22. Choroba.

174 15 14
                                    

Callie

Było mi z lekka niedobrze, gdy stanęłam przed drzwiami starego mieszkania Jo. Dał klucze ojcu, żeby miał gdzie się podziać. Ciekawe, czy wiedział, że się pojawię. Czy w ogóle był w domu?

Może ten pomysł był bez sensu?

Zagryzłam wewnętrzną stronę policzka. Zapukać? A może nie...

To tylko ojciec, który mnie zostawił i przyłożył się do mojego załamania.

Panie, jaki dramat.

To było dziwne, że chciało mi się trochę śmiać?

‒ Raz się żyje ‒ mruknęłam.

Następnie zapukałam.

Ten dźwięk sprawił, że delikatnie się wykrzywiłam. Wzięłam wdech, gdy usłyszałam zbliżające kroki do drzwi. Otworzyły się, a wraz z tym zobaczyłam ojca. Był w lekkim szoku.

I wydawał się wykończony.

‒ Callie... ‒ Wypuścił długo wstrzymywane powietrze.

‒ Cześć ‒ wtrąciłam szybko. ‒ Chciałeś porozmawiać.

Gapił się, jakby zobaczył anioła. Zamrugał, kiwając głową. Uchylił bardziej drzwi, dzięki czemu mogłam wejść do środka. Jak zawsze panował porządek, a perfumy ojca poczułam od razu. Lubiłam ich zapach.

‒ Chcesz się czegoś napić? Kawy, herbaty?

‒ Dzięki ‒ odparłam i usiadłam na niebieskiej kanapie.

Byłam tak kurewsko spięta. Minęły lata odkąd go widziałam.

Wziął dzbanek wody i dwie szklanki, po czym postawił je na stoliku, który stał naprzeciwko kanapy. Usiadł na fotelu, również spięty. Wręcz naprężony jak struna.

‒ Opowiedz mi co u ciebie ‒ poprosił cicho. ‒ Nadal lubisz balet?

‒ Całkiem. Na pewno bardziej niż gdy byłam mała ‒ wyznałam. ‒ Nie wiem, co mam ci opowiedzieć. Mogłeś być ze mną przez te wszystkie lata.

Westchnął.

‒ Wiem.

‒ Tylko tyle masz do powiedzenia? ‒ zapytałam wprost. ‒ Naprawdę? Pojawiasz się po kilku latach i mówisz mi, że o tym wiesz?

Spuścił głowę, tak abym nie widziała szklących się łez w jego oczach. On płakał. Richard płakał. Resztka mojej części, która go kochała zaczęła o sobie przypominać. Zacisnął nos między palcami, oddychając ciężko.

Proszę, nie płacz.

W końcu na mnie spojrzał. Siedziałam wmurowana, nie wiedząc co zrobić.

‒ Tak bardzo cię przepraszam. Nie powinienem wyjechać. Mogłem zabrać cię ze sobą, ale tak bardzo przypominałaś mi...

‒ Dharię ‒ dokończyłam za niego.

‒ A prawda jest taka, że byłaś tylko dzieckiem. Moim dzieckiem. ‒ Przetarł oczy, chcąc wziąć cię w garść. ‒ Masz za co mnie nienawidzić. Nie jestem zdziwiony. Zasługuję na to.

Teraz to ja miałam ochotę płakać.

‒ Dharii nie znoszę. To prawda. Z całego serca jej nienawidzę ‒ wydusiłam. ‒ A mimo to, ty zadałeś mi największy ból... Bo jakbym nie próbowała i tak nie mogę cię nienawidzić. To dręczyło mnie przez lata. Że nie mam osoby, którą nadal kocham. Zostawiła mnie.

‒ Nigdy sobie tego nie wybaczę ‒ powiedział szczerze. ‒ Mam jedną prośbę do ciebie. Jak się nie zgodzisz, zrozumiem to.

Uniosłam brew.

Burn It All Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz