117.

35 3 1
                                    

Małżeństwo patrzyło przerażone jak Jane walczyła o ich córkę, jak opukiwała ją, próbowała coś z niej wyjąć, wyssać. Nadal jednak nie słyszeli płaczu.

- Co się dzieje?! Co z nią?!- zawyła żałośnie Charlie. Nikt jednak jej nie odpowiedział. Ona zignorowała również te delikatne skurcze, które nadal miała. Personel skupił się na małej dziewczynce, która nie oddychała.

Martin rozpłakał się i objął żonę. Przecież to nie mogło dziać się znowu. Czy naprawdę byli tak przeklęci?

Zaraz poczuł jak jego żona się nieco napięła a po chwili coś pacnęło na ziemię. On, jak i pielęgniarka spojrzeli pod królową. Martinowi żołądek podszedł do gardła jednak tamta uspokoiła ich.

- To tylko łożysko. - odparła i zajęła się nieco kobietą. Jednak czas mijał a nadal nic nie słyszeli.

Wreszcie, po chwilach grozy, pojawił się nad wyraz głośny i donośny płacz. Spojrzeli po sobie a Martin rozpłakał się z ulgi. Ich dziecko żyło, nie musieli go chować. Osbourne podeszła do nich z dziewczynką, która wyła wniebogłosy. Podała ją na ręce królowej. Chwyciła ją pewnie i z miłością.

- Jesteś okropnie brzydka ale żywa. - powiedziała coś tak głupiego, co mogło wyjść tylko od niej. Martin zaśmiał się i zapłakał. Ulżyło mu. Widział, że jego żona też miała łzy na twarzy ale to nie było nic złego. Przeżyli najgorszy moment, teraz miało być już z górki.

.

Charlie nie chciała pozwolić aby ją dotknięto i się nią zajęto. Na to przyjdzie czas.

Ona patrzyła na swoje dzieci które dostali. Były żywe i zdrowe. Mała tylko się zachłysnęła wodami płodowymi, stąd ta chwila grozy. Jednak nic jej nie było. Zauważyli również, że wyła najgłośniej lecz uspokoiła się gdy znalazła się na rękach Charlie.

Martin siedział przy żonie i nie mógł powstrzymać łez. Trzymał jednego z synów, gdzie to Charlie miała pozostałą dwójkę.

- Są duże. - zauważyła w pewnym momencie.

- To dobrze, nie nie spędzą tu dużo czasu. Jednak będę musiała je zabrać na chwilę. Zbadać je, upewnić się, że małej nic się nie stało przez to zachłyśnięcie. - wtrąciła Osbourne, widząc jak siedzieli ze swoimi dziećmi i zachwycali się nimi. Obawiała się, że tym razem również coś się stanie ale na szczęście, były zdrowe.

- Jeszcze nie. - odezwała się Charlie, nie odrywając od nich oczu. Były niesamowite. Brzydkie jak noc i czerwone ale niesamowite.

- Musimy też zająć się tobą. Muszę zobaczyć co dzieje się na dole. - dodała widząc, że ci ignorowali ją po całości. Martin spojrzał na żonę. Nadal siedziała z rozchylonymi nogami i tylko przykryto ją lekko.

- Tylko na chwilę. Niech się tobą zajmą. - powiedział łagodnie. Ta wyjątkowo niechętnie oddała swoje dzieci i zgodziła się aby zajęto się nią.

- Przyniesiecie je później od razu?- spytała tylko, widząc jak wychodzono z jej potworkami.

- Oczywiście.

Osbourne zajrzała do królowej, oczyściła wszystko i nieco się skrzywiła.

- Nie obejdzie się bez szwów. Zaraz się tobą zajmę. - wyjaśniła a Charlie jęknęła. Miała nadzieję, że tym razem obejdzie się bez tego ale nie miała takiego szczęścia. Martin spojrzał na żonę.

- Zostać z tobą?

- Będą mnie szyć w ostatnim miejscu, w którym chcesz mieć szwy. Przyda mi się wsparcie. - odparła i zaraz dostała buziaka w czoło. Była gotowa na wszystko.

Charlotte IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz