8

88 10 294
                                    

Niebo malowane tysiącem iskrzących gwiazd wyglądało niesamowicie na tle granatowej powierzchni.

Buty obite skórzaną powłoką przewracały się w czerwonej sportowej torbie. Hałasowały niemiłosiernie, choć tak naprawdę dźwięki nie były aż tak nasilone. Po prostu Oikawa wszystko hiperbolizował. Denerwował go każdy krok, oddech, wydech, a to sprawiało, że nawet Kenma zaczął ze stresu przygryzać swoją dolną wargę.

Szli po ulicy, która z każdej strony była otoczona jasnymi, uderzającymi, neonowymi napisami. Wszędzie znajdowali się ludzi, czy to w sklepach, czy na ulicy, czy też na drzewie. Właśnie mijali pijanego chłopaka, który wdrapał się na gałąź i krzyczał, że dziś pierwszy raz zaliczył.

— Gratulację — krzyknął szatyn, który miał ochotę rozładować kumulujące się w nim napięcie.

Kenma popatrzył na bruneta, który niebezpiecznie chwiał się raz w lewo, a raz w prawo.

— Dzięki. — Pomachał do Oikawy, który uśmiechał się zadziornie pod nosem. — Masz całkiem ładny akcent, a nie jesteś stąd, prawda?

Blondyn uniósł brwi, gdy zobaczył, jak nieznajomy zeskoczył z drzewa i wylądował na podłodze, zapewne zdzierając sobie dłonie.

— Interesują cię ludzie, czy może chcesz zaliczyć obcokrajowca? — spytał, starając się nie wybuchnąć śmiechem.

Młodszy chłopak miał ochotę strzelić sobie w czoło albo zniknąć, rozpłynąć się w powietrzu i udawać, że nigdy nie słyszał tej żenującej rozmowy.

— Oikawa nie mamy czasu, aby zaczepiać niespełna rozumu osoby — powiedział, patrząc na niego spod przymrużonych powiek.

Do nieznajomego podbiegli znajomi, którzy przeprosili za zachowanie swojego kolegi i biorąc go za ręce, odciągnęli od chłopaków. Oikawa i Kenma wzruszyli tylko ramionami, aby później ruszyć znowu przed siebie. Mieli dzisiaj ważne zawody, a trenerka zabiłaby ich za to, że się rozpraszają pogawędkami. 

Niestety blondyn odkąd wyszedł z samolotu, nie potrafił myśleć o niczym innym oprócz Kuroo, który powinien tu być z nim. Mieli razem zwiedzić Anglię, a niestety samotnie przemierzał wypełnione kolorami ulice.

Miał przy sobie Oikawe, ale pustka nadal pozostawała beznamiętną przyjaciółką.

Dotarli na miejsce punktualnie, a wszystko działo się zdecydowanie za szybko. Kenma ledwo zdążył zarejestrować, że jego włosy zostały pofarbowane jakimś nieznanym proszkiem. Stał przed lustrem, przeglądając się w szklanej powłoce, nie dowierzał, że widzi swoje odbicie.

Kosmyki upięte w małego koka, mieniły się fioletowym oraz niebieskim blaskiem, a kilka niesfornych pasem, okalało pomalowaną twarz. Powieki przykryte brokatem odbijały światło słabej lampy zamontowanej w schludnej toaletce, na której było mnóstwo kosmetyków. Bezbarwny błyszczyk iskrzył swoją przezroczystością, a spierzchnięte zazwyczaj wargi, wyglądały na odpowiednio nawilżone. Sukienka idealnie przylegała do ciała, a górna część była przykryta cekinami o różnorodnych barwach. Natomiast dół był udekorowany frędzlami, pod którymi ukrywał się cielisty materiał. Wyglądał jak dziewczyna, ale zdążył się przez te wszystkie lata przyzwyczaić do tego, że na konkursach odgrywa rolę żeńskiej partnerki.

Popatrzył na Oikawe, który miał na sobie czarne eleganckie spodnie. Nogawki były rozkloszowane, a po bokach miały wcięcia, które uwydatniały wyrzeźbione łydki. Góra jego stroju była przepiękna, a przylegająca niebieska koszula, w którą gdzieniegdzie były wszyte małe kryształy, wyglądała na nim olśniewająco. Włosy miał zaczesane do tyłu, a ich struktura nadal wydawała się miękka mimo ilości żelu, wcieranego w brązowe kosmyki.

Zakład o to, że życie motyla może być dłuższe? †Kuroken†Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz