Ratchet
Obudziłem się z silnym bólem głowy przez co aż się za nią złapałem z wczorajszego wypadu prawie nic nie pamiętam jak mogłem się aż tak spić by zapomnieć co się działo zeszłego wieczoru zachowałem się jak jakiś rozwydrzony nastolatek jedyne co pamiętam to to, że poszedłem tam z Qwarkiem zapić smutki lecz nic to nie dało bo nadal mam głowie bolące wspomnienia. Dzień wydaje się dziwnie ciepły jak na naszą planetę a łóżko aż dziwnie miękkie jakaś zmiana? Po kilku sekundach mój mózg na ponów zaczął działać jak trzeba i poderwałem się do siadu krzywiąc się na swoją głupotę bo w mózgu mam helikopter przez mój nagły zerw do siadu jest jeszcze większy.
Pierwsze widoki uświadomiły mi, że nie jestem ani w swoim pokoju ani w domu szybko pomasowałem głowę i zerknąłem na swoje ciało jestem ubrany czyli z nikim nie poszedłem do łóżka to jedna z dobrych wiadomości powoli wstałem z tego aż cudownie miękkiego łóżka i rozejrzałem się i wtedy do mnie dotarł gdzie jestem całe moje ciało zesztywniało gdy zobaczyłem kto stoi plecami do mnie na balkonie boże co ja tu robię??? Zrobiłem krok w tył z zamiarem ucieczki lecz coś przewróciłem na co on ruszył uchem i odwrócił się w moją stronę przez co dostałem jeszcze większej paniki. Czuje, że nie mogę się ruszyć całe moje ciało protestuje rozkazom mózgu i słucha serca gdy zaczął iść w moją stronę oddech mianowicie przyspieszył jak znalazł się blisko mnie.
-Jak głowa?-zapytał spokojnie.
-Boli jakby ktoś walnął mi kowadłem w nią-odparłem na szybko.
Boże co ja odwalam?!?!
-Możemy porozmawiać?-zapytał.
-W tej chwili chciałbym wrócić do domu zamknąć się w pokoju i zapaść trzy metry pod ziemią w głuchej ciszy-powiedziałem.
-Ty zamykasz się w pokoju i nie wychodzisz?-zapytał zdziwiony.
Przez ciało przeszła mnie fala gniewu już nie panuje nad moim ciałem.
-Myślisz czyja to wina?! Jesteś i byłeś pieprzonym egoistą! Zrobiłeś mi nadzieje a później zraniłeś!-krzyknąłem.
-Wiem o tym spierdoliłem i nie ma dnia bym nie szukał sposobu by to naprawić by naprawić stracone zaufanie-odparł.
Spojrzałem w bok zaciskając pięści.
-Myślisz, że to takie proste zacząć komuś ufać po takim czymś?-zapytałem ciszej.
-To nie jest proste o nigdy nie będzie. Ratchet daj mi szanse naprawić to co uczyniłem proszę-powiedział.
-Skąd mam wiedzieć czy znowu mnie nie wykorzystać?-zapytałem i spojrzałem na niego.
-Zmieniłem się przyrzekam ci zmieniłem się. Zdałem sobie sprawę, że nie uda się zmienić przeszłości bo tak naprawdę już nie chciałem jej zmieniać bo...-powiedział.
-Bo?-zapytałem.
-Bo coś innego pokazało mi, że po co odzyskać coś co się straciło skoro zyskało się coś zupełnie nowego, ale gdy tamtego dnia wybrałeś przyjaciela niż mnie sam nie wiem dlaczego sięgnąłem po broń ale naprawdę chce to naprawić proszę daj mi szanse-powiedział.
Nie wyczułem tu kłamstwa ani podstępu w jego głosie było słychać desperacje i obawy boje się... Boje się, że będę żałować tego co teraz zrobię...
-Dobrze, ale nie licz, że pójdzie ci to tak łatwo-powiedziałem zmieszany.
Alister nic nie odpowiedział tylko mocno mnie przytulił schylając się przy tym już zapomniałem, że jest od mnie dużo wyższy z lekko drżącymi dłońmi objąłem go wtulając się w niego zapomniałem o wszystkim o tym jaki był wysoki, o tym jaki jest silny a nawet o jego zapachu a teraz w ciągu jednej sekundy przeszłość nagle przestała się liczyć w końcu czuje się inaczej niestety strach został bo co jeśli zaufam mu a on znowu mnie zrani? Jestem zagubiony we własnych uczuciach nie wiem co robić wiem, że chciałbym zostać w jego ramionach już tak na zawsze jeśli mielibyśmy stać w ten sposób do końca życia.
CZYTASZ
Love does not choose
FanficPo sytuacji w Wielkim Zegarze i poważnej kłótni Ratchet zerwała wszelki kontakt z Alisterem mimo dziwnych emocji w środku zerwał kontakt całkowicie skupiając się na dobru galaktyki oraz naprawie statków... Minęły trzy lata, w których Ratchet obieca...