Rozdział trzeci

762 37 4
                                    

Ksenia

Po raz kolejny moje dawne życie się skończyło. Znowu zostałam siłą zabrana z miejsca, które od zaledwie od niedawna zaczęłam uważać za swój dom. Po raz kolejny ktoś postanowił zadecydować za mnie. A chwila, która miała być najlepszym wspomnieniem w moim życiu, która miała sprawić, że wszystko się zmieni i w końcu zacznie się układać stała się tą najgorszą. Mój wymarzony ślub zamienił się w krwawą masakrę, a ja znajdowałam się w samym centrum tego wszystkiego.

Myślałam, że to co spotkało mnie kilka miesięcy temu było najgorszym momentem w moim życiu, ale myliłam się. I dopiero miałam przekonać się jak bardzo. I choć Lorenzo z każdym dniem pokazywał mi cząstkę siebie, nadal w głębi był tym samym mężczyzną co wcześniej. Ale wszystko się zmieniło i pomimo problemów miało nam się udać, a teraz?

Byłam nie wiadomo gdzie i nie wiadomo jak daleko od miejsca i ludzi, których zaczęłam traktować jak rodzinę. Gdzie był mój nowy dom. Gdzie był mój narzeczony i przyjaciółka.

Skoro uważałam porwanie przez Lorenzo za piekło nie miałam słów jak nazwać to co spotkało mnie teraz. Byłam tu dzień może dwa, a już miałam ochotę stąd zniknąć. Kto normalny chciałby przebywać w takim miejscu, kiedy gdzieś tam czekały na ciebie ukochane osoby.

Leo... Bo tak miał na imię mężczyzna, który siedział naprzeciw mnie w ogromnej jadalni był kimś kogo nie chcielibyście spotkać na ulicy. I o ile za Lorenzo kobiety przepychały się aby móc go chociaż dotknąć, a co dopiero wepchnąć się do łóżka,  przed nim na pewno by uciekały. Ja przynajmniej chciałam. Każde jego spojrzenie sprawiało, że robiło mi się nie dobrze. Nie wyglądał może jakoś brzydko, ale sam jego wygląd wskazywał na jego charakter, a ten różnił się znacznie od Lorenzo. Znałam go krótko ale już zdołałam się o tym przekonać.

Przesunęłam groszkiem po talerzu czując jak coś zaciska się na moim gardle coraz bardziej z każdą chwilą, kiedy musiałam przebywać z nim sprawiając, że nie byłam w stanie nic przełknąć. Bez względu na to jak bardzo głodna byłam.

– Możesz nie bawić się jedzenie z łaski swojej? – Wzdrygnęłam się gdy tylko się odezwał. – Jedz jak masz i nie wymyślaj.

Próbowałam ugryźć się w język, ale nie byłam w stanie dłużej utrzymać tego pytania.

– Gdzie jesteśmy? – Odłożyłam widelec na talerz i wyginając palce pod stołem podniosłam powoli głowę spoglądając wprost na niego.

– Wydaje mi się, że ta informacja nie jest potrzebna ci do szczęścia. Nie wiem na ile pozwalał ci twój były narzeczony, ale tutaj panują nieco inne zasady. Będziesz musiała przyzwyczaić się i zacząć zachowywać tak jak na panią z salonów przystało. – Oparł się o swoje krzesło mierząc mnie wzrokiem. – Nie musisz wiedzieć gdzie jesteśmy powinnaś się skupić aby znać swoje miejsce. – W pewnym momencie mężczyzna wstał ze swojego miejsca i podszedł do mnie. Wyciągnął z kieszeni pudełeczko i położył je tuż przede mną. – Piękny diament dla pięknej kobiety, doceń to że sam go wybierałem. Dla żadnej innej bym tego nie zrobił. Radziłbym ci go nosić. No chyba, że chcesz przekonać się jak nieprzyjemnie może być. – Odwrócił się i ruszył w kierunku wyjścia. – Niedługo ktoś cię odprowadzi. Nie chcę abyś niepotrzebnie biegała po korytarzach.

Czułam jak słone krople zaczęły znowu lecieć po moim policzku. Wpatrując się w to małe pudełeczko przed oczami miałam moment kiedy to Lorenzo postanowił mi się oświadczyć. Odruchowo przejechałam palcami po miejscu gdzie jeszcze niedawno znajdował się piękny pierścionek. Jedyny pierścionek, który powinien być na moim palcu.

– Lorenzo gdzie mnie pro... – Pisnęłam kiedy potknęłam się omal nie upadając, ale silne ramiona mężczyzny złapały mnie w tali stawiając do pionu.

Jedna Chwila - Kovachievich #2.5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz