16

44 5 220
                                    

Drżał, a pot spływał mu po skroni, gdy policjant beznamiętnym tonem odczytywał kolejne linijki zapisane pochyłym pismem. Pragnął cofnąć się w czasie i zauważyć, że jego żona była aktorką, która krocząc po zwykłej powierzchni, zamieniała ją w scenę i wirowała na niej z maską przylegającą do twarzy.

Wiedział, że nawet bracia mu nie pomogą, bo dowodów było zbyt wiele, a on siedział i modlił się bezustannie. Wpatrywał się w oczy, które nienawiścią mogłyby wypalić w nim dziury. W swych tęczówkach niosły śmierć bezlitosną, niemiłosierną i usłaną z cierni nasiąkniętych satysfakcją.

Rosaline wielokrotnie przeszukiwała strych, ale nie mogła znaleźć książki, w której został ukryty notatnik, a wycięte z niej kartki już od dawna tkwiły na wysypisku śmieci.

Różem malowane było niebo, gdy on opowiadał historię za nich obu.

Doprawdy obrzydliwy był ten człowiek, siedzący na skrzypiącym krześle i obezwładniony swoimi chorymi pragnieniami obawiał się kary, która czekała na niego spokojnie, jak łzy z deszczu powstałe, osiadające na drzewach, rosnących przez lata.

Nagle policjant znieruchomiał, gdy spomiędzy kartek żółcią pomalowanych wyleciały zdjęcia chłopca, który jeszcze niedawno doświadczał krzywd, a teraz błądził po innym niepojętym dla ludzkości wszechświecie. Nie była to tragedia tego mężczyzny, a poczuł uczucie żalu tak głębokie, że nawet morze mogłoby odkryć przed nim swoje dno, ale ta krzywda była czarną dziurą, otchłanią, w której niejednokrotnie gubili się ludzie.

— Ten pukiel czarnych włosów w pańskim domu — zaczął chłodno stróż prawa — co on tam robił?

Spojrzał na niego, uśmiechnął się szeroko, a w oczach błyskało szaleństwo.

— To moje trofeum, pamiątka, którą chciałem zachować — powiedział spokojnie. — Ta dziewczynka i jej piękne długie czarne kosmyki, przypominały mi o nim, więc chciałem je mieć.

Doprawdy był szaleńcem, który nie powinien istnieć na tym świecie, a jednak został stworzony i zasiał zło, pozwolił mu rozkwitnąć, a później zbierał zgniłe owoce i żywił się nimi, bo gdyby tego nie robił, to oddychanie nie byłoby tak przyjemne.

Zmęczony mężczyzna przypomniał sobie twarz kobiety, która dziś ich odwiedziła. Oczy emanowały strachem, bólem i nienawiścią, silną, ale skrywaną przez miesiące. Ileż musiała wycierpieć, gdy oddawała się człowiekowi stworzonemu z piekielnych, chłodnych płomieni, bo za krzty ciepła w nim nie było. Zamknął notatnik, a słowa w nim zapisane stały się niepodważalnym  dowodem. Chciał uciec i zapomnieć o tej sprawie, bo widział wiele, ale chyba na starość stał się miękki. Przynajmniej tak sądził, ale był tylko człowiekiem, który nie chciał już patrzeć na dramat tragiczny stworzony przez ludzi nieczułych.

Rosaline siedziała w pustym pokoju, który niegdyś dzieliła z człowiekiem obdarzonym jej miłością. Kochała go szczerze, gdy za czasów nastoletnich przynosił jej fiołki i liściki. Zawsze mówił, że jest piękna i gładził falowane włosy. Trzymał za rękę przy porodzie, a później całował ją w czoło, mówiąc, że zrobiłby dla niej wszystko. Teraz po miłości została tylko nienawiść, a ona łkała cicho i żałowała swych słów, które wypowiadała do niego namiętnie przez kilkanaście lat.

Trzymała w rękach list, gniotła go lekko, bo dłonie jej drżały niemiłosiernie. Chłopiec dziękował i przepraszał, a ona chciała go przytulić i odpowiedzieć tym samym. Nie mogła, nie istniał, zniknął. Fragmenty z notatnika budziły ją niejednokrotnie tej nocy, a żal obezwładniał ciało. Pamiętała te długie opisy, które czytała, gdy w końcu znalazła, to czego szukała. Nie mogła uwierzyć, że wystarczyło przesunąć regał, a później przeszukać jego tył i znaleźć za dyktą schowane zagraniczne książki. Było ich wiele i nie wiedziała, co ją podkusiło, aby przejrzeć wszystkie. W końcu natrafiła na tę jedną, w której był schowany notatnik. Odkryła, dlaczego Kuroo stał się obiektem jego chorej obsesji i ten fakt podłamał ją całkowicie. Nie znała tego człowieka.

Zakład o to, że życie motyla może być dłuższe? †Kuroken†Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz