Callie
Gdybym miała określić się jednym słowem, byłoby to nierozsądność. Bywałam nierozsądna, na Boga. Ja byłam taka od dziecka i była to moja cecha nierozłączna. Z płynącym wiekiem, to się nasiliło. Choć nie byłam tym jakoś przejęta.
I w noc, gdy była impreza, z pewnością byłam nierozsądna.
Może i trochę rozczarowana.
Nie było wielu ludzi. Garstka znajomych, same dobrze kojarzące się twarze. Dlatego uśmiech nie schodził mi z twarzy, kiedy stanęłam w pomieszczeniu, a grająca muzyka sprawiała, że euforia jedynie się wzmacniała. Zerknęłam na Lucille, która skakała wzrokiem po pokoju, szukając pewnie Douglasa.
‒ Pewnie szukasz Reubena? ‒ rzuciłam w jej stronę, na co skupiła na mnie uwagę. Uniosła brwi i przytaknęła.
‒ Chciałam się z nim przywitać... ‒ mruknęła niewyraźnie, wracając do wypatrywania szatyna.
‒ Przecież widziałaś go z dwie godziny temu ‒ stwierdziłam, marszcząc nos. Zazwyczaj, podczas imprez, Lu uciekała do Douglasa, a wtedy śladu nie było po niej widać.
Chciałam ten wieczór spędzić z nią.
‒ No i co?
Wywróciłam oczami i chwyciłam jej dłoń. Znów odwróciła się w moją stronę z cichym westchnieniem. Dźwignęłam kąciki ust ku górze. Lucille Bright musiała się ze mną dzisiaj napić.
‒ To, że chciałabym spędzić czas z swoją przyjaciółką i zapić się, potańczyć, jak kiedyś ‒ podsunęłam jej z krzywym uśmiechem. ‒ Nie widziałam jej cztery miesiące, cholernie tęskniłam...
‒ Dobra, dobra. ‒ Ucięła. ‒ Już rozumiem. Przepraszam. Czasami łapię mnie paranoja, że Reu sobie coś za moment zrobi i będę się martwić ‒ westchnęła. ‒ Boże, związki są do dupy.
Parsknęłam śmiechem.
‒ Dlatego się upijemy, Lucillo Bright. I zapomnimy, jak bardzo związki są do dupy. ‒ Uścisnęłam jej dłoń, a szatynka pokręciła głową, nie próbując ukryć swojego uśmiechu. ‒ Dawno nie piłam tequili.
‒ Czytasz mi w myślach, Callie.
‒ Pijemy?
‒ Jeszcze pytasz? ‒ prychnęła.
Szybko znalazłyśmy flaszkę alkoholu. Z szerokimi uśmiechami na twarzy skierowałyśmy się w cichsze miejsce ‒ na balkon. Usiadłyśmy na ziemi i otworzyłyśmy butelkę, która z pewnością w bonusie da nam kaca. Piłyśmy i piłyśmy, aż została połowa. A wtedy rozmowa stała się prostsza.
‒ Chyba Silence jest na mnie okropnie zły ‒ wypaliłam bez namysłu, choć tego nie żałowałam. To był jeden z powodów przez które w nocy przewracałam się z boku na bok.
‒ On zawsze się taki wydaje, choć... coś się między wami zmieniło. Po wyjeździe w ogóle o tobie nie wspominał. Dlaczego? ‒ Lu posłała mi pytający wzrok.
Zagryzłam wargę, bo doskonale znałam powód dlaczego wszystko się zmieniło. Wzruszyłam ramionami.
‒ A ja mam wiedzieć? ‒ skłamałam. ‒ Jednak wiesz. To wszystko było tylko przelotną przygodą, nie? ‒ zaśmiałam się, łapiąc szklaną butelkę i wzięłam długiego łyka.
Skrzywiłam twarz w grymasie. Nadal paliło mnie gardło, co wcale nie było przyjemne.
‒ Na pewno? Przecież wszystko zapowiadało się tak dobrze, Callie. Byliście nieźle dobrani ‒ powiedziała spokojnie, a delikatny uśmieszek zdobił jej wargi.
CZYTASZ
Burn It All
Teen Fiction• Więc, gdy wykonasz moją prośbę i spalisz to wszystko, to wtedy możesz żyć spokojnie, nie martwiąc się, że w chwilach twego szczęścia, przeżywam najgorsze męki. • Podobno mawiają, iż życie to szlak pełen szczęścia, któremu często towarzyszy smut...