Rozdział XXX - Dom?

284 19 4
                                    


/Historia Reiss/

Eren Jaeger nie odbierał od niej telefonów.

Mimo, że byli w tym samym wieku, traktowała go jak gówniarza. Od sobotniej imprezy nie mieli ze sobą kontaktu, a ona trochę świrowała na jego punkcie. Ostatnie jej wspomnienia, w które Eren był zamieszany nie były w żaden sposób przyjemne. Najpierw Jean dzwonił z telefonu Brauna po wieczorach, potem ta sprawa z tym pojebanym Galliardem, kończąc na rozstaniu z Ackermannem. Też też się okazał ziółkiem, ale nie wiedziała do końca o co poszło. Jedynie co udało jej się wyciągnąć od Kirsteina po robocie to to, że facet "odpierdolił manianę". Poszła więc do Brauna, ale też standardowo gdy ona czegoś chciała rozmową zainteresowany był średnio.

Jak ona nie cierpiała facetów.

Eren jednak był wyjątkowy pod każdym względem, dlatego pofatygowała się osobiście nakopać mu do dupy. W samo wtorkowe południe weszła do klatki, akurat jak jakiś sąsiad wychodził. Stukot jej koturn brzmiał w całej kondygnacji, a ona już układała w głowie co mu nawrzuca za te tajemnicze milczenie. Rozumiała, że niedziela mogła być ciężka i odsypiał, ona zresztą też to robiła... ale wieczór, noc, cały poniedziałek, dzisiaj rano? Coś jej nie grało totalnie, więc najwyższa pora to sprawdzić.

Wyszła za zakrętu, zostało jej półpiętro.

Gdy podniosła swoje niebieskie oczy, zatrzymała się w moment.

- Ty jesteś pokurwiony? - spytała chamsko, przyjmując pozę suki numer jeden.

Bo przed drzwiami nie stał nikt jak Porco Galliard, ubrany wyjątkowo bardziej jak człowiek niż ekscentryk, z bukietem kwiatów i dość mocno zabandażowaną ręką. Przyjrzała się urazowi, przez co przeżyła kolejny szok.

- Ujebało ci palce? - zapytała bezdusznie i prostolinijnie.

Facet odwrócił się do niej ze swoim klasycznym uśmiechem, jednak dolna powieka mu drgnęła niebezpiecznie, jakby przyłapana. Mimo to cyniczny wytrzeszcz nie schodził z tej durnej gęby nawet na moment.

- Odrosną.

Podniosła brew jeszcze wyżej.

- Ta, a ja jestem królewskiej krwi - skwitowała ironicznie. - Wiem co odjebałeś, zostaw go w spokoju.

Porco potrząsnął bukietem kwiatów, dość mocno, przez co kilka czerwonych płatków spadło na klatkę schodową. Facet jak zwykle w swych ruchach był nerwowy.

- Chcę przeprosić, nie? Wiem, wiem, jestem psychicznie chory, bla-bla, zmień płytę, księżniczko - odmruknął, znów próbując dobić się do środka.

Pokazała mu środkowy palec i sięgnęła znów do telefonu, wybierając numer do przyjaciela. Co do Galliarda, to znała zarówno jego jak i starszego brata - Marcela. Chodziła z Erenem do jednego liceum, a wtedy gangster był wręcz cieniem jej męskiej psiapsi, więc logicznym było, że w końcu i oni musieli się ze sobą poznać. Jaeger wtedy był narwany, teraz też był, ale jeszcze ten rok temu było wręcz apogeum jego nerwów przez co blondyn nie wydawał się jakiś bardzo zły. No i Eren mimo wszystko akceptował go w swoim życiu. Zresztą, ona też była gówniarą i pretensjonalną suką, więc nawet imponowało jej to, że jej ukochany piapsi pochodzi z takiej rodziny i krwiożerczy badboye uganiają się za nim jak w jakiś romansach. Lubiła być tego częścią.

Do czasu aż dorosła. Znajomości jednak pozostały i stale się rozwijały...

Nadal w telefonem przy uchu, odeszła o krok i odwróciła się bokiem od tego zwyrola, tracąc nadzieję, że Eren kiedykolwiek odbierze.

Zaopiekuj się mną [Riren, Ereri, Levi x Eren]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz