Rozdział ósmy

642 31 0
                                    




Na samym początku chciałabym przeprosić, że ostatnio dodaje rozdziały tak jak dodaje 😔Ostatnio dość dużo się u mnie dzieje, mimo to będę starać się wrócić do publikowania tak jak wcześniej.🥰Miłego czytania

Lorenzo

Wszyscy już odjechali, na cmentarzu zostałem tylko ja. Przykucnąłem przed grobem ojca przesuwając między palcami ziemię, kręcąc głową.

– Nawet zza grobu musisz sprawiać, że mamy przez ciebie same problemu. Nie mogłeś odejść w spokoju, musiałeś zostawiać za sobą całą górę problemów jakbym nie miał ich mało. Zamiast cieszyć się z ukochaną, co nie zostało mi dane; powinienem jej szukać ale muszę sprzątać gówno, które ty odjebałeś. I po co ci to było? Po co była ci ta władza, z której nawet nie potrafiłeś korzystać. Na lewo i prawo zdradzałeś matkę, nawet się z tym specjalnie nie kryjąc, a do mnie miałeś problem kiedy chciałem ożenić się z Ksenią odrzucając tym samym Rosę. Jak tak bardzo ci zależało na tym układzie sam mogłeś się z nią ożenić. – Podniosłem się i wyprostowałem. – Mama nie pogniewałaby się gdybyś dał jej rozwód.

Wyszedłem z cmentarza obiecując sobie, że moja noga stanęła tutaj po raz pierwszy i zarazem ostatni. Nie będę go odwiedzał, nie było sensu. W momencie gdy umarł nic już nas nie łączyło.

Wsiadłem do samochodu zaciskając dłonie na kierownicy. Odrzuciłem głowę do tyłu próbując przetrawić tę część informacji, którą zdążył zaszczycić mnie mężczyzna, ale to nie był koniec. Resztę mieliśmy omówić w moim gabinecie.

***

Mario, mężczyzna który pracował z moim ojcem od lat i który miał zamiar pomóc mi w odszukaniu ukochanej czekał na mnie już na podjeździe razem ze swoimi ludźmi. Gdy tylko zaparkowałem i wyszedłem z samochodu starszy mężczyzna ruszył mi na spotkanie.

– Trochę ci to zajęło ale rozumiem, że chciałeś pożegnać się z ojcem. Powiedzieć mu parę słów od siebie.

– Możemy przejść do rzeczy nie mam czasu, aby słuchać głupot. Powiedziałeś mi całkiem sporo, ale ja doskonale wiem, że nie było to wszystko.

– Oj młody... Wszystko przyjdzie w swoim czasie, a teraz najważniejsza jest chyba twoja ukochana, która potrzebuje pomocy oraz siostrzyczka, której może grozić niebezpieczeństwo. – Zacisnąłem pięści i automatycznie zacząłem rozglądać się po posesji. Choć wszędzie stała ochrona myśl, że ktoś mógł tutaj wejść była silniejsza.

Zmarszczyłem brwi i odwróciłem się do tyłu. Choć stała tam dosłownie ułamek sekundy bo gdy tylko zorientowała się, że na nią patrzę odsunęła się. Firanka zafalowała ukrywając postać mojej siostry. Co by się nie działo ona nie mogła usłyszeć tego o czym rozmawialiśmy. Musiała dowiedzieć się tego osobiście, a nie przez kogoś.

– Może przejdźmy w bardziej ustronne miejsce. – Wszyscy skinęli głowami i ruszyliśmy w kierunku mojego gabinetu.

Weszliśmy do domu i skierowaliśmy się do pomieszczenia, które od niedawna stało się moje na własność. Zasiadłem za masywnym biurkiem przy którym niespełna kilka tygodni temu siedział ojciec. To tutaj padła decyzja o ślubie i to właśnie w tym gabinecie starałem się walczyć o Ksenie. Wskazałem Mario fotele przed biurkiem. Zajął swoje miejsce opierając się wygodnie.

– Moi ludzie zaczęli już jej szukać, ale w każdej chwili mogą przestać to zależy tylko od ciebie.

– Czego chcesz? – Warknąłem widząc na jego twarzy uśmieszek. Zachowywał się inaczej niż niespełna godzinę temu na cmentarzu.

Jedna Chwila - Kovachievich #2.5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz