jak nierozgarnięte dziecko. Ubrałem się w ostatnie eleganckie ciuchy w mojej szafie. Nie był to garnitur, ale wyglądałem dość dobrze. Westchnąłem głęboko i przygotowałem psychicznie na pójście do pracy. Zjadłem resztki pyszności z wczoraj i szybko skierowałem się do wyjścia. Wyszedłem z domu, jednak nie mogło być tak kolorowo. Próbowałem zamknąć drzwi, ale coś mi nie wyszło.

-Akurat kiedy muszę być punktualnie, naprawdę... - jęknąłem przeciągle.

Zdenerwowany spojrzałem na klucze, które utknęły w zamku i pomyślałem, że jak tylko będę mieć środki wymienię to dziadostwo. Nagle, jak zaczarowane klucze się obróciły, a mieszkanie zamknęło.

- Nie no fajnie, jakby to tak działało na wszystko to chciałbym być już w pracy! - powiedziałem podniesionym głosem, który rozniósł się echem po klatce.

Czekałem chuj wie na co, chyba liczyłem, że zadziała.

Wybiegłem z bloku i pognałem na przystanek. Autobus już na niego zajeżdżał, na szczęście zdążyłem. Wskoczyłem do pojazdu i usiadłem na wolnym miejscu. Jadąc stwierdziłem , iż fartem było, że to zamek w drzwiach, a nie w spodniach, bo wszystkie inne pary są w praniu. Nie chciałem dalej myśleć. Bałem się, że zobaczę się w pożyczonej od sąsiadki sukience albo różowych leginsach.

Wchodząc do budynku, ekspresowym tempem zmieniłem buty na robocze i pognałem przed siebie. Byłem już spóźniony ponad dziesięć minut.

- Dotarłem! - oznajmiłem, w zasadzie sam do siebie.

Chyba zapomniałem, że nie mam przyjaciół, w sumie smutna sprawa. Życie w takim osamotnieniu daje w palnik. Siadłem do komputera znajdującego się przy wyznaczonym mi biurku i rozpocząłem projektować stronę internetową. Taka właśnie wygląda moja praca. Jestem informatykiem.

Dzień w pracy dłużył się i dłużył, ale słońce na szczęście dalej świeciło. Rozpromieniając wnętrze budynku. Uwielbiam lato. Zawsze jest tak przyjemnie ciepło, a wszystko wygląda sto razy lepiej. Niestety niedługo pora roku się skończy i trzeba będzie znowu przyzwyczajać się do nowej rzeczywistości.

Gdy przyłapałem się na zbytnim rozmyślaniu podsunąłem się z powrotem do komputera. Uderzałem w klawiaturę całymi godzinami, a pracy nie malało. Ciągle pojawiały się jakieś nowe wskazówki czy normy, które musiałem spełnić. Powoli zaczynałem w tym wszystkim tonąć. Uratowała mnie Clara, która ogłosiła koniec chwilę przed godziną dziewiętnastą. Zmęczony po całym dniu pracy zmieniłem buty i nie śpiesząc się zbytnio wyszedłem.

- Ugh... Wreszcie wracam do domu . Może późnym wieczorem obejrzę film? - Zapytałem sam siebie.

Rozciągnąłem ręce nie przestając maszerować w stronę mojego przytulnego mieszkania. Przyglądałem się tej ubogiej części miasta i podziwiałem zniżające się coraz bardziej słońce.

___________________________________________

Hej! ❤️
Jest to moje pierwsze opowiadanie, więc proszę nie oceniajcie zbyt surowo.
Mam nadzieję, że się spodobało i zapraszam do czytania kolejnego rozdziału.

Wykorzystany (w trakcie poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz