(Ivasaar Yeslynn)
– Ivasaarze Yeslynn, gdzie u cholery, jesteś?! – w słuchawce usłyszałem groźny głos mamy. Nie powiem, że jestem zaskoczony, tym, że do mnie dzwoni, ale skoro to robi, to musi oznaczać, że w jakiś sposób zorientowała się, że nie ma mnie w domu. Zastanawiałem się, czy to sprawka Xaviera, czy może Calarel'a. Chociaż z drugiej strony, co mój brat mógłby osiągnąć tym, że powie mamie, że mnie nie ma? Prędzej musiałem wpaść za sprawką Xaviera, który nie będąc świadom, że mnie nie ma w domu, przyszedł do mnie, by razem pójść do szkoły. I tak trochę jej zajęło.
– U kol – ugryzłem się w język – Chłopaka.
– W tej chwili do domu – zażądał mój rodzic.
– Tak – powiedziałem – Nie długo będę – nie obchodziły mnie konsekwencje tego działania, ponieważ moi rodzice przez większość czasu ignorowali moje istnienie, kto wie, czy pewnie dalej by mnie nie ignorowali, nawet wiedząc, że w tej chwili jestem nieobecny. W pewnym sensie cieszyłem się, że w końcu wykazali się jakikolwiek zalążek troski o mnie.
Mama rozłączył się, więc nie pozostało mi nic innego jak wrócić do domu.
– Muszę wrócić do domu – poinformowałem Sariela.
– Czyżby rodzice w zauważyli nieobecność synka? – zakpił Silv, a ja spiorunowałem go wzrokiem.
– Żartuję przecież – uniósł dłonie w obronnym geście – Zaraz cię tam zawiozę i może przy okazji poznam twoich rodziców.
– Wolałbym nie.
– Nie? Przed chwilą powiedziałeś im, że masz chłopaka, uważasz, że to obejdzie się bez echa?
– W mojej rodzinie? Owszem, pewnie nawet nie zarejestrowali tego, że powiedziałem, że mam chłopaka – mruknąłem.
– Poznać ich nie zaszkodzi – alfa wzruszył ramionami.
– Jak sobie chcesz – mruknąłem – Ale nie oczekuj niczego specjalnego – dodałem.
– Nie mam żadnych wymagań – uśmiechnął się delikatnie.
[...]
Pół godziny później byliśmy pod moim domem. Weszliśmy do środka jak gdyby nic. Wciąż nie odczuwałem strachu przed konsekwencjami.
– Ivaasar – powiedział mama i zilustrował mnie groźnym spojrzeniem, które szybko złagodniało, kiedy spojrzał na Sariela.
– Twoje zachowanie jest nieodpowiedzialne – powiedział i zamilkł, wpatrując się to we mnie, to w Sariela, ale zdecydowanie dłużej skupiał swój wzrok na Sarielu.
– Nie wierzę, że dożyłem dnia, w którym mama ochrzania Iva – mruknął Calarel. Miałem ochotę czymś w nim rzucić, ale nie miałem niczego pod ręką.
– Biorąc pod uwagę, że ten staje na rzęsach, by zostać przez was zauważonym, to dość imponujący wynik.
– Calarel! – warknął mama.
– A co nie jest tak? Czasami odnoszę wrażenie, że zapominacie, że macie dwójkę dzieci.
Słowa Calarel'a wprowadziły mnie... W szok. Mój brat... Trzyma moją stronę?
Nie, to Calarel. Pewnie teraz udaje troskliwego braciszka, by później się ze mnie ponabijać. Zawsze tak robi.
Nienawidzę go!
– Nie mów tak – zażądał mama.
– A nie jest tak? – zmrużył oczy.
– Wiesz co, Calarel? Żebyś się kiedyś w końcu udławił! Nie znoszę cię! – krzyknąłem, wściekły na brata, że próbuje wszystko obrócić na swoją korzyść. Dzban jeden!
CZYTASZ
The Play Of The Leaves
ContoIvasaar nigdy nie spodziewał się, że jego bratnią duszą jest członek jego ulubionego rockowego zespołu. Sariel, bo tak nazywa się gitarzysta Acer Folium - zespołu, którego fanem jest Iva, nigdy nie przypuszczał, że spotka swoją bratnią duszę w tak...