Królowa dyszała ciężko i aż musiała podeprzeć się rękoma o blat, bo sądziła, że inaczej padnie. Czuła, że jej mąż jeszcze w niej był ale teraz jej to już nie interesowało. Obydwoje dostali to, czego chcieli i to wyjątkowo szybko oraz mocno.
Pomimo tylu lat razem, Charlie nadal dziwiła się, że jej mąż potrafił zrobić coś takiego i to z własnej inicjatywy. Szykowali się do wyjścia ale jego jakoś dziwnie naszło, na co nie protestowała.
Wreszcie się z niej wysunął i pomógł jej nieco, aby wszystko z niej nie poleciało jej po nogach. Nieco to go brzydziło ale nie miał prawa marudzić. Bądź co bądź, to był głównie on sam. Charlie podniosła się i oparła tyłkiem, już w sukience, o blat.
- Nie bolało cię? - spytała z troską, widząc jak podciągał spodnie.
- Czułem lekkie, jakby ciągnięcie, ale to minie.
- Na pewno? Może wezwę lekarza?- zaproponowała zmartwiona. Ten jednak pokręcił głową i podszedł do niej.
-Nie kochanie. Minęło dopiero dziesięć dni. Mam prawo to czuć.
- Może powinniśmy poczekać dłużej?- spytała niepewnie i zaczęła gładzić go po piersi. Ostatnio doszli do wniosku, że nie ma co czekać na poród Charlie. Już i tak mieli dwie córki oraz nie było szans aby stracili wszystkie trojaczki. To też Martin, po tym jak zamrozili jego chłopców, tak na wszelki wypadek, poszedł pod nóż i przeszedł wazektomię.
- Nie. to i tak było długo jak na nas. - odparł a ta zaczęła się śmiać.
- Co?
- Kto by pomyślał, że człowiek, dla którego seks mógł nie istnieć przez lata, teraz ma problem aby wytrzymać dwa tygodnie. - wyjaśniła i widząc jego minę, parsknęła śmiechem. Martin przyglądał jej się urażony ale również i dotknięty w punkt. Bo w sumie miała z tym rację.
- Mogę wytrzymać dłużej tylko jestem ciekaw, które z nas przyjdzie do drugiego, wręcz błagając o coś. - mruknął a Charlie już chciała to zjechać, za to jednoznaczne spojrzenie mówiące, że ona by przegrała jednak nie mogła. Miał rację. To ona pierwsza by pękła.
- To w takim razie, jeżeli cię nie boli, zapraszam po powrocie do łóżka. Mam wobec ciebie trochę planów. - zadecydowała a król bez marudzenia zgodził się na to.
Zaraz ją pocałował i zlustrował wzrokiem. Była w dwudziestym tygodniu ciąży i zastanawiał się, jakim cudem był to tak wczesny etap. Jego żona była ogromna i od blisko trzech tygodni, nikt jej nie widział. Nie przyznała się do faktu, że była w ciąży i tylko zaczęła się ukrywać. Dzisiaj jednak to miało się zmienić. Przygotowała sobie czarne, obcisłe spodnie, ku jej przerażeniu, z dedykacją dla ciężarnych. Do tego białą koszulę, którą miała wcisnąć w spodnie a na to, aby obudzić ten strój, ciemnofioletową marynarkę z wcięciem w talii, przez co jej brzuch o wiele większy i bardziej podkreślony.
Obserwował ją jak się ubierała i z rozbawieniem zauważył, że miała problem aby wyciągnąć się do swoich oxfordów i je zawiązać. To też podszedł do żony, ukucnął przed nią i zaczął się nią zajmować. Królowa obserwowała męża.
- Masz teraz trójkę dzieci. - Mruknęła widząc, że musiał jej pomagać i to na tak wczesnym etapie.
- Przestań marudzić i powiedz mi czy nie za mocno. - odparł a ta pokręciła głową. To też związał jej buty i wstał.
- Będę ci pomagał bo takie jest moje zadanie. A teraz, powiedz mi jeszcze jak się czujesz. - powiedział i przyjrzał jej się dokładnie. Przez dwa dni po tym, jak Martin wrócił do domu po zabiegu, Charlie miała strasznie niskie ciśnienie i nawet wstanie z łóżka ją przerastało. Doszło do tego, że Timothy, pomimo protestów Martina, robił wszystko przy nich jak i wnuczkach. Oczywiście nie był w tym sam, była służba jak i Edith, ale dla Martina to było za wiele. To też dosyć szybko zacisnął zęby i nie zwracając uwagi na ból w wyjątkowo wrażliwym miejscu, zajmował się chociaż sobą i żoną.
CZYTASZ
Charlotte II
RomanceMartin z Charlie wycierpieli już wiele. Jednak czy to będzie koniec? A może ich świat zawali się na nowo i to tak, że nie będą potrafili się już z tego podnieść? A może to będzie ich koniec? Czy przetrwają wszystko? Czy wyjdą z tego razem, a może...