Rozdział dziewiąty

619 33 2
                                    


Lorenzo

Przetarłem zmęczoną twarz i podniosłem głowę kiedy do gabinetu wszedł Aleksiej. Uśmiechnął się do mnie niemrawo i usiadł po drugiej stronę biurka. Sięgnął do kieszeni paczkę fajek, wyciągnął jednego szluga i rzucił opakowanie w moją stronę. Nie podniosłem nawet na niego spojrzenia, nie przestawałem wpatrywać się w zszytą ranę na dłoni. Ból przypominał mi o tym, który wczorajszego wieczoru sprawiłem siostrze.

– Wyglądasz jak gówno stary. – Pokiwałem głową zgadzając się z jego słowami. Westchnął i potarł skronie. – Spałeś coś w ogóle?

– A jak myślisz. – Sięgnąłem po paczkę uważając na zranioną dłoń i wyciągnąłem papierosa. Przesuwałem go między palcami nie mogąc przestać myśleć o wszystkim w co się wpakowałem. – Czuje się dokładnie tak jak powiedziałeś. – Zatrzymałem papierosa między palcami i sięgnąłem po zapalniczkę.

To czego obawiałem się najbardziej zaczęło się spełniać. Kiedyś powiedziałem sobie, że nigdy nie będę taki jak ojciec. Nigdy nie podniosę ręki na kobietę którą kocham. Nie dość, że w przeszłości uderzyłem Ksenię to teraz jeszcze siostrę. Złamałem swoją "przysięgę" już tyle razy, pokazując jak bardzo podobny byłem do tego mężczyzny.

– Po co był tutaj ten stary piernik, Mario. Miałem przyjść do ciebie gdy tylko odjechał, ale znowu były problemy w klubie. – Głos Aleksieja choć trochę odgonił myśli w mojej głowie.

– Zaproponował mi układ. – Wpatrywałem się w żarzącą się końcówkę papierosa, wypuszczając powoli dym z ust.

– Jaki kurwa układ. Lorenzo ty naprawdę nie masz wystarczająco problemów tylko pakujesz się w następne? – sapnął zirytowany.

– Pomoże mi szukać Kseni, ale w zamian... – Przymknąłem powieki opierając czoło na zgiętej w łokciu ręce. Tak ciężko było mi wypowiedzieć to zdanie. Choć były to tylko słowa.

– Mam się bać? To już do kurwy nie brzmi dobrze. Nie wiem, czy chce usłyszeć resztę.

– Pomoże mi szukać Kseni, ale w zamian muszę udawać narzeczonego jego córki. Mam tylko wprowadzić ją w towarzystwo, a gdy tylko będę w stanie odzyskać ukochaną nasze drogi się rozejdą. – Otworzyłem oczy spoglądając na niego. Nie wydawał się zadowolony z moich słów. A to był dopiero początek tego co miałem mu do przekazania. – Poza tym Lucija jest w nie bezpieczeństwie i najłatwiej będzie jak wyjdzie za mąż. Ojciec oddał jej rękę najgorszemu sadyście jakiemu mógł, a teraz on domaga się jej ręki tak jak była mu obiecana.

– Przecież powiedziałeś, że do cholery zerwałeś te oświadczyny jakim więc kurwa cudem nie miałeś pojęcia za kogo miała wyjść.

– No może dlatego, że znałem tylko jego imię, a nie cholerne nazwisko. Poza tym to nie ja to ogarniałem tylko jeden z moich ludzi. Doskonale wiesz, że w tedy tak jak i teraz najważniejsza jest Ksenia.

– Aż tak wierzysz Mario, żeby się zgadzać na tą propozycje? – Zwęziłem oczy posyłając mu spojrzenie mówiące, że dla Kseni byłem w stanie zrobić wszystko. Byleby móc ją znowu zobaczyć. Pokręcił tylko głową opierając ją o zagłówek fotela i wpatrując się w sufit. – Powiedz proszę, że przemyślałeś decyzję ze ślubem i nie zadzwoniłeś już do kogoś. – Milczałem dając mu jednoznaczną odpowiedź. – Kim on kurwa jest? – Zmarszczyłem brwi zastanawiając się nad jego reakcją, przypominając sobie pewien moment.

– A co może ty byś chciał za nią wyjść? – Momentalnie odwrócił twarz w moją stronę. – Może to, że przywiozłeś ją wtedy do szpitala nie było tylko pretekstem, żeby dowiedzieć się co z Ksenią. Może coś między wami było... jest, a wtedy chciałeś z nią spędzić trochę czasu sam na sam.

Jedna Chwila - Kovachievich #2.5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz