Rozdział VIII - Dajesz buzi w czółko i wychodzisz, a jeżeli nie...

366 23 10
                                    


/Levi Ackermann/

Gdy chłopak przestał od niego odbierać kolejne telefony poczuł przerażające ukłucie. Przez telefon powiedział mu prawdę - był zapracowany. Dopięcie części papierów związanych z kinem było dużym wyzwaniem, a gdzie dopiero zakończenie całego wieloetapowego przedsięwzięcia. Przecież to nie było tak, że złożył podpis i tyle, po wszystkim. Z samym gruntem było tyle jebania się, że głowa mała. Na jego szczęście największe problemy zostały już zażegnane, miał więc trochę czasu dla siebie.

I od razu chciał go spożytkować na niego.

Ten jednak obraził się o kino. Uważał po prawdzie, że dość niesłusznie - poprzedni właściciel i tak chciał je zamknąć i wszystko sprzedać, a kina sieciowe nie kupowały przecież budynku z gruntem, a jedynie dzierżawiły nieruchomość. To temu całemu Hannesowi z kolei nie odpowiadało, chciał się interesu pozbyć całego. Chłopak powinien być wdzięczny, że on to wykupił. Miał zamiar pozwolić temu miejscu odejść z należytą mu godnością, a chętnych pracowników po prostu przekwalifikować.  Osiągnął przecież taki sukces, bo był subtelnym w swych działaniach człowiekiem.

Ale stanowczym i nieubłaganym również. 

Wiedział od samego początku, że musiał być w tym interesie szybki. Niemal od razu Grisha zaczął wykonywać jakieś podejrzane i nerwowe ruchy, a sam miał wrażenie, że na mieście zrobiło się trochę mniej spokojnie w niektórych rejonach niż zwykle.

I nadal nikt nie wiedział, o co chodziło z tymi porwaniami.

Nie sądził jednak, że chłopak obraził się na niego śmiertelnie. Przecież doskonale słyszał przez telefon, że był niepocieszony brakiem kontaktu. Zablokowanie połączeń, bo zgadywał, że tak się stało skoro ciągle nie obierał, raczej miało go sprowokować do kontaktu fizycznego. Tak też się stało. W mieszkaniu jednak go nie zastał, a tak jak mówił wcześniej, nie mieszkali jakoś wybitnie daleko od siebie. Kwestia przecznicy obok.

Dlatego pojechał do niego znowu, w nocy, w ogóle niezniechęcony. Ukłucie w związku z odrzuceniem było ogromnie duże i bolesne, czuł, jak zaczyna przez to odrobinę świrować. Chciał go zobaczyć, porozmawiać, może ponownie pogładzić po twarzy, zobaczyć tą całą paletę emocji. To bardzo dziwne uczucie poczuć coś, co dla wielu było chlebem powszednim, chciał więc tego więcej. Był bardzo ciekawy tej relacji, miał coraz większe nadzieje względem niej. Czuł, że szatyn również poczuł przy nim coś w rodzaju ukojenia. Odezwał się w końcu sam jakiś czas po wspólnym obiedzie. Spodobał mu się ten niby niepozorny angaż, niby podszyty strachem, ale to był dla niego jasny sygnał. Gra wciąż trwała, a przebicie przez obronę młodego Jaegera było pracą żmudną, ale nie niewykonalną. 

Wjechał na ulicę i wręcz się w nim zagotowało.

Nie poznał go od razu, było ciemno, ale kto o takiej posturze mógł się szarpać z kimś wręcz trzy razy większym?

Zaparkował na pierwszym lepszym miejscu i w moment był poza samochodem.


/Eren Jaeger/

- Kurwa, puść mnie - warknął, stawiając opór.

- Sam chciałeś - usłyszał w zamian.

- Co niby chciałem? - odparł natychmiast.

Emocji, bodźca? Jakby tak bardzo chciał się z kimś przerżnąć, z łatwością znalazłby sobie kolejkę ludzi, którzy z przemocą mieli wspólną część setną tego co reprezentował sobą Reiner. Tak naprawdę go podpuszczał, był naćpany i ten golem z mięśni to wiedział. Wykorzystali się oboje w tej sytuacji cynicznie.

Zaopiekuj się mną [Riren, Ereri, Levi x Eren]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz