6. Melodia.

1.1K 79 55
                                    

Callie

Dawno nie czułam, jak to znów umierać. Kiedyś odnosiłam to wrażenie niemal codziennie, aż w końcu mogłam spokojnie oddychać. Jednak znów, po dłuższym czasie, czułam jakby ktoś wyrwał mi pieprzone serce razem z płucami, bo się dusiłam. Nie mogłam oddychać, a wszystko dochodziło do mnie jak zza mgły.

Widziałam jedynie biel lamp szpitalnych, a szumy i głosy rozrywały moje zmysły. Czułam lekki dotyk na swojej dłoni. Nie miałam zielonego pojęcia do kogo należał. Cały mój świat pogrążył chaos. Mrugałam, próbując wrócić do rzeczywistości. Tak usilnie pragnęłam wiedzieć, co się dzieje. Nie chciałam być zagubiona. Nienawidziłam tego uczucia niewiedzy.

Uchyliłam usta i zaciągnęłam się powietrzem, czując ten typowy zapach, jaki towarzyszył w szpitalach. Na pewno znajdowałam się w szpitalu, ale jak tu dotarłam? Beckham. Pamiętałam wszystko – ból, łzy i strach, a potem telefon do Aishy. Bingo! To przez nią tutaj byłam. Zemdlałam.

Mój puls niebezpiecznie przyspieszył.

Ponownie poczułam zimny pot i te pierdolone dreszcze. Chciałam rzygać na samo wspomnienie tego, co się wydarzyło. Próbowałam coś powiedzieć. Włożyłam w to dużo siły, ale moje gardło było wyschnięte na wiór. Nie poddałam się. Nie tym pieprzonym razem. Łzy napłynęły mi do oczu.

– Ash... – mruknęłam niewyraźnie, a mój głos był niewiele głośniejszy od szeptu. – Ash, Ash, Ash...

Usłyszałam skrzypienie drewna. To było krzesło. Drżący oddech opuścił moje wargi. Bałam się, że byłam sama albo, że wcale mój koszmar się nie skończył i nadal w nim trwałam. Jednak ta obawa szybko odeszła w zapomnienie, bo zobaczyłam Aishę i jej niewyraźną twarz.

– Pomóż mi – wymamrotałam. – Muszę wstać...

Zaczęłam się plątać, a przyjaciółka coś do mnie mówiła. Po omacku uniosłam się do siadu.

– Leż, Callie. Nie możesz wstawać. – Jej głos był zachrypnięty i pełen troski. – Połóż się, proszę. Callie! – huknęła po chwili, na co podskoczyłam. Spojrzałam na nią oszołomiona. – Musisz leżeć – powiedziała z naciskiem.

– Wody. Daj mi wody – mówiłam tylko, a brązowowłosa odwróciła się i po coś sięgnęła. Ja w tym czasie usiadłam i oparłam plecy o poduszki.

Podała mi papierowy kubek. Przyjęłam go i momentalnie przyłożyłam do niego wargi, wypijając całą zawartość, a dyskomfort w gardle zniknął. Cicho odetchnęłam, oddając jej kubeczek i przełknęłam ślinę. Nie czułam suchości, ale pieprzona gula w gardle uniemożliwiała mi mówienie.

– Gdzie on jest? – wypaliłam z łzami w oczach. – Gdzie jest Beckham?

Żółć pojawiła mi się na języku. To imię było koszmarem. Nosiło zło. Langley był jednym z najgorszych ludzi, którego spotkałam.

– Callie...

– Gdzie on jest, Aisha?! – Emocje wzięły górę. Ciężko oddychałam. – Gdzie on jest do cholery? – szepnęłam.

Bałam się, że wróci.

Byłam cholernie przerażona.

W końcu Chambers zdecydowała mi wszystko wytłumaczyć. Mimo, że byłam zagubiona, nieco zrozumiałam. Od wydarzenia w mieszkaniu minęły trzy godziny. Zemdlałam po telefonie, a potem podali mi leki uspokajające. Policja została powiadomiona. Musieli mnie przesłuchać, a co najgorsze wykonać obdukcję. Szukali go. Joseph miał dobre kontakty w policji, pracował tam jego dobry przyjaciel, więc byłam już nieco mniej zaniepokojona.

Burn It All Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz