Rozdział 8.

1.7K 107 12
                                    

(Sariel Hayyel)

Przyglądałem się jak moja omega, kończyła właśnie jeść piątego tosta z rzędu. Chciałem spać, ale nie mogłem tak po prostu pójść spać, wiedząc, że Iva wciąż jest głodny. Mogę tylko oszacować czas, który spędził chłopak na klatce, czekając, aż wrócę. Na swoje usprawiedliwienie nie mam nic. Wiedziałem, że mam nieodebrane połączenie od niego, ale chciałem dzwonić dopiero wtedy, kiedy wytrzeźwieję. Chociaż gdybym zadzwonił do niego od razu, jak zobaczyłem nieodebrane połączenie, moglibyśmy uniknąć całej tej sytuacji. Spojrzałem na omegę, która zaczynała jeść kolejnego tosta. Co on cały dzień nie jadł? Nieważne.

Myślę, że odpowiednim krokiem, będzie danie mu kompletu zapasowych kluczy do mieszkania. Ale trochę się waham, a co jeśli spróbuje mnie okraść? Diamentów może i nie mam, ale przecież może sprzedać wszystko inne.

Z drugiej strony, mam przestać spotykać się z chłopakami, bo moja omega, będzie chciała mnie odwiedzić, a mnie nie będzie? A sama nie wróci, bo boi się ciemności?

Na Matkę Naturę! To brzmi naprawdę żałośnie, kiedy szesnastoletnia omega, mówi ci, że boi się ciemności. Nie jestem tym rozbawiony, właściwie to sprawia, że czuję się potrzebny. W końcu muszę dbać, by mojej bratniej duszy nie groziło niebezpieczeństwo. To po prostu dość nietypowy strach. Zawsze myślałem, że to dzieci boją się ciemności, ale w końcu z tego wyrastają.

Nie będę ukrywać, że gdy byłem młody, czasami wyobrażałem sobie siebie za kilkadziesiąt lat, mającego swoją własną rodzinę, opiekując się swoim najmłodszym synem, który właśnie boi się ciemności.

Cóż jeśli Iva nie wyrośnie z tego lęku, a nasze dzieci też będą panicznie się bać ciemności, to... Całkiem uroczy obrazek pojawia się w mojej głowie.

Parsknąłem śmiechem. Żeby taki facet jak ja jak gdyby nic, wyobrażał siebie leżącego w łóżku, obejmującego swoją omegę, a pomiędzy naszymi ciałami leży nasz mały syn.

Nikt, by mi nie uwierzył, wszyscy pomyśleliby, że sobie żarty robię. Ale takiego właśnie się stworzyłem.

Kto, by pomyślał, że ten facet ze srebrnymi włosami, kolczykami, ubrany na czarno i z dorysowaną blizną na twarzy, kiedy zejdzie ze sceny, właściwie to nie jest takim dupkiem, a nawet ma jakieś uczucia?

– Szo? – zapytał z pełnymi ustami Iva, po chwili przełknął i spojrzał na mnie krytycznym wzrokiem – Za dużo jem? – zapytał.

– No tego to ja nie wiem, bo właśnie wcinasz szóstego tosta, więc albo jesteś strasznie niedożywioną omegą, albo naprawdę jesz za dużo – uśmiechnąłem się do niego złośliwie. Gdybym go nie znał, gdybym nie powiedział, że pochodzi z zamożnej rodziny, pomyślałbym, że naprawdę wychował się w biedniejszej rodzinie, gdzie bycie sytym nie zdarza się często. Ale to Iva, nieco zakręcona omega, która jest moją bratnią duszą.

– Nie chodzę głodny – mruknął – Po prostu dużo jem – powiedział dumnie.

– No tak – wywróciłem oczami – Czy jutro nie idziesz do tej swojej dorywczej pracy? – zapytałem go. Pamiętam, że coś mówił, że na weekendy dorabia sobie w jakiejś kafejce. Wciąż nie wiem po co. Ma bogatych rodziców. Chociaż tak naprawdę nie znam jego sytuacji rodzinnej, może jest traktowany źle i przez swoich rodziców? Może oni czują się rozczarowani tym, że mają syna, który jest omegą?

W takim razie co moja matka musiała czuć, kiedy urodziła syna alfę? Odrazę? Ponieważ pragnęła urodzić omegę?

– Jutro mam wolne – powiedział – I dobrze, nie znoszę tej pracy – poskarżył mi się – W tamtym tygodniu nie wypłacił mi pieniędzy, bo nie miał aż tyle.

The Play Of The LeavesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz