Tamten dzień zmienił się w rozmytą plamę między wspólnymi tygodniami. Skończyły się chaotyczne, wilgotne, zimne poranki, a rozpoczęły dłuższe i cieplejsze wieczory. Mimo częstym spotkaniom z Harrym, Draco wciąż był tym samym sarkastycznym i aroganckim chłopakiem. Chociaż trochę, ale tylko trochę bardziej starał się, by Harry nie czuł się przy nim źle... zależało mu na nim, choć nigdy wcześniej nie mógł powiedzieć, że na czymkolwiek mu zależy. To po prostu nie w jego naturze. Jeśli czegoś chciał, zaraz to dostawał. Niczego mu nie brakowało, może dlatego nic nigdy nie wzbudzało w nim poczucia tęsknoty, zranienia. Nie wiedział jednak do tej pory, jak bardzo się mylił. Jak bardzo potrzebował rzeczy może niematerialnej, lecz po prostu duchowego szczęścia, spokoju, poczucia bliskości, którego nie otrzymał w dzieciństwie. Tego jednak nie zastąpią żadne skarby i Draco powoli się o tym przekonywał. Przyjaciele Harry'ego poddali się i zaakceptowali jego, nieodpowiedzialną w ich mniemaniu, decyzję.
Duże dłonie blondyna wędrowały po karku Harry'ego. Draco wplatał długie palce w ciemne kędziory chłopaka siedzącego na piętach na łóżku, a ich usta złączone w pocałunku odnajdywały wspólny język. Coraz częściej przesiadywali na zmianę w swoich dormitoriach czerpiąc przyjemność ze wspólnych wieczorów.- Jutro nasza miesięcznica - szepnął brunet, gdy odsunęli się od siebie - Może chciałbyś gdzieś wyjść? To znaczy, nie ma za bardzo wyboru, gdzie...
- To znaczy na randkę? - Draco uśmiechnął się i uniósł brwi.
- Hmm tak, coś w tym stylu. Tak, randka. Chciałbyś pójść ze mną na randkę?
- Czemu nie - przesunął dłonią po jego szczęce i uśmiechnął się łagodnie - chodźmy ma randkę.
Harry również uśmiechnął się i zaczął składać powolne pocałunki na wyrazistej linii szczęki Malfoya
- Dziękuję - odparł i wstał z łóżka - a teraz pozwól, że położę się spać
Ziewnął teatralnie i przeciągnął się. Blondyn wstał i wyszedł z pomieszczenia mrucząc pożegnanie.
Ustalili miejsce spotkania. Pub pod Trzema Miotłami. To niezbyt kreatywna opcja, ale nie znają innego miejsca, w którym mogą wypić tak pyszne i kremowe, piwo kremowe.Harry usiadł przy stoliku i zerkał na tarczę małego zegarka cicho tykającego na jego nadgarstku. Draco powinien tu być pięć minut temu. Ale przecież... może coś go zatrzymało. Nie można popadać w skrajność.
- Coś podać, kochaneczku?
Chłopak uniósł wzrok i zauważył przyjaźnie uśmiechniętą kobietę o zgrabnych kształtach i łagodnych zielonych oczach. Madame Rosmerta odgarnęła długie blond loki z ramion i zamrugała kilka razy.
- T-tak.. dwa piwa kremowe na zimno - odpowiedział niepewnie Harry rozglądając się i zerkając w stronę drzwi
- Wspaniale - zaśpiewała kobieta i odeszła pewnym krokiem w stronę baru, stukając obcasami o kamienną podłogę.Pół godziny później kufel Harry'ego stał pusty a pianka w drugim już opadła. Chłopak patrzył smętnie na uciekające w górę bąbelki, miał ochotę tupnąć nogą i wyjść.
Draco będzie musiał wymyślić naprawdę wyjątkowo wiarygodną historię, żeby wytłumaczyć się Harry'emu, dlaczego nie przyszedł na ich pierwszą randkę.
Wtedy jednak drzwi pubu otworzyły się i weszła przez nie szczupła, ruda dziewczyna.
Ginny uśmiechnęła się do Harry'ego i widząc, że siedzi sam podeszła do stolika skocznym krokiem.- Cześć, Harry - uśmiechnęła się i usiadła naprzeciwko - czekasz na kogoś?
- Hej, Ginny... tak... nie. W zasadzie to na nikogo. Co u ciebie słychać?Rozmowa ciągnęła się przez następne 20 minut, a Harry nie zauważył nawet, kiedy dziewczyna przesiadła się na krzesło bliżej niego.
Mijały kolejne minuty...
- To takie zabawne, Harry...
Pół godziny...
- Niesamowite!
Godzina
-...Muszę już iść - dziewczyna nachyliła się w stronę Harry'ego i pocałowała w policzek - do zobaczenia!
Harry czuł się podle. Ale nie to było najgorsze. Ktoś w tym momencie po drugiej stronie pubu wstrzymał oddech w głuchym okrzyku. Pansy Parkinson stała rozmawiając z przyjaciółką, Dafne Greengrass, obserwując całą sytuację. To ona wzburzona podniosła głowę i gdyby w prawdziwym życiu rozbrzmiewała muzyka, jak w filmie dobrana do sytuacji, w tym momencie prawdopodobnie byłby to dźwięk z horroru. Pansy wzięła współlokatorkę za rękę i obie wybiegły na dwór.
CZYTASZ
Drarry
Fanfiction- Łapy precz, Malfoy! - Chłopak usiłował wyrwać się z silnych ramion Ślizgona. - Zgoda - Syknął cicho blondyn i uśmiechnął się wrednie - Do zobaczenia później, Potter. - Dodał i musnął go delikatnie w usta opuszkiem palca. Powoli oddalił się korytar...