(Ivasaar Yeslynn)
– Cztery miesiące później –
Silver podszedł do mnie i ujął mnie za łokieć, odciągając od Xaviera. Posłałem przyjacielowi przepraszające spojrzenie. Mój alfa jest strasznie zaborczy, ale... Nie jest zły. Tak myślę.
Silver nachylił się i powąchał mnie. Zawsze tak robi.
– Śmierdzisz – stwierdził chłodno – Śmierdzisz innymi – sprecyzował się. Najwidoczniej nie chcę, bym znów źle odebrał jego słowa.
– Chodzę do męskiej szkoły – przypomniałem mu i wywróciłem oczami.
– Jesteś omegą – przypomniał mi – Moją omegą. I jeśli znowu wyczuję na tobie zapach innego – tutaj uniósł głowę i spojrzał w stronę, gdzie zostawiłem Xaviera samego – Zabiję. Chodź – splótł nasze dłonie i poprowadził mnie na parking, gdzie stało jego auto. To już się stało naszą małą tradycją, że Silver zawsze odbiera mnie ze szkoły, jedziemy do jego mieszkania, gdzie spędzamy ze sobą trochę czasu, a później odwozi mnie do domu.
– Jesteś głodny? – zapytał, odpalając auto – Masz na coś ochotę? – dodał po chwili. Chociaż czuję, że robi to z przymusu, to nie mogę powiedzieć, że nie stara się. Stara się i to mocno, nie mogę powiedzieć, że źle mnie traktuje.
– Obojętnie – mruknąłem. Wciąż nie wiem, jak powinienem się zachować przy nim. Nasze spotkanie było... Przypadkowe. Matka Natura wybrała taki moment, który uważała za słuszny.
Podrapałem się po karku. Silver nie ukrywał swoich zamiarów względem mnie. Kiedy tylko skończę osiemnaście lat, oznaczy mnie, a przed zrobieniem tego wcześniej powstrzymuje go fakt, że jestem jeszcze młody. Mam szesnaście lat, gdzie on ma dwadzieścia pięć. Ta różnica jest spora, dlatego stara się jeszcze powstrzymywać. A może po prostu udaje? Nie miałem jeszcze swojej pierwszej rui, chociaż Silverowi, powiedziałem, że już mam ruję. Nie chcę, by brał mnie za dziecko, którym jestem.
– Weźmiemy coś na wynos, okej? – zapytał, a ja pokiwałem głową.
Po chwili alfa gwałtownie zatrzymał auto i zjechał na pobocze.
– Co się stało? – zapytałem.
– Ty się stałeś – powiedział chłodno i zacisnął dłonie na kierownicy – Mój wilk szaleje, bo wyczuwa od ciebie inny zapach – warknął. Wyszedł za auta. Spodziewałem się, że pójdzie zapalić, ale ten tylko otworzył bagażnik, i chwilę, w nim pogrzebał. Wrócił do auta i rzucił mi na kolana koszulkę. Domyślam się, że jest jego.
– Załóż ją – rozkazał.
– Nie. Nie założę twojej przepoconej koszulki – powiedziałem. Jeszcze mam odrobinę swojej godności.
– Załóż – powiedział głośniej.
– Nie zamierzam.
– Iva. Proszę. Cię. – wycedził przez zęby, mocniej zaciskając dłonie na kierownicy.
Poddałem się, instynkt kazał się poddać woli mojego alfie. Boimy się go. A lepiej jest chyba go nie prowokować.
Kiedy założyłem jego koszulkę na swoją, Silver uniósł głowę i spojrzał na mnie.
– Przepraszam, Iva.
|...|
– Późno jest – zauważył Silver. Spojrzałem na widok zza okna i na zewnątrz panował już mrok – Powinienem cię już odwieźć – powiedział i wstał z kanapy. Wziął ode mnie kubek i położył go na niskim, przeszklonym, stoliczku. Westchnąłem ciężko. Nie chciałem wracać do domu, ale też nie mogłem narzucać się tak jemu. W dodatku Xavier ciągle do mnie pisze, pytając się, kiedy wrócę do domu.
– A może – podrapał się po karku – Zostaniesz na noc? – zaproponował – O ile twoi rodzice się zgodzą – dodał. Moich rodziców nigdy nie ma w domu, a jeśli już są, nie interesują się, za bardzo mną. Mam wrażenie, że jestem dla nich rozczarowaniem, bo urodziłem się omegą, nie alfą.
– Mhm, zapytam ich o to – skłamałem. Nie miałem potrzeby pisać do nich, że nie wrócę na noc. Pewnie pomyślą, że zostałem u Xaviera, a ja ich z tego błędu nie będę musiał wyprowadzać. Nawet nie zadadzą sobie tyle trudu, by zweryfikować tę informację.
– To ja przygotuję ci łóżko? – powiedział i ruszył w kierunku swojej sypialni. Jego mieszkanie potrafię otworzyć z pamięci, wiem gdzie, co leży, ponieważ spędzam tu też dużo czasu, a alfa nie próbuje udawać gościnnego i jeśli coś chcę, mam sobie to wziąć. Czasami próbuje tak jak teraz. Nie zawsze to mu wychodzi, ale stara się. Spodziewałem się, że będzie gorszy.
Napisałem wiadomość do Xaviera, że nie wrócę dziś do domu, wyciszyłem dźwięk i zablokowałem telefon. Nie chciałem się denerwować tylko dlatego, że Xavier ma odmienne zdanie do całej sytuacji. Mój przyjaciel nie rozumie, że Sariel to moja bratnia dusza. I tego nic nie zmieni. To jest nam pisane. Owszem możemy osłabić tę więź, udawać, że Matka Natura nigdy nas nie połączyła, ale czy to coś, by nam dało? Sprawilibyśmy sobie niepotrzebny ból.
Tak jest dobrze, nie będę wybiegać w przyszłość, ale właśnie tak jest dobrze. Sariel może nie jest idealnym alfą, ma swoje wady, ale czy ktoś powiedział, że i ja jestem idealny?
– Możesz iść wziąć prysznic – powiedział Sariel i wręczył mi swoje ubrania, które mogę założyć do spania.
– Dziękuję – powiedziałem, kiedy odebrałem od niego ubrania. Przez ułamek sekundy nasze dłonie się dotknęły, a mnie przeszedł elektryzujący dreszcz.
Alfa również musiał to poczuć, ponieważ cofnął się ode mnie.
Chrząknął głośno i odwrócił wzrok.
– Idź już – pośpieszył mnie.
Nie zamierzałem z nim dyskutować, dlatego też przytuliłem ubrania zielonookiego do piersi i uciekłem do łazienki.
Zamknąłem drzwi i oparłem głowę o chłodne kafelki. Skoro moje ciało teraz tak reaguje na jego dotyk, to jak zacznie reagować, jak dostanę swojej pierwszej rui? Czy powinienem powiedzieć mu jednak prawdę? Okłamałem go, jeśli pozna prawdę... Ale jak ma ją poznać?
Ten czas na pewno będziemy spędzać osobno, by zapobiec... ciąży. Nie dowie się, chyba że mu naprawdę powiem. Mój mały sekret jest bezpieczny.
Wziąłem szybki prysznic i wróciłem do salonu, tam Silver leżał na kanapie i przeglądał coś na telefonie, co jakiś czas uśmiechał się. Poczułem ukłucie bólu w sercu. Do mnie nigdy tak się nie uśmiecha, nie w taki sposób.
– Możesz iść spać, albo zrób sobie coś do jedzenia. Wszystko mi jedno – mruknął alfa, nawet na mnie nie zerknął. Zacisnąłem usta w wąską kreskę. Musi mnie w tak bezczelny sposób ignorować?
– Co? – odrzucił telefon na bok i uniósł się do siadu. Ciemnozielone spojrzenie spoczęło na mnie – Co ci nie pasuje? – zapytał gniewnie.
– Nic – burknąłem – Do jedzenia też ci coś zrobić? – zapytałem go, chcąc jak najszybciej uciąć tamten temat.
– Nie... Albo tak – powiedział złośliwie – Niech moja mała omega się po raz pierwszy wykaże – rzucił rozbawionym tonem. Fuknąłem na niego, a ten tylko wstał i śmiejąc się pod nosem, stanął przede mną.
Swoją dużą dłonią przeczesał moje jasne, mokre po prysznicu, włosy.
– Uroczy – skomentował – Mam nadzieję, że mnie nie otrujesz, Iva.
– Wątpisz we mnie?
– Cóż... Biorąc pod uwagę, że ja świetnie gotuję, a więź polega na dopasowywaniu swoich przeciwieństw, to tak... Wątpię w ciebie – powiedział szczerze – Z premedytacją raczej mnie nie zabijesz – mruknął – Więc chyba będę w stanie zjeść, to co dla mnie ugotujesz – zaśmiał się.
Cieszycie się, że Silverthorn dodała rozdział?
CZYTASZ
The Play Of The Leaves
Short StoryIvasaar nigdy nie spodziewał się, że jego bratnią duszą jest członek jego ulubionego rockowego zespołu. Sariel, bo tak nazywa się gitarzysta Acer Folium - zespołu, którego fanem jest Iva, nigdy nie przypuszczał, że spotka swoją bratnią duszę w tak...