Rozdział X - Tak naprawdę nawet cię lubię

319 21 13
                                    

/Eren Jaeger/

Cała akcja z tym lizakiem przyprawiła go o przyjemną palpitację serca. Było to ponadto kurewsko podniecające i miał wrażenie, że Levi chciał mu pokazać, że jednak zna się na pikanterii i nie zatrzymał się mentalnie w osiemnastym wieku.

Miał tylko nadzieję, że nie wyglądał przy tej całej akcji głupio. Kompleksy to suka, prawda?

Kobaltowe oczy wyglądały na zadowolone, ale nie widział w nich dzikiej żądzy czy kipiącego podniecenia. Po prawdzie chyba nie chciał ich widzieć. Polubił tego faceta bo był opanowany i konkretny. Absolutnie nie chciał kogoś, kto nie spełniał definicji stabilnego. Nie po tym co przeżył. Potrzebował teraz czegoś z drugiego bieguna. 

Tak już odrzucając seksualność tego momentu oraz towarzyszące temu pochodne - po ludzku zrobiło mu się po prostu bardzo miło, że go posłuchał i zastosował informacje. To było serio urzekające, że ten autentyczny ciąg przyczynowo-skutkowy miał swoją manifestację.

Wyciągnął lizaka z ust.

I wpadł na z lekka chamski komentarz. Dał mu w nocy dwie informacje, które poprawiają mu humor na zjeździe - seks i słodycze. Ackermann postanowił bezpiecznie postawić na drugą opcję, lekko ją urozmaicając sugestią. Powstrzymał się jednak ma głośnym rozkładaniu tego na czynniki pierwsze. W końcu był wdzięczny, prawda? Nie musiał być cyniczny i zrzędliwy jak zwykle.

Lizak był pyszny, okrągły i tęczowy. Dawno nie widział tak intensywnego fioletowego i niebieskiego w jakichkolwiek słodyczach.

- Dzięki, miło, że pamiętałeś - powiedział. - Całkiem smaczny.

Samochód ruszył do przodu, a sam chyba otworzył w końcu lepiej oczy. Czuł się emocjonalnie średnio, nadal był zmęczony imprezą, ale cukierek naprawdę był cudowny.

- Oi, przyjemność po mojej stronie.

Levi był dość kulturalny i taktowny. Spojrzał na niego, profil miał ostry i mocno zacieniony, wyglądał na skoncentrowanego na drodze. Przypomniał sobie, że on chyba mieszkał gdzieś w pobliżu? Nie chciał jednak o to pytać. Mogłoby to zostać odebrane jako prowokacja.

- Więc... - zaczął powoli. - Co z Lunatic? - nawiązał cicho.

Zjechali właśnie na wielopasmową drogę. W sumie mógł najpierw zapytać jakie mają plany... No nic, nie ucieknie.

- Jak mówiłem, nie zwolniłem cię. Możesz wrócić do pracy.

Kurwa, znowu zrobiło mu się miło. On jednak pytając o Lunatic nie myślał o sobie, a konkretnie o tym miejscu. Poza tym, nadal był uparciuchem - nie będzie pracować dla mafii. Nie i kropka.

- Nie o to chodzi - odparł z rezerwą. - Wciąż chcesz je zamknąć? - zapytał pusto, spoglądając przez szybę.

- Tak.

Rozmawiał o tym też z Reiss. Wątpił, żeby ze względu na niego Levi miałby zrezygnować z planów na oczywiste wzbogacenie się. Jedyne co mogło tak naprawdę go powstrzymać, to chyba tylko jakieś nieprzewidziane niepowodzenie.

- Nic nie wpłynie na twoją decyzję? - upewnił się.

- Nie.

Brutalny w przekazie jak zwykle. Nie chciał posmutnieć, chyba już się z tym pogodził, ale ze względu na ich rodzaj znajomości gdzieś tliła się mała iskierka nadziei.

- Zwolnisz nas wszystkich? - zapytał ponownie.

Levi westchnął przeciągle.

- Oi, szczeniaku. Dopóki jest licencja, czyli do wiosny, nic się nie zmieni. Macie po prostu nową menadżerkę, Rico Brzenską. Z tego co wiem sami doskonale wiecie co macie robić, więc teraz to po prostu róbcie dalej.

Zaopiekuj się mną [Riren, Ereri, Levi x Eren]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz