Dalej masz ochotę być nieposłuszny?*

289 10 1
                                    

Ren:

Gdy Yuma stracił przytomność odpiąłem kajdany z jego kończyn i poszedłem po bandaże aby opatrzyć jego zranienia. Nie chciałbym aby na pościeli, na której mam zamiar go położyć znalazła się krew.

Po zajęciu się ranami położyłem go na łóżku, rozebrałem i delikatnie przymocowałem ręce oraz nogi do barierki, tak aby nie mógł uciec. Leżał teraz przede mną całkowicie bezbronny, pogrążony w śnie. Mogłem z nim zrobić co tylko chciałem, mimo to postanowiłem nie robić nic. Przyglądałem mu się i podziwiałem każdy zakamarek ciała. Pod wpływem nagłego podniecenia zmieniłem swoje zdanie. Materac ugiął się pod moim ciężarem. Biodra Yumy znajdowały się pomiędzy moimi kolanami, a ręce umieściłem na wysokości jego szyi. Napawałem się widokiem jego ciała, ponieważ mimo chwilowych bandaży, w których wyglądał, moim zdaniem, jeszcze seksowniej, nie miało ono nawet najmniejszej skazy. Pragnąłem go dotknąć. Nie chcąc wywrócić się jednak na jego twarz, oparłem część swojego ciała o jego podbrzusze. Yuma spiął się nieznacznie. Rękami chwyciłem jego talię, a kciukami rysowałem powolne kółka. Chłopak, podświadomie chciał zepchnąć moje ciało ze swojego, dlatego uniósł biodra i mrukną niezadowolony. Niestety osiągnął nieplanowany skutek. Odchyliłem głowę do tyłu i głęboko oddychałem, chcąc nad sobą zapanować. Białowłosy na swoje nieszczęście znowu się poruszył.

- Nie wierć się tak, bo skończysz marnie.

A on jakby chcąc zrobić mi na złość ponownie uniósł biodra.

Yuma:

Hmm? - usłyszałem czyiś głos, jednak nie zrozumiałem przekazu.

Pierwsze co ujrzałem po otwarciu oczu, była postać siedząca przede mną.

Nie.

Myliłem się.

Siedząca na mnie.

Głowa Rena odchylona była do tyłu, a klatka piersiowa poruszała się zdecydowanie zbyt szybko. Oddychał nierównomiernie, a ręce zaciskał na pościeli. Przyglądałem mu się z zaciekawieniem. Mój mózg nie pracował jeszcze na wysokich obrotach, przez co nie do końca połączyłem wszystkie fakty. Poruszyłem się, chcąc znaleźć się w innej pozycji, jednak dopiero wtedy zrozumiałem w jakim gównie się znalazłem.

Ren gwałtownie wciągną powietrze i otworzył oczy, powoli przesuwając je na mnie. Na dnie jego morderczego spojrzenia znajdowało się coś, co przez przypadek obudziłem.

- Miałeś się nie wiercić - szepnął przez zaciśnięte zęby.

Czy to oznacza, że w tym momencie ja go dręcze? Uśmiechnąłem się pod nosem i nie zważając na moja obecna sytuacje, mocniej docisnąłem nasze ciała.

Czy ja już całkiem postradałem zmysły?

Jego reakcja była gwałtowna. Na chwilę stracił panowanie nad swoim ciałem. Opadł na mnie lekko, przenosząc swoje ręce ponad moje barki, aby całkiem się nie położyć. Nie poddawał się temu uczuciu jednak powoli tracił siłę, przez co jego ciało zaczęło drżeć.

Czyżby nasze role się odwróciły?

Z premedytacją naparłem na jego krocze, przez co jego ręce się poddały. Opierał się teraz na samych łokciach. Jego klatka piersiowa praktycznie przylegała do mojej, a ciężki oddech rozlewał się po szyi.

- Nie ostrzegałem cię byś się nie wiercił? - przez moje ciało przeszedł dreszcz. Jego głęboki głos kompletnie mnie zaskoczył.

Ren podniósł się do pozycji siedzącej. Teraz już byłem pewien. Moja zabawa się skończyła.

Zdjął swoją koszulkę i odrzucił ją w kąt. Wstał by zdjąć spodnie i pokazać efekt moich działań. W tej chwili powinna przepełniać mnie masa emocji, od strachu aż po obrzydzenie, a czułem się pusty. Chciałem tego równie mocno jak nie chciałem. Tak jakby było mi to całkowicie obojętne, a powinienem krzyczeć. Tak wiele powinienem, a nie robiłem nic. Czy ja tego chciałem? W którym momencie zdradziłem samego siebie?

Teraz się uśmiechał. Był podekscytowany oraz podniecony. Przyglądałem się jego ruchom. On nie miał zamiaru we mnie wchodzić. Planował coś zupełnie innego. Usiadł na mnie tak jak wcześniej, z jednym małym szczegółem. Moje oczy otworzyły się szeroko ze zdziwienia. Nakierował mnie na swoje wejście, a następnie opadł na moje biodra jak gdyby nigdy nic. Ja za to oddychałem już odrobinę szybciej. Starałem się uspokoić i odrzucić te wyrzuty sumienia, które nagle mnie dopadły.

- Skoro tak bardzo tego chciałeś, to proszę, możesz wrócić do dręczenia mnie - ten łobuzerski uśmieszek nie opuszczał go nawet teraz.

Nie ruszałem się. Nie będę na każe jego zawołanie.

- Skoro chcesz rozegrać to w ten sposób - podniósł się a następnie z powrotem powolnie opadł. Powtórzył tą czynność kilka razy, a ja złapałem się pościeli starając się powstrzymać oddech, który wymykał się z pod kontroli - pozwól, że cię do tego zmuszę.

Doskonale widział co ze mną robi. Starałem się powstrzymywać, ale Ren widział mój opór i specjalnie nie dawał mi na to nawet czasu. Rozpraszał mnie na wszelkie możliwe sposoby. Teraz to on mnie dręczył. Czy to naprawdę na tym polega, aby ciągle doprowadzać się na skraj wszystkiego?

Przez moje ciało ciągle przechodziły dreszcze. To uczucie skumulowało się już zbyt bardzo. Nie jestem w stanie już dłużej się opierać. Nie jestem w stanie powstrzymywać tych dźwięków, które duszą mnie od środka. Nie jestem w stanie oprzeć się tej przyjemności.

Odchyliłem głowę głęboko w poduszki i starałem się skupić tylko i wyłącznie na tej przyjemności. Nie na okolicznościach ani wyrzutach sumienia. Gdy otworzyłem oczy, zauważyłem, że Ren mi się przygląda.

- Grzeczny chłopczyk - powiedział zanim wykonałem jakikolwiek ruch.

Czyżby moja twarz zdradzała tak wiele? Być może, nie zwróciłem uwagi na swoje zdeterminowane spojrzenie.

Robiłem dokładnie to czego oczekiwał ode mnie Ren i czerpałem z tego ogromną przyjemność. Patrząc na ciemnowłosego byłem pewny, że on również czuje się teraz doskonale. Pragnę więcej. To jedyne co mną teraz kierowało. Problem był jeden. Cały czas byłem związany.

- Czy... Mógłbyś? - wydyszałem.

Ren rzucił mi pytające spojrzenie, na co ja szarpnąłem rękami.

- Oczywiście skarbie - pochylił się i mnie pocałował - zrobię to, ponieważ jesteś baaardzo grzeczny.

Mówiąc to wstał i rozwiązał moje ręce oraz nogi, a ja miałam chwilę na zaczerpnięcie oddechu. Nie długą. Zanim się obejrzałem wisiał nade mną, a kąciki jego ust unosiły się. Zębami złapał moją wargę, a potem delikatnie mnie pocałował, tyle, że ja nie chciałem teraz delikatności. Pogłębiłem ten pocałunek, a ręce już badały jego plecy. Nie skupiałem się teraz na tym dlaczego to robię. Po prostu to robię. Czułem na ustach ten jego cholerny uśmieszek. Zaczyna się zabawa.

Wszedł we mnie nie szczędząc na delikatności, a z moich ust wydobył się głośny jęk, który od razu został połknięty przez Rena. Palce zacisnąłem na jego plecach i czekałem na kolejny ruch. Nasze ciała rozpływały się w przyjemności.

Może znamy się od lat?

Może jesteśmy parą kochanków?

Może on jest myśliwym, a ja jego ofiarą?

Kto wie?

Wykorzystany (w trakcie poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz