Rozdział 14 Miasto

123 7 0
                                    

Yuma :

Powoli zbliżał się wieczór, przebrałem się i poszedłem do łazienki uczesać włosy. Gdy wszedłem do pomieszczenia zobaczyłem Rena myjącego zęby, westchnąłem cicho. Jestem już zmęczony życiem z nim, jednak nie mogę nic zrobić. Przydał by się chociaż dzień wolnego. Całymi dniami siedzi w domu, nie pracuje a płaci podatki. Z czego? Ja się pytam z czego on płaci te podatki!?

Otworzyłem szufladę pod umywalką, wyciągnąłem szczotkę i rozczesałem włosy.

- Jestem już gotowy.

Powiedziałem do Rena, który wypluł pianę, przepłukał usta i odwrócił się do mnie.

- Dobrze już wychodzimy. - złapał mnie za talię i skierował do drzwi na przeciwko łazienki.

Byłem coraz bardziej podekscytowany. Moje marzenie zaraz się spełni. Chłopak wyją klucz z kieszeni i otworzył pomieszczenie. Znajdował się w nim przedpokój, ściany były kremowe a meble miały kolor soczystego drewna. Ren podał mi buty, za pewne jego. Założyłem je i o dziwo były dobre. Poczekałem aż chłopak obok mnie zrobi to samo. Gdy skończył podał mi jeszcze kurtkę. Ubraliśmy się i wyszliśmy z domu. Klatka schodowa była biała i czysta. Przypominała trochę psychiatryk. Wyszliśmy z bloku, ciemnowłosy skierował mnie w prawo. Idąc chodnikiem podziwiałem piękno okolicy. Ulice były ruchliwe a w niektórych miejscach leżał śnieg. Do nieba wznosiły się czarne i szklane wieżowce. Obróciłem się do tyłu i zorientowałem się, że blok z którego wyszliśmy tak na prawdę również był wieżowcem.

Szliśmy chodnikiem co jakiś czas skręcając. Spojrzałem na Rena.

- Długo będziemy jeszcze iść? -
Zapytałem się chłopaka, a gdy spojrzał na mnie uśmiechnąłem się miło.

- Nie, zaraz będziemy musimy tylko przejść na drugą stronę ulicy.

Mówiąc to wskazał na przejście oddalone o parę metrów. Po chwili stojąc przed przejściem, czekaliśmy aż ktoś nas przepuści jednak ruch był ogromny. Wreszcie, ulica była pusta, szedłem parę kroków przed Renem i cieszyłem się tą chwilową wolnością. Nagle stojący na poboczu samochód ruszył i jechał prosto na nas. Zareagowałem szybciej od Rena i odskoczyłem do przodu, aby mnie nie przejechał. Samochód zatrzymał się równie szybko co ruszył, a ja poczułem tylko zimny przedmiot na ustach i nosie. Od razu zaczęło kręcić mi się w głowie w skutek czego zemdlałem.

Ren:

Patrzyłem na Yume. Promieniował wręcz szczęściem. Podobał mi się ten widok. Widząc go na sercu od razu robi mi się cieplej. Kocham gdy się uśmiecha i chyba muszę częściej organizować takie wyjścia. Podeszliśmy do przejścia. Miasto jest dziś bardzo zatłoczone. Samochody pędzą w tylko kierowcom znanym kierunku. Jednak wreszcie udało nam się wejść na pasy. Yuma wyprzedził mnie i szedł kilka kroków przede mną. Nagle drogę zajechał nam samochód. Wjechał prosto między nas i na chwilę się zatrzymał. A potem jak gdyby nigdy nic odjechał. Wtedy też zauważyłem, że nigdzie nie ma Yumy. Plecy zaczęły mi się pocić a twarz zbledła, nie mogłem się ruszyć jednak nadjerzdżały inne samochody i zaczęły na mnie trąbić, co od razu mnie ocudziło.

- Yuma! - Krzyknąłem w nadziei, że mi odpowie.

Jednak nie usłyszałem odpowiedzi, a do głowy przyszło mi tylko jedno rozwiązanie.

Pobiegłem za samochodem który prawdopodobnie porwał Yume, z nadzieją że zobaczę rejestrację. Przyglądałem się rozkazującym się cyferkom. Nie udało mi się. Ciężko będzie śledzić samochód, którego tysiące kopii jeździ właśnie po tym mieście.

- Kurwa! - Krzyknąłem zdenerwowany i sfrustrowany swoim słabym wzrokiem.

Zabrali mojego kochanego. Co ja teraz będę robić! Był najlepszym ze wszystkich, a już zaczęliśmy nadawać na tych samych falach, już łapał co mnie podnieca! Nie chce mi się szukać kolejnego!! Spróbuję poszukać Yumy, mogę liczyć tylko na siebie, bo przecież nie zgłoszę sprawy policji.
Myśląc to podążałem za uciekającym w oddali samochodem bez cienia nadziei, że go dogonię.

Wykorzystany (w trakcie poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz