FIVETEEN.

714 38 9
                                    


SOBOWTÓR.

Minęły dwa tygodnie od kiedy relacja Wiktora i Clary ewoluowała. Minął tydzień, od tego, gdy pokazali sobie, że chcą czegoś więcej niż tylko ich przyjaźni. Czuli się z sobą dobrze, dowiadywali się coraz więcej o sobie i swojej przeszłości. Nie raz łzy przekroczyły swoje granice, a ciepłe ramiona otulamy drugą osobę. Ale oboje widzieli, że mogą sobie zaufać.

Clara wyszła przed pałac, który robił jednocześnie za cudowny hotel SBM. Zaciągnęła się mocno rześkim i zimnym powietrzem. Rozejrzała się po zielonym obszarze przed nią od razu znajdując wzrokiem chłopaka idącego w charakterystycznym stroju harcerza. Uśmiechnęła się przez to sama do siebie.

Z radością, która buzowała wewnątrz niej zaczęła kierować się przyspieszonym krokiem stronę Wiktora.

– Kolejny dzień, kolejne wyzwania. Czy moja drużyna to przetrwa? – powiedział, nadal idąc, trzymając w rękach jedzenie. Obok niego szedł kamerzysta, trzymając w jednej ręce kamerę, którą nagrywał chłopaka. – Nie wiem. – odpowiedział po chwili, a operator wyłączył urządzenie.

Już po chwili Clara, znajdowała się w ramionach chłopaka, oplatając rękoma jego szyje. Chłopaka to nieco zaskoczyło, co było widać po mimice jego twarzy, ale wewnątrz cieszył się jak małe dziecko.

Niezadowolony był wyłącznie z tego, że nie mógł jej objąć, tak jak ona jego, przez trzymający w dłoniach posiłek.

Dziewczyna stanęła na palcach powodując, że czołem była równa prawie temu jemu. Uniosła wzrok, aby napotkać jego tęczówki, a gdy je ujrzała uśmiechnęła się do siebie, ciesząc się tym jak blisko go przy sobie ma.

Przysunęła swoją twarz w jego stronę, składając mały i delikatny pocałunek na jego ustach. Gdy tylko to zrobiła chłopak cicho mruknął z zadowolenia. Uwielbiał gdy to robiła.

– Idziemy? – zapytała chwytając jego ramię, cofając się w stronę pałacu.

Chłopak uśmiechnął się, stawiając krok w jej stronę. Dziewczyna była dla niego czymś co sprawiało, że czuł spokój. Czymś, co dawało mu ogromne szczęście. Nie wiedział czym jest to spowodowane. Zastanawiał się jaki czar na niego rzuciła i co takiego sprawiło, że stała się dla niego wszystkim. Była nieodmienną częścią niego. Była jego sobowtórem, z którym czuł się jak z istotą, którą znał wiele lat, a przecież tak naprawdę nie spędziła z nią żadnej znaczącej części swojego życia. Nie znał tez jej. Aczkolwiek lubił to. Lubił poznawać ją od początku, mało o niej wiedzieć. Lubił dowiadywać się o niej coraz więcej poprzez spędzanie z nią czasu. Nie przez głupia pytania, przez momenty, w których on sam to zauważał albo ona tak po prostu o tym mówiła.

Patrzyła na jej plecy, gdy przed nim szła. Nie mógł się nadziwić jakim bóstwem jest. Zastanawiał się, dlaczego dopiero teraz los zesłał ją na jego drogę, Dlaczego tak późno. Chciałby aby naprawdę była tą, którą by znał przez już wiele lat.

Zaczynał czuć coś, czego się nie spodziewał, że zacznie czuć. I być może nie chciał, ale było to silniejsze od niego.

I pomyśleć, że to wszystko miało się spierdolić.

Nieoczekiwany | Kinny ZimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz