Włosy

300 13 0
                                    

Ren:

- Jak on śmiał ? Żeby mnie popchnąć! O nie, pokaże mu kto tu rządzi! - złość kumulowała się we mnie, wywołując chęć zniszczenia czegoś. 

Zamknąłem drzwi od sypialni. i zacisnąłem pięści, by niczego nie zniszczyć. Musiałem jednak pozwolić wyzwolić się temu uczuciu. Pragnąłem też ukarać Yumę i pokazać mu, że tamten etap w jego marnym życiu się skończył. Teraz jest mój i mogę robić co mi się żywnie zapragnie, a on ma być mi kurwa posłuszny. To wszystko było by łatwiejsze gdyby się nie opierał. 

- Kara nie ma być mocna, no nie mogę przecież skrzywdzić mojego ukochanego - myśląc to nie wiedziałem, że moje zdanie tak szybko się zmieni.

Sekundę kręciłem się po mieszkaniu w poszukiwaniu odpowiedniego pomysłu. W końcu wszedłem do łazienki, otworzyłem szafkę i od razu znalazłem to, czego szukałem. Przygotowałem wszystko, co było mi potrzebne. Zajęło mi to chwilę i nie myśląc czy moja decyzja jest dobra czy nie, szybkim krokiem wróciłem do sypialni po Yumę.

Yuma:

- Obraził się? Jest zły? Co mu chodzi po głowie? W sumie, to jednak wolę tego nie wiedzieć. Wystarczyło by mi, by się odwalił. Zajął swoimi sprawami, a najlepiej wypuścił. 

Zrezygnowany całym zajściem położyłem się na łóżku. Nie było mi dane jednak leżeć zbyt długo, ponieważ usłyszałem dźwięk przekręcanego klucza. Znowu. Zaraz po tym do pokoju wszedł Ren.

- Ach pozory mogą jednak mylić. W parku wyglądał na zupełnie normalnego i miłego gościa - pomyślałem i ze smutkiem patrzyłem się na niego. Naprawdę liczyłem, że się zaprzyjaźnimy. 

Cały w skowronkach pochylił się nade mną. Jednak znowu coś go zatrzymało. Zamknął oczy i głęboko nabrał powietrza. W końcu, gdy przestał się opierać przysunął twarz do mojej szyi, a mnie ogarnęło zażenowanie i lekki wstyd. Przytknął swój nos do mojej szyi. Chciało mi się rzygać. Odciągnąłem go od siebie, jednak mój ruch był trochę za szybki, bo chłopak uderzył o ścianę. Ogarnęła go biała gorączka. Złapał mnie za włosy. Szarpnął mną na tyle mocno abym wydał z siebie głośny dźwięk, świadczący o bólu jaki mi wyrządza. Czynność ta poderwała mnie na równe nogi, jakbym właśnie wylał na siebie gotowaną wodę

- Ałaa, co chcesz! - krzyknąłem mu opryskliwie w twarz.

Ren jednak nie zareagował na mój krzyk. Jego szczęka zaciśnięta była przeraźliwie mocno, a uścisk na moich włosach się wzmocnił.

Popchnął mnie do szafki naprzeciw łóżka, tak brutalnie, że naprawdę mało brakowało, a skończył bym leżąc na podłodze jak kłoda. W ekspresowym tempie zawiązał mi na oczach jakiś czarny materiał, który trzymał w drugiej ręce. Podczas tej czynności próbowałem się wyrwać, jednak było to zbyt wiele. Chłopak złapał mnie drugą ręką za talię, aby móc mnie prowadzić i ruszył. Nie wiem gdzie mnie prowadził, po prostu szedłem tak jak kazał.
W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że idę zbyt spokojnie, a przecież nie może być aż tak po jego myśli. Zacząłem więc kopać go po piszczelach. Ren jednak znowu nic nie powiedział, ja za to, po poczułem coś zimnego na szyi.  Zaczęło mnie to boleć, zdałem sobie sprawę w jakiej sytuacji się znalazłem. On przykładał  mi nóż! Od tamtej chwili starałem się iść grzecznie, w trosce o życie.  Nie mam zamiaru jeszcze umierać.

Nie szliśmy daleko, posadził mnie na jakimś krześle i zaczął gładzić po włosach.

- Pierdolony psychopata - pomyślałem zaciskając pięści na kolanach.  Czułem złość i frustrację. Byłem bezradny. 

Poczułem na głowie dziwne zimno oraz wilgoć. Czy on właśnie upierdala mi włosy wybielaczem czy może leje jebany domestos?

- Co robisz? - pragnąłem znać odpowiedź ponieważ moje myśli stawały się coraz dziwniejsze.

- Nie odzywaj się - warknął zdenerwowany.

Tak więc siedziałem i zastanawiałem się co on mi robi. Akcja zdecydowanie była niezła. No bo kto farbuje włosy porwanej osobie, a nawet jeśli to po jakiego chuja? Po może trzydziestu minutach zdjął mi opaskę z oczu i ujrzałem efekt jego ciężkiej pracy.

- Nie wiem czy mam być szczęśliwy czy smutny, ale nawet odpowiada mi ten kolor - pomyślałem przyglądając się swojej czuprynie. 

Miałem teraz białe włosy, podobały mi się, ale nie byłem w stanie ukryć mojego zdziwienia. Nie miałem bladego pojęcia jakiej reakcji oczekiwał. Czy to ma być kara za moje zachowanie czy o co mu chodzi? Dlaczego w ogóle tak stoimy i patrzymy się na te włosy jakbyśmy byli debilami? Przynajmniej ja się patrzę, Ren chyba podziwia moją twarz na której co chwila pojawia się jakaś nowa emocja. Wykorzystałem okazję by mu się przyjrzeć, ale nasze spojrzenia zetknęły się w tym samym miejscu na lustrze. Zmieszany szybko odwróciłem wzrok i modliłem się, by nie sprowadzić na siebie kolejnych nieszczęść czy dziwnych sytuacji.

Wykorzystany (w trakcie poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz