15

42 5 154
                                    

Jakże dziwny był tlen, gdy wokół otaczał cały świat, a teraz nie docierał do chłopca, który powoli umierał. Sznur zaciskał się wokół szyi, odbierając mu możliwość zaczerpnięcia powietrza. Głowa wypełniona wspomnieniami, a policzki zabarwione krwawymi łzami i choć z jego oczu nie sączył się szkarłat, to ten obraz przedstawionej tragedii, tworzył coś na wzór wyimaginowanej czerwonej posoki, stworzonej z serc ukochanych przyjaciół.

Dźwięk tak dobrze mu znanej melodii rozprzestrzeniał się po całym pomieszczeniu, a on chciał wyciągnąć w jego kierunku dłoń i pochwycić urządzenie, z którego wypływała piosenka. Nie mógł. Był bezradny, a ciemność powoli witała go w swoich progach.

Kenma obudził się wieczorem, gdy było już ciemno, a świt nowy nadejdzie dopiero jutro, ukazując bezgłośny krzyk sześciu dusz. Kac dobijał młode ciało, pragnął zaszczuwać swoją obecność chłopaka, którego wyrzuty sumienia nie dopadły zbyt szybko. Mgła wspomnień krążyła wokół, jakoś nieprzyzwoicie ukrywała wszystkie szczegóły. Nalał do szklanki wody, biorąc łyk, poczuł, że żyje, a przyjemny chłód orzeźwiająco drażnił suche gardło.

Szklanka upadła, a z nią uczucie przytłoczenia, bo Kenma przypomniał sobie, że wczoraj był u niego Oikawa, przynajmniej tak mu się wydawało. Usiadł przy rozbitym szkle i zbierał kawałki, zastanawiając się, dlaczego szatyn znalazł się w jego mieszkaniu. Gdy w końcu fikcja przestała istnieć, a realizm niebezpiecznie przybrał swą prawdziwą formę Kenma Kozume, zrozumiał, że popełnił błąd.

Szybko zerwał się z miejsca i nie bacząc na resztkę pozostałości po kruchym naczyniu, udał się do swojego pokoju, aby zadzwonić do swojego chłopaka. Wstyd nie chciał ustąpić, a on z każdym sygnałem stawał się coraz bardziej pobożny i modlił się do wszechświata o łaskę.

Nie odbierał, a to sprawiło, że zaczął się powoli trząść. Łzy napłynęły mu do oczu, gdy wybierał kolejny numer. Miał szczerą nadzieję, że Kuroo poszedł właśnie do nich i wybaczy mu, gdy tylko wyjaśni mu całą sytuację. Zaczął żałować, że kiedykolwiek postanowił ukryć fakt swoich wcześniejszych przeżyć z Oikawą i chciałby opowiedzieć mu o wszystkich kłótniach, które doprowadziły do owego wydarzenia. Miał nadzieję, że nie jest za późno.

— Akaashi, czy jest u was Kuroo? — spytał, miał nadzieję, że chłopak nie zaprzeczy.

Cisza i tylko ona, a po chwili śmiech rozbrzmiewał w słuchawce.

— Właśnie jedziemy do niego, bo mamy dobre wieści, więc możemy cię ze sobą zabrać — powiedział Keiji, który w tym momencie miał ochotę skakać z radości.

Był naprawdę szczęśliwy, że w końcu udało się znaleźć rzetelne dowody. Mogli poskromić tego człowieka i nikt mu już nie pomoże. Żadni bracia, czy znajomi, bo on jest już skończony. Akaashi pragnął przytulić bruneta i powiedzieć mu, że przez ten czas był naprawdę dzielny. Chciał poklepać go po ramieniu, wypalić papierosa na pół, a później iść gdzieś nad rzekę i rozmawiać godzinami. Patrzeć na Kuroo, który w końcu nie będzie musiał się przejmować tym, że ten człowiek zrobi komuś krzywdę.

— Zaraz wyślę ci adres — powiedział i rozłączył się, bo nie mógł znieść tego radosnego tonu.

Mieli dla niego dobre nowiny, a on wczoraj prawdopodobnie zniszczył jego zaufania i wiedział, że teraz ciężko będzie mu je odzyskać. Nie kochał Oikawy, wiedział o tym, ale dni pełne kłótni, w których oddalali się od siebie, były dla niego przytłaczające, bo wychowywali się razem i Kozume traktował go jak brata. Choć na początku mylił te uczucia, to odkąd poznał Kuroo, zrozumiał, że zakochał się dopiero wtedy, gdy poznał, czym jest popiół, a przyjemny zapach deszczu pozostawał przy nim nawet wtedy, gdy brunet wracał do siebie.

Zakład o to, że życie motyla może być dłuższe? †Kuroken†Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz